„Podróże po Azji Środkowej: 1885-1890” Bronisław Grąbczewski

Opasłe tomiszcze wydawnictwa PWN z serii „Odkrywanie świata. Olgierd Budrewicz poleca” to genialne źródło informacji dla wszystkich pasjonatów literatury podróżniczej i reportażu. Szczególnie kiedy „Chcąc zachować atmosferę książki i pozwolić Czytelnikowi na podróż w czasie, wydawca zrezygnował z ingerencji w pisownię i stylistykę, opatrując tekst jedynie niezbędnymi przypisami”. Od kiedy książka pojawiła się w księgarniach czaiłam się na jej zakup, gdyż Azja to kontynent, z którego opowieści chłonę jak gąbka. Ciekawość moją wzmocniły rejony w jakie zapuścił się generał Bronisław Grąbczewski, i wg jakich podzielono książkę  czyli :

1. Kaszgarja (kraina geograficzna na zachodzie Chin wraz z bezludną i najbardziej zabójczą pustynią Takla Makan)

2. Przez Pamiry i Hindukusz do źródeł rzeki Indus

3. Po pustyniach Raskemu i Tybetu

Prawda, że egzotycznie?

Bronisław Grąbczewski: „generał rosyjski, gubernator Astrachania, hetman kozacki, wielki podróżnik, zarazem polski szlachcic, syn powstańca styczniowego” – tak przedstawia go pan Olgierd Budrewicz, też przecież jeden z najznakomitszych podróżników. Służący w różnych wojskach, biorący udział w wielu wyprawach wojennych nabrał ochoty na taką służbę, która dawałaby mu możliwość poznawania i obserwacji świata, a szczególnie właśnie Azji, którą już sobie wcześniej upodobał, a wcześniejsze wyprawy pozwoliły na skubnięcie kilku tamtejszych języków.

„Siedziałem w stopniu porucznika, więcej ceniąc swobodę włóczęgi myśliwskiej po przepięknym bożym świecie, niż wszelkie stopnie i awanse”.

I tak jesteśmy świadkiem cudownej i niezwykłej podróży, opisanej z ogromnym talentem, chęcią smakowania i odkrywania świata.

W części pierwszej ruszamy zatem do Kaszgarii. Wyruszamy karawaną z Margelanu do Osza. Mijamy drogi obwarowane soczystymi owocami, spływające sokami arbuzy i winogrona,  Arawan, wioskę  wciśniętą w skaliste góry, gdzie już tylko 24 km do Osza, gdzie gruszki, jabłka i drzewa morelowe bajecznie obsypane owocami, a do tego pątnicza stroma skała ponoć lecząca bezpłodność u kobiet. Jak? Potem przez  fort Gulcza do miejscowości Langar do której prowadzi górska ścieżka. Niebezpieczne mosty rzucone przez rzekę, górskie drogi, strome i spadziste , a do tego atak kipczaków czyli „najbardziej wojowniczego szczepu miejscowych Kirgizów”. Mamy przepiękne góry Zaałajskie wraz z wręcz zielonymi alpejskimi łąkami i wiele innych cudownych opisów, od których mało serce mi nie stanęło… tak były piękne. No ale dla maniaczki górskich pejzaży to .. sami rozumiecie.

Ech…

Fotka z netu, tu akurat w tle ich najwyższy szczyt  : Szczyt Lenina (7134 m n.p.m.),; Góry Zaałajskie to góry na granicy Kirgistanu i Tadżykistanu w północnym Pamirze.

Co w drugiej części i trzeciej, to już nie napiszę bo jest tego TYLE, że musiałabym ta notkę pisać do jutra albo i z tydzień, gdybym chciała wdawać się w więcej szczegółów. To magiczna opowieść o świecie w którym poznajemy tak wiele obyczajów, zwyczajów ludzkich, poznajemy narodowości, od których można się wiele nauczyć, ale i których należy się bać, albo też nieco zadziwić ich poglądami. Wszystko to w oparach zagrożenia a to atakiem miejscowej ludności, a to niespodziewaną chorobą, utratą zapasów karawany, padnięciem konia albo po prostu zwykłego wychłodzenia organizmu, bo nie oszukujmy się ale podróż w niskich wysokogórskich temperaturach nie była podróżą w ciepłych puchowych kurtkach GoreTex’u czy innej firmy. Do tego te wszystkie odkrycia (nie powiem jakie) i ten mądry, cudowny, ciepły, sympatyczny i odważny człowiek jakim był Bronisław Grąbczewski.

Niesamowita podróż, którą każdemu fanowi literatury podróżniczej bardzo polecam. Dla mnie to jedna z najlepszych książek podróżniczych (jak nie najlepsza) jakie czytałam. Spotkajcie się z panem Bronisławem i przeżyjcie spotkania z watahami miejscowych, z chanami, z wójtami, sędziami, władcami, handlarzami, wyobraźcie sobie tą juczną karawanę na małym wąskim mostku między skałami, nad rwącym nurtem rzeki, i pomyślcie, że to tylko mały okruch odwagi jaką mieli ludzie w tamtych czasach. Myślę, że te 700 stron to i tak za mało, aby docenić wielkiego ducha Bronisława Grąbczewskiego i jego kompanów.

Dziękuję wydawnictwu PWN za możliwość tej wspaniałej przygody i za tak piękne jej wydanie.

7 myśli na temat “„Podróże po Azji Środkowej: 1885-1890” Bronisław Grąbczewski

  1. Skończylaś! I to wcześniej ode mnie:) Teraz odłożyłam ksiażkę, bo jestem zbyt zmęczona, a nie chcę niczego uronić z wspaniałych wspomnień podróży Grąbczewskiego.

    Polubienie

  2. Szamanka30
    :) książka jest cudowna. Al faktycznie jak się jest zmęczonym to żadna książka nie ”wchodzi” a co dopiero ta cegła :)) chociaż mimo grubości czyta się ją bardzo płynnie :)

    vampire slayer
    :) ja teraz właśnie czytam tą drugą i już zapowiada się ciekawie

    Polubienie

  3. OStrogoth
    nie wiedziałam:)nie zwrocilam uwagi na notkę bo
    w książce pisze że to wydanie III (II w PWN)
    no ale nawet jesli byla wydana kiedyś, to dobrze że została wznowiona, bo warto

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.