"Pólnocna Droga. Saga Sigrun" Elżbieta Cherezińska

Dawno już tą książkę przeczytałam. Nie potrafiłam nic o niej napisać, bo czułam, że to jest coś o czym się napisać nie da: ze względu na piękno opowieści, na jej plastyczność działającą na wyobraźnię.  Wróciłam na kilka dni do niej po raz drugi. Urzeka. Za każdym razem. I chociaż gdzieś rzuciła mi się w oczy recenzja że „banalne i płaskie” nie zraziło mnie to.

Sigrun jest kobietą żyjącą w Norwegii w czasach pogańskich X wieku, kiedy toczą się wojny pomiędzy Północą a Południem, kiedy wierzenia i mity są czymś bardzo ważnym w życiu ludzi, kiedy chrześcijaństwo próbuje wedrzeć się siłą, kiedy kobieta wydawana jest za mąż za mężczyznę znalezionego jej przez ojca. I tak, ojciec Sigrun znajduje Regina: mężczyznę o złocistych włosach i bursztynowym spojrzeniu. Jest jarlem, czyli wielkim wojownikiem, dowódcą drużyny Wikingów, potężnym, odważnym i  mądrym mężczyzną, wzbudzającym zarówno podziw, szacunek  swoich ludzi jak i strach wśród wrogów, jest też jak się potem okaże czułym, namiętnym kochankiem i cudownym mężem. Pierwsze ich spotkanie to miłość od pierwszego wejrzenia, namiętność, ale nic dziwnego, że po ślubie, Sigrun jest przepełniona obawami, czy sprawdzi się jako żona, jako pani wobec swoich poddanych, czy odnajdzie się wśród obcych ludzi, w nieznanym sobie miejscu, do którego musi wyjechać. Obawy są niepotrzebne, Sigrun od razu mocno zapada w serca rodziny Regina, jego przyjaciół.

„Wstałam i poprosiłam o napełnienie rogów. Byłam spokojna, myśli miałam jasne:

— Przychodzę do was z Roveste, gdzie mój ojciec wielki Apalvaldr włada krajem na północy. Przychodzę tutaj za mężem, dzielnym Reginem, który zawarł przymierze z mym ojcem. Owocem owego przymierza niech staną się nasze dzieci, synowie, których urodzę Reginowi na cześć waszej ziemi. Chcę, by byli dzielni jak wy, drużynnicy Regina. By przynosili chwałę wam, jemu i wszystkim waszym przodkom. Ich prochom kłaniam się nisko z wdzięcznością, że mnie do tej rodziny włączono. Obyśmy wszyscy dni swoje wiedli w dostatku, a życie kończyli w chwale!

— Sława! Chwała! Zdrowie! — okrzyki obecnych i podziw w oczach Regina powiedziały mi, że ludzie otworzyli dla mnie swe serca.”

Jej dobroć, szczerość, odwaga i mądrość to cechy które wręcz błyszczą, każdy gdy wspomina imię Sigrun czuje dumę i wdzięczność, że ma możliwość obcowania z tą niezwykłą kobietą. Miłość Sigrun do Regina to wieczne wyczekiwanie na jego powroty z bitew, wojen, ciągła tęsknota która męczy, powoduje smutek, wewnętrzną walkę z pojawiającymi się  demonami, słabościami. Miłość przelewana na haftowane pięknie koszule dla Regina, gdzie każda nitka, ścieg, to wyraz uczucia tak mocnego, że aż niemożliwego.

Czytałam ta książkę z zapartym tchem, z podziwem dla wiedzy autorki o średniowiecznej Norwegii, z podziwem dla jej kunsztu pisarskiego, język tu jest tak prosty ale tak pełen uczucia, magiczny i piękny, powoduje, że zapomina się o całym świecie a dusza przenosi się w czasy Wikingów, Odyna, Walkirii, lodowatych krain, gdzie białe noce nie ukryją niczego przed ludzkim okiem, gdzie erotyka i namiętność bezwstydne i szalone, czasem wręcz dzikie i nieokiełznane, gdzie złote smoki, miód, zioła przyniesione z lasu, gdzie odwaga kobiet jest wręcz niesamowita, gdzie krew płynąca z ran powracających wojów, gdzie przede wszystkim kobiety: waleczne, odważne, rozumiejące męski świat, oddane i zmysłowe.  Dojrzałe.

„Ja jestem Sigrun, wdowa po Reginie. Matka Bjorna i Gudrunn, córka Apalvaldra.
Jestem w jesieni życia. Opadły ze mnie liście. Kora nadkruszona. A jednak pień nie zmurszały, wciąż trzymam się prosto. Może korzenie, którymi wrastałam w tę ziemię, bez pośpiechu, powoli, są aż tak rozległe, że wciąż mnie w niej trzymają, choć już nie ma po co. Soki krążą we mnie coraz wolniej i wolniej, i nie wiem, czy dostrzegę chwilę, gdy ustaną. Więc stoję. Czekam, aż mgły opadną. Wtedy syn mój jedyny znajdzie drogę do domu. Co dzień patrzę w stronę fiordu, lecz mgła wciąż trzyma się mocno. Wokół mnie pędzą wichry, śnieżyce i burze, a ja stoję bez drgnienia. Liście straciłam dawno, więc o cóż się lękać? Z wiosennymi wiatrami przylatują ptaki. Tulę je do wyschniętych piersi, kołatanie serduszek coś mi przypomina. Dotyk lekkich piórek ogrzewa palce jak niegdyś dotyk żywych. Chyba ściskam je zbyt mocno, bo szamocą się i, kwiląc, uciekają.
Widać czasy, w których wszystko, co żyło, lgnęło mi do łona, odeszły bezpowrotnie. „

Być może niektórzy powiedzą, że to wszystko w książce jest zbyt idealne, grubymi  nićmi szyte (a nie utkane), że stereotypowe albo banalne. Mam to szczerze mówiąc w dupie. Każdy ma prawo do własnego zdania. Dla mnie to jedna z piękniejszych książek. I niecierpliwie czekam na lekturę drugiej części „Ja jestem Halderd”, która z półki kusi. A w przygotowaniu „Saga Einara”.

11 myśli na temat “"Pólnocna Droga. Saga Sigrun" Elżbieta Cherezińska”

  1. Mam na tę książkę chrapkę od dłuższego czasu, co jest o tyle dziwne, że to zupełnie nie moje klimaty – lubię książki mocno osadzone we współczesnym świecie. Zachęciłaś mnie jednak tak, że chyba w końcu ją kupię:)

    Polubienie

  2. Czasy Wikingów, lodowate krajobrazy, wierzenia skandynawskie… Ogromnie mnie zaciekawiła i zachęciła Twoja recenzja. Zapisuję książkę na listę do przeczytania :) Dzięki!

    Polubienie

  3. ja mam tak, ze im bardziej mi sie podoba ksiazka tym trudniej mi o niej napisac
    podpisuje sie pod twoja recenzja obiema lapkami i tez ostrze pazurki na drugi tom!

    Polubienie

  4. Ale mnie ucieszyłaś tą recenzją! Raz, że sam tekst bardzo fajny, a dwa – oba tomy mrugają do mnie z półki. Czytałam kilka negatywnych recenzji, ale też masę pozywtynych i mam nadzieję, że te drugie będą mi dużo bliższe :)

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.