„Lód w żyłach” Yrsa Sigurdardottir

Jedna z moich ulubionych autorek napisała kolejną bardzo dobrą książkę umiejętnie łącząc wątek kryminalny z tradycjami, wierzeniami i obyczajowością mieszkańców Grenlandii. Dzięki umiejscowieniu akcji na dziewiczych terenach tej lodowej krainy uzyskujemy mroczny, często wręcz klaustrofobiczny klimat.

Kiedy 7 osób gniecie się w jednym budynku, a za oknem huczy wichura i zamieć śnieżna, słysząc różnego rodzaju dźwięki można popaść w obłęd. Kiedy do innego budynku można dojść jedynie trzymając się  liny przywiązanej od jednego domu do drugiego, można dostać paranoi, bo wiadomo, że puszczając się tej liny w czasie zamieci, możemy zabłądzić, zgubić drogę, zamarznąć i umrzeć na groźnym pustkowiu, a tam nie daj bóg trafić jeszcze na otwór w lodzie, z którego wystaje ludzka ręka.

Straszne prawda? uwielbiam takie książki, gdzie mroczne tajemnice wychodzą powoli na jaw, często zupełnie przypadkiem. Bohaterka książki – prawniczka specjalizująca się w sprawach rozwodowych: Thora, jedzie na Grenlandię przecież nie po to by prowadzić śledztwo, ale po to by pomóc swojemu partnerowi życiowemu: Matthew. Pewna firma zleca odwierty na terenie gdzie występuje molibden, ważny dla utwardzania stali. Na tym terenie ma powstać kopalnia, która dałaby zatrudnienie ludziom z okolicznych wiosek. Trzej pracownicy firmy jednak giną w dziwnych okolicznościach, a reszta ekipy rezygnuje z niewiadomych powodów z dalszej pracy. Wobec takiego obrotu sytuacji firma jest narażona na ogromne odszkodowania z powodu niewykonanego zlecenia i tym właśnie ma zająć się Matthew.

Thora jak to kobieta – roztrzepana nieco (bo zamiast ciepłych ciuchów na Grenlandię zapakowała do walizki głównie szpilki i jedwabne bluzki ;)) ciekawska, pełna pomysłów, lubiąca różnego rodzaju zagadki, lubiąca ironizować, szczególnie do swojej współpracowniczki Belli  – nie bardzo ma ochotę na podróż do lodowego pustkowia, ale kiedy już tam trafia…….hmmmm, zaczynają się dziać dziwne rzeczy, odnajdywane są co rusz ludzkie kości i nie tylko.

Na domiar złego ekipa zostaje odcięta od świata, a mieszkańcy okolicznej wioski nie wykazują chęci pomocy, gdyż teren bazy to dla nich ziemia przeklęta. Dlaczego? Czy w takich okolicznościach da się normalnie pracować? Co się stało z poprzednią ekipą?

„Ludzie z natury są dobrzy, to okoliczności czynią ich złymi”.

Na bezkresnym, mroźnym terenie, kiedy słyszysz ciągłe huczenie wiatru, kiedy lodowe igiełki wpadają ci dzień w dzień do oczu, kiedy musisz ciągle pamiętać o grubej kurtce i o tym by nie przemoczyć butów, kiedy dzień w dzień patrzysz tylko na lód  – nie zawładnęłoby tobą szaleństwo? Prawdą jest, że mała społeczność bywa niebezpieczna, często ludzie przebywający długi czas wśród tych samych twarzy: obojętnieją, wpadają w depresję, w obłęd, uwalniają najgorsze instynkty, a gdy jeszcze do tego pojawiają się … dusze zmarłych?

Egzemplarz dostałam od wydawnictwa Muza. Serdecznie polecam, bardzo ciekawie przedstawiona kultura i wierzenia Inuitów, klaustrofobiczny i mroczny klimat.

„Lód skrywa wiele, ale niczego nie zniszczy. W końcu oddaje to co pochłonął”

23 myśli na temat “„Lód w żyłach” Yrsa Sigurdardottir”

  1. Naprawdę świetna recenzja tej, momentami bardzo przerażającej, książki. Sama podczas lektury w napięciu śledziłam ciemność okrywającą moje mieszkanie. A ponieważ nie znoszę mrozu, zimna to odczuwałam podwójny dyskomfort.

    Skoro Yrsę (nazwisko jakoś tam nie zapada mi łatwo w pamięć:P) uważasz za jedną ze swoich ulubionych autorek to koniecznie muszę przeczytać też inne jej powieści.

    Pozdrawiam :)

    Polubienie

  2. Uwielbiam Thorę! To jedna z tych postaci, które w literaturze lubię najbardziej :)
    Mam na oku ten tytuł, żeby bliżej poznać autorkę, którą znam dotąd wyłącznie ze ‚Spójrz na mnie’. Już nie mogę doczekać się lektury :)

    Polubienie

  3. Świetna, przekonująca recenzja! Mam tę książkę na półce i w tym momencie aż mam ochotę sięgnąć po nią i zabrać się za czytanie. :)

    Polubienie

  4. Mmm. Zachęciłaś mnie jak rzadko (zwykle nasze gusta czytelnicze nieco się rozmijają, chociaż lubię Twoje recenzje :D). I czułam ten wiatr i igiełki lodu i wszystko… Świetna recenzja. Na pewno książkę przeczytam, tyle tylko że nie wiem kiedy. Ale będę o niej pamiętać :).

    Polubienie

  5. Kojarzę kilka tytułów tej autorki – czy ta książka to część serii, czy odrębna powieść? Bo mnie ta kultura i wierzenia Inuitów zainteresowały i nie wiem, czy wystarczy dotrzeć do tej książki, czy trzeba szukać jakiś wcześniejszych części :)

    Polubienie

  6. odrębna, chociaz czytam po kolei bo losy Thory są rozbudowywane w każdej książce – ale jesli chodzi o kulturę i wierzenia Inuitów to ja polecam „Córkę polarnika” o której kiedys pisalam.

    Polubienie

  7. Ja w końcu wyszperałem w bibliotece „Trzeci znak” i niedługo się z panią Sigurdardottir zapoznam . Mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie. Swoją drogą przy czytaniu nazw i nazwisk islandzkich można sobie język „połamać”.

    Polubienie

  8. Futbolowa
    :))) zaczelas od ostatniej :)) ta dopiero przede mną bo sobie czytam po kolei. Ale z czystym sumieniem polecam. Najlepsza z wczesniejszych oprocz Lodu w żyłach to „Weź moją dusze” wg mnie :)

    hiliko
    :))) polecam

    C.S oj no nie chwal mnie tak bo sie zawstydze :D:D:D

    Polubienie

  9. Obaczym, wszak większość tego co z północy czytałem dobre i bardzo dobre było :)
    Bloga nie mam, choć kiedyś myślałem o tym. Teraz to bym musiał chyba po nocach ślęczeć.
    Notoryczny brak czasu. Cholera im człowiek starszy, tym szybciej mu życie ucieka. Paradoks jakiś! Ble!

    Polubienie

  10. Grzesiek, ano życie. Praca zabiera 3/4 dnia a potem to tez albo czasu mało albo sie niewiele chce. Ja juz czuje sie zmeczona rutyną blog to taka odskocznia:-) poniekąd. Pozdrawiam

    Polubienie

  11. Tego tomu mi brak w kolekcji. Przeczytałam dwa pierwsze i jestem teraz zafascynowana Islandią. Co zresztą znajdzie swoje odzwierciedlenie w osobnej notce :)
    A nazwy są dość proste: Sigurdardottir to po prostu córka (-dottir) Sigurdara. Z kolei jej dzieci nie będą już takiego nazwiska nosić, ale Yrsasdottir dla córki lub dla syna Yrsasson (chyba, że wybiorą imię ojca do stworzenia takiego przydomku). Bardzo plemienne i klasyczne w formie w każdym razie ;)

    Przyłączam się do pochwał dla autorki – warto poznać jej książki!

    Polubienie

  12. Ach, nazwiska od imion? Nie spodziewałam się, to takie odmienne od tego, do czego jestem przyzwyczajona :)
    Yrsę grenlandzką mam już w schowku :)

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.