nic mnie nie dziwi już.. ?

właśnie, nic mnie nie dziwi już: ani galopująca korytarzem dziunia, ani pomysły rządów panujących u mnie w pracy, nawet irytacja i nerwy odchodzą do lamusa, wiszą mi zakusy pewnego obleśnego informatyka, który nie dość że się nie myje to jeszcze nie widział fryzjera chyba od urodzenia, nie wkurwia mnie już nawet to, że ludziom się we łbach przestawia, jak trochę więcej szmalu w kieszeni.
przechodzę w stan obojętnego podejścia do pewnych rzeczy, których zmienić nie mogę, bo chyba na lepsze mi wyjdzie takie podejście. strategia jak to się teraz mawia „mam wyjebane” czasem dobrze służy. zmęczona się czuję ciągłym podenerwowaniem, wkurwianiem się. po co mi to choć szkoda, że często się tak późno do pewnych wniosków dochodzi… przespanie się z .. hmmm.. problemami, też mi pomaga. kiedyś słabo sypiałam, teraz lepiej choć jeszcze męczą mnie głupoty i koszmary.

czytałam dziś, że kolejny pojeb zagłodził psa. przywiązał amstaffa do kaloryfera i bezczelnie głodził. pierdolony szczyl, ciekawe jakby jego tak przywiązać… inny debil podpalił kota. no szlag mnie jasny trafia. nie rozumiem, sorry za przekleństwa ale kurwa mać do chuja nie rozumiem dlaczego ludzie są tak bezmyślni, czy są naprawdę z gruntu źli i okrutni? naiwnie się wierzy, że człowiek jest z natury dobry. gówno prawda. zawsze zbyt emocjonalnie podchodzę do takich sytuacji.

zrobiłam sobie gorącą czekoladę na wyciszenie, kolejny krótki wieczór, jutro znów robota, rzygam już tą rutyną. no, trochę posmęciłam. wystarczy. od weekendu muszę nabrać jakiegoś pałera bo oszaleję.

17 myśli na temat “nic mnie nie dziwi już.. ?”

  1. U mnie jutro organ kontrolny. Przez dwa dni nie miałem czasu po dupie się podrapać, o zasianiu czegoś na blogu nie wspominając. Ech, kurwa …

    Polubienie

  2. Ja oglądałam za to reportaż o „matce”, która zaraz po urodzeniu utopiła dziecko w latrynie, także doszłam do podobnych wniosków…

    Polubienie

  3. Wiesz jak to jest, niby wszyscy są „kochani” dookoła, ale jak to śpiewa Slipknot (jak ktoś nie lubi – trudno :P) „People=Shit”. Niestety, dla mnie Ci ludzie od zagłodzonego psa, czy Husky’ego, któremu urwano łeb, czy od psa na łańcuchu podpalonego we własnej budzie to właśnie taki Shit. I trudno. Nie wygramy z nimi, można jedynie próbować zapobiegać. Smutne, ale prawdziwe ;/

    Polubienie

  4. naprawdę, podejeście na „mam na to wyjebane” jest niestety niezbędny w dzisiejszych czasach, ja i tak za dużo się wszystkim przejmuje, ale widzę jak jest mi lżej jak olewam niektóre rzeczy więc po części cię rozumiem :)

    Polubienie

  5. Ludzie są beznadziejni, a ja jestem nieodporna na to. I nie umiem nabrać odporności :(
    Jak znajdziesz jakiegoś dobrego pałera – daj cynka, bo mnie się zdaje, że taki nie istnieje. No, koniec narzekania, idę spać. Dobrej nocki.

    Polubienie

  6. Wiesz, szkoda zdrowia. Szkoda nerwów. Wiem, że to trudne, ale mi się udało zobojętnieć na panujące wokół mnie idiotyzmy, absurdy, chamstwo i podłość. Nabrałam pokory do tego, co mam. Nie chce mi się już walczyć. Nie chce mi się podnosić głosu. Zwątpiłam. Idee są piękne, ale na papierze. Mnie się ostatnio nic już nie chce. Czuję się wypalona wewnętrznie. I mimo, że mam dość prozy życia, rutyny i marazmu, wiem, że niewiele mogę zmienić. Nie mam możliwości. Nie mam szans. Smutne to, ale prawdziwe.

    Polubienie

  7. papierowa
    nie mozna olewać wszystkiego, tylko wybiórczo staram się to na co nie mam wpływu. bo co z tego, że ponarzekam, powyzywam, poprzeklinam, takiemu pojebowi mądrości to nie doda ani zła nie wytępi.

    Polubienie

  8. Beatrix
    nie wiem czy znajde pałera bo dzisiejszy dzien mnie dobił, a i po niedzieli zapowiada sie chujnia jeszcze gorsza. Trzeba obrac strategie wielkiego dystansu i tyle. Tez nie umiem nabrac odporności ale wiesz.. pewnych rzeczy się nie zmieni, więc po co się dalej pozwalać ”ranic’.

    Polubienie

  9. matylda
    zazdroszcze – ja dopiero doszlam do wniosku ze należałoby, ale jeszcze nie umiem. Nadwrazliwosc nieco mnie przytyka. I nie chcialabym do konca tracic nadziei, złudzeń, tyle że chuj z tego skoro moja nadzieja nic nie daje. Jak to spiewa Nosowska „jedyna matką jaka znasz, jest nadzieja – głupią matke masz”. Tia z tym wypaleniem to tez rozumiem. Bardzo nawet i sciskam mocno. Może kiedyś nabiorę więcej sił, może.. aktualnie ich nie posiadam.. albo po prostu nie widzę sensu. Nie wiem.

    Polubienie

  10. Oto nasza rzeczywistość, anno domini, człowiek rodzi się, dorasta, dojrzewa, a następnie powinien zaliczyć dobrą terapię żeby ŻYĆ. Żeby się nie znieczulać alkoholem, snem, obojętnością…

    Polubienie

  11. Ja myślę, że życie nas zmusiło do pewnych postaw, choć czasem się jeszcze buntujemy. Wolność, jaką nam dano, wypaczono. Ci, którzy afiszują się wartościami, gówno o nich wiedzą. Łudzimy się jeszcze, owszem, ale wiemy, że to życie jest tyle warte, co zeszłoroczny śnieg. Jedyna myśl warta uwagi, to przeżyć je tak, by czuć się w miarę dobrze, bo o totalnym zadowoleniu i szczęściu mowy nie ma. Zawsze ze mnie była pesymistka. Ech…

    Polubienie

  12. masz wiele racji. ja zawsze byłam taką idealistką i bardzo naiwna. Teraz po latach obserwacji, doswiadczen widzę że to wszystko jest takie jakie jest i nie ma nadziei na większe zmiany. I masz rację, ważne by swoje własne życie przezyć w mądry i w miare szczesliwy dla nas sposób.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.