Nie za długa, napisana w sposób przyjemny, bez nadmiernej egzaltacji i zachwytów nad cudownością innego kraju, książka. Uwiodła mnie właśnie tą normalnością i naturalnością. To nie jest, dzięki Bogu, książka, która opiewa wszystko co autor/autorka napotka na swej drodze (biorąc pod uwagę książki o Toskanii, Prowansji itp), jest tu nieco ironii, trochę krytyki, wiele trafnych obserwacji być może dla nas nieco zbyt uszczypliwych, ale bierzmy poprawkę, że obserwacji dokonują Skandynawowie. Każdy ma swój własny punkt widzenia przecież…
Autorzy – małżeństwo: ona ze Szwecji, on z Finlandii, mając już po ok. 50 lat, decydują się zostawić zimną północ i osiedlić się na greckiej wyspie Lesvos w miasteczku Sigri. Piękne to miejsce, błękitne morze, białe domy, niebieskie okiennice, spokój, wiatr i słońce. Żyć nie umierać, wystarczy tylko zakupić od sąsiadów używane mebelki, dodatkowo sprowadzić trochę nowszych z Ikei ;) do świeżo zakupionego, wyremontowanego domu, wprowadzić się i żyć do końca życia jak podczas sjesty. Mieszkańcy są przyjaźni, na ulicy pozdrawiają się słowem „kalimera”, na stokach pasą się czarne i białe owce – sielanka.
Nigdy mnie w stronę Grecji nie ciągnęło, chociaż kultura i kuchnia przedstawione przyjemnie, dodatkowo śmiesznie opisane przyzwyczajenia mieszkańców, kierowców autobusów, którzy lubią sobie podpalać peta wlewając benzynę, a potem kopcić w autobusie mając nad głową olbrzymi napis No Smoking. Hałas motorynek, skuterów, wąskie uliczki, gdzie auta wymijają się jakimś dziwnym zrządzeniem losu, posiłki rozciągane w czasie do granic możliwości, występuje grzebanie sąsiadowi w talerzu, uznane za zupełnie normalne, są obserwacje turystów z innych krajów, obgadywanie ich zarówno przez Greków jak i przez autorów książki. Trafne niezwykle były te obserwacje, dość sarkastyczne jakby para autorów uważała się za najwspanialszych na świecie, ale generalnie … nie przeszkadzało mi to. Sama bywam wredna i złośliwa, więc… a ironia i sarkazm to cechy, które bardzo u ludzi sobie cenię i lubię. Może to dziwne ;)
W każdym razie książka bardzo mi się podobała. Lubię takie przyjemne opowieści. Jeśli fascynuje Was Grecja i … dlaczego w krowich oczach można ujrzeć cały świat – sięgnijcie po odpowiedź. Narracje prowadzi raz pani Joanna a raz jej mąż Mikael, co dodaje oryginalności.
Dodatkowo powiem, że książka jest bardzo ładnie wydana. Zarówno na okładce jak i wewnątrz na wielu wielu stronach pojawiają się akwarele Andrzeja Płoskiego. Przykładem zbiorcza fotka kilku z nich. Polecam.
Spędziłam łącznie dwa miesiące w Grecji kontynentalnej i muszę przyznać, że jest to bardzo fascynujący kraj. Obecnie moim marzeniem (do tej pory niestety niespełnionym) są wyspy greckie, z których praktycznie każda jest inną krainą.
Zaintrygowałaś mnie tą książką – będę musiała jej poszukać na księgarnianych półkach.
Pozdrawiam :)
PolubieniePolubienie
Hmm.. mam wrażenie, że bardziej niż sama Grecja zafascynowały mnie te krowie oczy :) I to chyba będzie główny impuls, jeśli zdecyduje się po tę książkę sięgnąć ;)
PolubieniePolubienie
O, jak fajnie się różnimy! Dla mnie to była książka przeciętna, najbardziej podobały mi się w niej cudowne opisy jedzenia i jego przygotowywania, poza tym niewiele było w niej dla mnie fajnego.
PolubieniePolubienie
Książka rzeczywiście jest bardzo ładnie wydana. Mnie natomiast tematyka Grecji jakoś nie interesuje, więc nie skuszę się na tę pozycje, choć bardzo ładnie ją opisujesz.
PolubieniePolubienie
jestem w trakcie czytania i bardzo mi sie podoba
tymbardziej ze ja ze Szwecji :))
PolubieniePolubienie
Coś dla mnie, zdecydowanie ;) Chociaż z lekturą poczekam do jesieni lub zimy, w upał — paradoksalnie — ciągnie mnie gdzie indziej, ale niestety lodówka za mała ;( Chyba zainwestuję w większą X’D Pozdrawiam i już zapisuje tytuł :)
PolubieniePolubienie
O, to jak nie jest tak sielsko i anielsko i na dodatek opisane przez Skandynawów, to się może skuszę :)
PolubieniePolubienie