„MAKALU – piąty co do wysokości szczyt świata. Położony w Himalajach Wysokich, na granicy Chin i Nepalu, 20 km na południowy wschód od Mount Everestu. Osiąga wysokość 8463 m n.p.m.. Zbudowany jest z gnejsów, granitów i skał osadowych. Silnie zlodowacony – granica wiecznego śniegu powyżej 5700 m n.p.m.” (wikipedia.pl)
Książka Andrzeja Machnika „Na zachodniej ścianie Makalu” to kolejna pozycja z biblioteki z przyżółconymi kartkami i kurzem wśród stron. Widać, że dawno nie wypożyczana, a szkoda, bo wiele w niej odwagi, pasji i hartu ducha. Polscy wspinacze mają w sobie to „coś”, ambicje, determinację, chęć zadania sobie trudu i pokonywania nie tylko biurokracji lat 80tych, transportu wszystkich „bambetli” z Polski, ale pokonywania i własnych możliwości. Nie ma tu pięknego języka i opisów cudownych widoków, ale jest walka, trudne decyzje, żargon górski i wulgaryzmy, ale przecież w takich emocjach używa się zupełnie innego języka niż normalnie.
Makalu to „najprzystojniejszy” szczyt Himalajów, o regularnych rysach, w kształcie piramidy. Piękna, ale bardzo niebezpieczna góra, której zachodnią ścianę w 1982 roku próbuje zdobyć polsko – brazylijska ekspedycja. W ekipie pojawiają się takie nazwiska jak Czok, Skorek, Machnik (czyli autor) Heinrich, Baranek, Kuraś, Szulc, Bilczewski…. Ważne nazwiska.
Wspinaczka to trudna, pełna poświęceń. Wiele dzieje się po drodze, jedni idą, inni zostają. Ginie jeden z kolegów – Tadeusz Szulc. Jest wiele pytań, co zrobić ze zwłokami kolegi, czy się przypadkiem nie wycofać z dalszej wspinaczki? Jak się zorganizować? Jak sprawić by ambicje nie wzięły góry nad pokorą i szacunkiem dla gór i dla reszty ekipy.
Czok, Skorek i Machnik postanawiają zaatakować szczyt. Jednak Skorek i Machnik wycofują się w ostatniej chwili – zamieć śnieżna nie pozwala im przekroczyć 8300 m. – jedynie Czok zostaje w obozie „czwartym” skąd postanawia samotnie uderzyć na szczyt. Po 5-godzinnej wspinaczce koledzy słyszą w bazie z radiotelefonu „Dzień Doberek ze szczytu” :) (tego w książce akurat nie ma, ale gdzieś w necie znalazłam). Andrzej Czok jest drugim po Jerzym Kukuczce, który rok wcześniej (1981) zdobył Manalu, Polakiem, jakiemu udało się wejść trudną zachodnią ścianą na ten piękny ośmiotysięcznik.
Czok ginie w 1986 na Kanczendzondze.
Ileż cudownych, odważnych osób zabrały nam góry…
Co do Twojego ostatniego zdania… zbyt wiele. Miałam okazję uczestniczyć, podczas festiwalu filmów górskich, w krótkim wywiadzie z Olgą Morawską (prezentowała slajdy dot. jej zmarłego męża i opowiadała przeróżne historie z ich życia). To już tyle czasu od tragedii, a ileż było cierpienia w tym, co mówiła – nie da się tego opisać. Ale jedno mnie urzekło, opowiadała o pasji swojego męża z takim zapałem i takim zaangażowaniem, że aż serducho ściskało. To się nazywa miłość… :)
PolubieniePolubienie
Mówisz o biurokracji, a dzisiaj wielu himalaistów narzeka, że większą przeszkodą jest zdobycie funduszy na wyprawy.
„Ileż cudownych, odważnych osób zabrały nam góry…” – powymądrzam się trochę ;-) i zważywszy na ich pasję powiem w ten sposób:
„Ileż cudownych, odważnych osób zostało w górach…”.
PolubieniePolubienie
Ja kiedys oglądałam wywiad jaki przeprowadził Szymon Hołownia z Olgą na temat śmierci, żałoby. Widziałam że stara się mowić o tym ciepło, z uśmiechem (jakkolwiek to brzmi) ale sama przyznała że spycha to wszystko w najdalszy kąt świadomości, tak jak okruchy pod dywan, żeby nie myśleć. I fakt, pasję ma i ona, jak opowiadała o Piotrze to się poryczałam.
PolubieniePolubienie
Wtedy przeszkodą też były fundusze, ci wszyscy uczestnicy ekspedycji imali się np malowania kominów albo pracy na jakichś durnych wysokich konstrukcjach po to by uciułać jakieś pieniądze. Teraz to mi się wydaje że to wszytsko za bardzo się komercjalizuje a ludzie bardziej wymyślają sobie problemy niż w rzeczywistości je mają. Nie wszyscy oczywiście.
A co do ostatniego zdania – tak, masz rację, patzrąc z punktu widzenia samych wspinaczy którzy tam zostali. Ze względu na ich pasję to :”zostali” bo pewnie i taknie wyobrażali sobie innego rodzaju śmierci. Mówiąc „zabrały” miałam na mysli bardziej stratę dla naszego himalaizmu.
PolubieniePolubienie
Ja miałem okazje słuchać jej wywiadu w radiowej Trójce. Opowiadała o pasji Piotra Morawskiego i życiu z człowiekiem z pasją górską naprawdę niezwykle.
Wczoraj miałem okazję być w Tatrach i lawina z Koszystej zabiła trzy osoby :(. Niestety, ale ryzyko śmierci jest wkalkulowane w ten sport. I przeważnie ludzkie błędy się do tego przyczyniają, co dotyczy zarówno amatorów i profesjonalistów.
PolubieniePolubienie
ano niestety, ryzyko jest zawsze. O tej lawinie słyszałam w tv. Ech, tylko mowili o 1 osobie a ze 2 w szpitalu, nie wiem, jesli zginely 3 to tragedia. CO tu dużo mówić..
PolubieniePolubienie