Dla mnie jednym ze sposobów na chandrę, która znikąd pojawiła się kilka dni temu to wejść do księgarni, kupić parę książek, popatrzeć na pusty portfel, ale za to móc przenieść się w miejsca odległe i ciekawe. Nabytki dzisiejsze wynikające z samotnego spaceru po centrum, w celu przegnania doła:
Od góry:
1. znana już z różnych recenzji „Ulica tysiąca kwiatów”, bo nie mogłam się oprzeć Japonii i tej pięknej okładce
„Powieść obyczajowa: saga rodzinna z życia w Japonii, obejmująca ponad trzydzieści lat. Subtelna opowieść o dwóch braciach – przyszłym sportowcu i twórcy masek teatralnych – wychowujących się w przedwojennym Tokio. W innej dzielnicy mieszkają dwie siostry, Haru i Aki. Tragedia Pearl Harbour i zniszczenie kraju przez straszne bomby krzyżują i zmieniają ich losy, doprowadzone do lat 1960. Pełna szczegółów z japońskiej tradycji i codzienności, rzecz o wojnie, pokoju, pracy i miłości. Refleksyjny ton, antywojenny wydźwięk.” (merlin.pl)
2. Jarosław Kret „Moje Indie” – nie przypuszczałam, że Pan Kret wie tyle o Indiach, że tam pomieszkiwał i że z tego co czytałam, jest to dość fajna relacja z podróży:
„Książka podróżnicza, opowiadająca o Indiach, jakich nie pozna zwykły turysta. Autor, znany dziennikarz i orientalista z wykształcenia, spędził tam kilka lat. Przemierzył wielki kraj, mieszkał w prawdziwej, indyjskiej rodzinie, był w długim, romantycznym związku z indyjską aktorką. Pasjonująco opisuje codzienność, oryginalne święta, w których uczestniczył, i historię, przybliża dawne legendy, opowiada anegdoty. Mnóstwo fotografii, zrobionych przez samego autora.” (merlin.pl)
3. Kolejna podróżnicza „Himalaje” Michaela Palin’a znanego z grupy Monty Pythona
„Himalaje. Kraina Śniegu. To największy łańcuch górski na świecie, nieprzerwana ściana skał ciągnących się na przestrzeni bez mała 3000 km od granicy Afganistanu do południowo-zachodnich Chin.
Szlak, którym podróżnicy podążali bardzo rzadko, jeśli w ogóle, w czasie 6-miesięcznej wyczerpującej ekspedycji będzie wiódł Palina od przełęczy Chajber, przez ukryte doliny Hindukuszu, starożytnie miasta, takie jak Peszewar i Lahaur, niebotyczne szczyty: K2, Annapurnę i Everest, przełomy rzeki Jangcy, tereny plemienne na granicy Indii i Birmy, aż do rozległej delty Brahmaputry w Bangladeszu.” (merlin.pl)
…………………
Kocham literaturę podróżniczą wszelkiego rodzaju. Połykam takie książki od razu i chętnie do nich później wracam, dlatego wolę je mieć na własność.
Widzę, ze podróżniczo się zrobiło ;) Też dziś oglądałam te książki, ale pan Kret w rozchełstanej koszuli na okładce mnie odrzuca ;))
PolubieniePolubienie
Faktycznie dobry sposób na chandrę :) Na „Moje Indie” też mam ochotę, Chiara pisała już o tej książce i to pozytywnie, więc kto wie, może kiedyś u mnie zagości na półce.
PolubieniePolubienie
Zgadzam się, najlepszy sposób na depresję :)
Na „Ulicę tysiąca kwiatów” też miałam ostatnio ochotę, czekam na twoją recenzję czy warto :)
PolubieniePolubienie
japońska saga powinna Ci się spodobać, a ciekawe jak reszta;)
PolubieniePolubienie
Ha, mam już wszystkie te same:) W zimie Azja nas ciągnie najwyraźniej;)
PolubieniePolubienie
Kurde jakie książki ;) Himalaje, Indie miejsca, które uwielbiam ( chociaż jeszcze mnie tam nie było… ). A ciekawa jestem sagi rodzinnej kusi mnie ta okładka, oj kusi :)
PolubieniePolubienie
Mery ty tu mi nie uprawiaj samotnych spacerów, a Himalaje mają iść na pierwszy ogień… zresztą też bym się nie obraził jakby owa pozycja powędrowała ze świętego miasta w to bardziej niemieckie :)
PolubieniePolubienie
Jestem ciekawa czy będziesz za czy przeciw Ulicy Tysiąca kwiatów.:)
PolubieniePolubienie
Himalaje trzymałam w rękach z zamiarem kupna udałam się do kasy i tam zrezygnowałam z zakupu na rzecz Tygla Kossowskiego:) Ale jak nie teraz to pożniej sasasa :D
PolubieniePolubienie