„Córka polarnika. Zapiski z krańca świata” Kari Herbert

W dobie internetu, komputerów, telewizji i wszelkiego rodzaju gadżetów potrzebnych nam do szczęścia, mówiąc ogólnie, nie wyobrazilibyśmy sobie życia na bezkresnym mroźnym pustkowiu Grenlandii, gdzie jedyną rozrywką, jest zabawa ze szczeniakami husky a o słodyczach, pizzy, piwie, komfortowej toalecie i wygodnym łóżku możemy tylko pomarzyć.

Zadowolilibyśmy się tłuszczem wieloryba bogatym w witaminę C, mięsem morsa bądź foki?  Oczywiście, pamiętajmy że nie każde mięso nadaje się do spożycia po ugotowaniu. Wtedy spożywa się je albo surowe wysysając krew albo wysuszone. Dodatkowo moglibyśmy sobie zrobić gulasz z narwala, o ile go jakiś mężczyzna by nam go upolował. Harpunem oczywiście, nie inaczej. Czasem trafiłyby się jakieś ptaki typu alki lub kiviaki, z których można byłoby zrobić potrawkę albo coś na kształt zupy. A pamiętajmy, że oprócz nakarmienia całej rodziny/ plemienia, mielibyśmy również do nakarmienia stado psów husky, z jakimi byśmy żyli, które by dla nas polowały, węszyły niebezpieczeństwo, ciągnęły sanie po skutych lodem kilometrowych połaciach pustynnej Arktyki.

Na Grenlandii i wyspie Herberta, rodziny żyją sobie razem, opiekując się wspólnie dziećmi, od posiłku do posiłku, od polowania do polowania. Kobiety mają swoje zadania i obowiązki, mężczyźni swoje. Wszyscy żyją w zgodzie z naturą, szanując ją, ucząc się z niej korzystać, zadowalać się tym co mają.

Autorka książki – Kari Herbert, córka słynnego polarnika sir Wally’ego Herberta (tata z córką na okładce)- spędziła na krańcu świata dzieciństwo:  beztroskie, w cieple foczych skór,  w towarzystwie babci, dziadka, siostry, dzieci sąsiadów i bezkresnego lodu i śniegu, mieniącego się różnymi kolorami w zależności od pory dnia. Dla nas, mieszczuchów, trudne do wyobrażenia życie. Rodzina Keri spędziła tam w sumie 2 lata – od momentu szalonej decyzji  rodziców Kari, kiedy to z małym niemowlakiem decydują się na wyjazd z Londynu i życie wśród śniegu i mrozu. Rozpoczynają życie wśród narodu Inughuitów, ucząc się ich trudnego dialektu, morderczo walcząc o przetrwanie wśród trzaskających mrozów, przyzwyczajając się do ciągle panującego dnia lub wiecznej ciemności.

„Dziecko ma szczególną łatwość w kontaktach z ludźmi i ze światem. Nie czuje żadnych barier i dlatego opowieść o Grenlandii z perspektywy dziecka może być dużo ciekawsza niż relacja doświadczonego podróżnika” – napisał o „Córce polarnika” Marek Kamiński we wstępie do książki.  I tak jest. Po latach, Kari powraca na wyspę aby skonfrontować rzeczywistość ze wspomnieniami z dzieciństwa. Patrzymy jak wygląda ten magiczny surowy świat, pełen wierzeń, kultu, mitów, tradycji i zwyczajów jakże różnych od nam znanych.

„Inughuici wierzyli, że zorza polarna utkana jest z dusz martwo urodzonych dzieci, które tańczą i graja w piłkę swoimi pępowinami”.

Teraz widzimy jak cywilizacja i postęp kruszy i niszczy kryształowo-lodowy świat małej Kari. Domy zaopatrzone w wielkie telewizory, w pokojach nastolatek plakaty Britney Spears, lodówki, supermarket, alkohol. Miasteczko Qaanaak (dawniej Thule) w niczym nie przypomina osady sprzed wielu lat. Kolorowe domki z pełnym wyposażeniem są czymś kompletnie nowym dla małej Kari.

Niemniej jednak, Kari stara się na nowo odkryć świat jaki zapamiętała, udaje się na wyspę gdzie spędziła dzieciństwo, czy tam odnajdzie to czego szuka? czy mimo tego iż świat Inughuitów wygląda dziś zupełnie inaczej, pojawią się znajome elementy, które sprawią, że 30letnia już  Kari z zaróżowionymi od mrozu policzkami i spękanymi ustami uśmiechnie się i poczuje jak w domu?

Bardzo polecam, fascynująca podróż z mnóstwem ciekawostek, aż ma się ochotę założyć grubą kurtkę z foczej skóry z kapturem obszytym futrem, kilkanaście par skarpet, uszyte z futra buty i rękawice i udać się do Ultima Thule, na kraniec świata. A tutaj znalazłam wywiad z autorką.

Dziękuję wydawnictwu Carta Blanca za udostępnienie egzemplarza.

16 myśli na temat “„Córka polarnika. Zapiski z krańca świata” Kari Herbert”

  1. O! Istnieje jeszcze raj na ziemi :) Czytałam o tej książce w „Książkach” i bardzo chętnie ja przeczytam. Serdeczności na niedziele :) (wybrzmiało prawie jak „Słowo na Niedziele”) :)w każdym razie dobrej końcówki weekendu :)

    Polubienie

  2. bardzo, bardzo fajne książki w tej serii wydają.
    Grenlandię chętnie bym odwiedziła, ale mieszkać tam – nigdy, mowy nie ma. zresztą chyba nie jestem w tym osamotniona, biorąc pod uwagę ogromny kłopot z alkoholem, jaki na tej wyspie mają.

    Polubienie

  3. no dokładnie. odwiedzić tak ale mieszkać – nie mogłabym.
    A ksiazki z tej serii są swietne, co prawda znam narazie dwie a trzecia stoi na półce „Geografia szczęścia” Weinera :) ale mam nadzieję,że się nie zawiodę :)

    Polubienie

  4. Czekałam na tą recenzję u Ciebie już od jakiegoś czasu. Teraz wiem jeszcze bardziej, że chcę przeczytać i jeszcze skończy się to jutrzejszym zakupem w księgarni – wtedy będziesz mieć na sumieniu mój portfel ;)

    Polubienie

  5. Dzięki za linka do wywiadu, przeczytałam z przyjemnością. A książkę przeczytam, jak się trafi okazja pożyczenia.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.