wtorek

ależ wczoraj był koszmarny dzień. dzisiaj już jest lepiej a ja wiem, że mam tendencję do wyolbrzymiania pewnych rzeczy i problemów – na to nakłada się zbyt emocjonalne podejście. potem jest jak jest, że się wkurzam, wyładowuję na innych, chodzę jak bomba albo wybucham w najmniej odpowiednim momencie. rzadko mi się takie wybuchy złości zdarzają, bo generalnie wolę zdusić w zarodku, ale czasem no nie ma siły.. potrafi mnie z równowagi wyprowadzić najmniejszy drobiazg, tak jak wczoraj rano baba w autobusie, której miałam ochotę przywalić. już tyle razy sobie powtarzałam, że potrzeba mi większego dystansu, ale ciężko z dystansem, gdy ze wszystkim człowiek musi radzić sobie sam. cóż. ameryki nie odkryłam, bo tak czy tak, zawsze ze wszystkim radzić trzeba sobie samemu tak naprawdę. czasem pomoc bliskich, rada, pomaga ale nikt przecież nie siedzi w naszej głowie i nie układa nam wszystkiego, tylko sami musimy.

w każdym razie mam nadzieję, że więcej takich notek nie będzie, nie lubię uzewnętrzniać się tu za bardzo, bo czasem to jest zwyczajnie niepotrzebne, albo zwyczajnie chwilowe, a ktoś czytając notkę myśli ,że mam bóg wie jakie problemy ze sobą. tyle, że z natury jestem osobą raczej zamkniętą,  ciężko do mnie trafić, a tutaj jest mi o dziwo łatwiej coś z siebie wywalić, w sumie nie wiem czemu. w tzw. realu chyba nie mam za bardzo osoby której mogłabym tak prosto z mostu się wypłakać, czy ponarzekać. bo też nie chcę nikogo obarczać swoimi problemikami, na które ktoś patrzy z góry albo przymyka oko.  kwestia doświadczeń. często jest tak, że  nie ma w tym danym momencie nikogo, komu można byłoby pomarudzić,  zostaje blog, e-mail. dziwne nie? chociaż ja wiem, czy dziwne… może po prostu lepiej się czuję „wypisując się”. często zwykły banalny komentarz w stylu „nie martw się będzie dobrze” albo jak Dabarai mi napisała, że przesyła mi kawał ciacha wirtualnie, wpływa kojąco.. chociaż taki komentarz może wydać się innym banalny czy napisany od niechcenia, byle coś napisać. dla mnie tak to nie wygląda i za każdy taki jestem wdzięczna.

no nic, wygadałam się, dziękuję za uwagę, a co sobie pomyślicie to już nie wnikam :D

19 myśli na temat “wtorek”

  1. Nic sobie nie pomyślimy, to całkowicie naturalne :). A wygadać się trzeba, nawet jak to stos negatywów i złości. I dobrze, że wtedy taki blog jest. To takie nasze miejsce, gdzie tylko od nas zależy co będzie, jak to traktujemy i czy nam się do czegoś przydaje, czy nie. I jak przydaje się, by sobie ulżyć to dobrze, bo chyba lepiej tutaj, niż na obcej kobiecie, nieważne jaka by była :). Cieszę się, że dzisiaj dzień lepszy :). Jutro życzę jeszcze lepszego :).

    Polubienie

  2. Cieszę się, że już jest lepiej. Nie komentowałam wczoraj, bo i nie za bardzo wiem co w takich sytuacjach powiedzieć, zawsze mnie to przerasta, nie wiem nawet jak się zachować gdy płacze przy mnie ktoś bliski. Może też dlatego, że jak mi samej coś się stanie to po prostu nienawidzę jak jeden z drugim nade mną siądze i pierzy, że będzie dobrze. Zwłaszcza gdy wiem, że nie będzie. Na następny raz będę musiała potraktować Cię po swojemu i po prostu przytulić, choćby wirtualnie.
    Co do wygadywania to ja niestety też jestem z typu tych co trzymają wszystko w środku i nie lubią się uzewnętrzniać, na czym zresztą zawsze cierpi mój M., bo wyżywam się, a on nawet nie wie za co. W takich momentach cieszę się, że chociaż jego jednego mam, inaczej to by mnie chyba musieli w pokoju bez klamek zamknąć :/

    Polubienie

  3. Każdy ma swoje złe dni,jedni rzadziej,inni częściej…tak jak ja.Tylko ja mam dodatkowo taki problem,że o mojej „wewnętrznej rozpierdółce”wiem tylko ja,a dla świata jestem miła,ładna i powabna.Ale wszystko przede mną,uczę się uzewnętrzniać swoje emocje ;)
    Pozdrawiam wiosennie :)

    Polubienie

  4. właśnie Ci pizdłam mejla, a potem tu wlazłam, widzisz sama z siebie, a nie dlatego, że tu napisałaś.
    ciasta nie mam, bo nie chcę mi się go piec, chociaż plan na ciasteczka dziś był.
    co ja chciałam? aha. tuli tuli ;]

    Polubienie

  5. oby :) poki co mam nieco ściśnięty żołądek z nerwów, ale to minie po 16tej mam nadzieję, bo wtedy okaze sie coś czym się właśnie denerwuję w tym momencie najbardziej, sprawa rodzinna. ech

    Polubienie

  6. Oj, znam to, znam, łatwiej na blogu czasem, chociaż mi ostatnio już trudniej, bo właściwie większość znajomych na niego zagląda, więc tak jakoś głupio się za bardzo uzewnętrzniać:/ Ale rozumiem jak to jest, a, i jeszcze powiem Ci, że czasem mi się od razu robi lepiej, jak zajrzę do Ciebie i widzę, że prawie jakby w moim imieniu przywaliłaś:D Ściskam!:)

    Polubienie

  7. Jeśli choć trochę pomoże Ci to rozładować emocje, to pisz, możesz wszystko i dobrze jest mieć takie miejsce. W sytuacjach stresowych i ekstremalnych, mogę liczyć na przyjaciółkę, nie rodzinę, bo zbyt emocjonalnie podchodzi do pewnych spraw, nie na znajomych i znajomych znajomych, ci są tylko publiką, żądną sensacji lub krwi.
    Głowa do góry :), nie ma tak, żeby ciągle wszystko się waliło, kiedyś przestanie.

    Polubienie

  8. C.S
    no właśnie mnie się przydaje :) co najśmieszniejsze, statystyka mi skacze przy takich notkach do poziomu jakiegoś dziwacznie dużego.. hmmmm.. ;) Dzięki

    izusr
    :)) mnie pokoj bez klamek przeraża, dlatego wolę się wyładować czasem porządnie :)

    Evita
    emocje trzeba wywalać czasem brutalnie bo by nas zabiły. Czasem muszę bo po prostu bym zwariowała. Ale wtedy lepiej być z daleka :) Pozdrawiam

    Polubienie

  9. A ja bardzo, bardzo lubię Pani bloga. Czytam od dawna, komentarz piszę po raz pierwszy. Imponuje mi Pani swoim oczytaniem, dowcipem, pewną bezkompromisowością (przynajmniej ja tak Panią odbieram i uważam to za duży atut!), odwagą!!!
    Pozdrawiam najserdeczniej. Monika

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.