Czy nadane nam imię określa nasz charakter? Autorka sugeruje, że tak.
Młoda kobieta w ciąży najpierw zabija swojego męża, który według niej jest zbyt przeciętny by żyć. Trafia do więzienia, gdzie rodzi dziewczynkę a potem popełnia samobójstwo. Dlaczego? Tego nie wiadomo. Widocznie sama czuje się zbyt przeciętna by wychowywać swoje dziecko. Dziewczynka otrzymuje przedziwne, oryginalne i wyjątkowe imię – Plectrude, czyli Plektruda. Skąd matce do głowy przyszło takie imię? Jak mówi, nie chciała skazywać dziecka na banalny świat i zamykać mu horyzonty. To mąż pragnął dla dziecka normalnego, banalnego imienia. „Ja przed moim dzieckiem chcę otworzyć nieskończoność. Chcę żeby go nic nie ograniczało, żeby jego imię utorowało mu drogę do niezwykłego losu”.
Po samobójstwie matki, dziewczynka zostaje adoptowana przez niejaką Clemence (siostrę samobójczyni), która ma już dwie córeczki. Pomiędzy Clemence a Plectrude rodzi się miłość, ale z czasem, gdy dziewczynka rośnie, zaczyna mówić, obserwować, uczyć się w szkole, chodzić na balet, gdzie jest małą ‚gwiazdą’ – miłość ta ewoluuje w totalną zaborczość i uwielbienie. Matka traktuje dziewczynkę jak księżniczkę, ubiera ją w dziwaczne sukienki pełne ozdób, które w dziwny sposób bardzo do Plectrude pasują. Plectrude jest kochana przez Clemence miłością „namiętną i feeryczną” a pozostałe córeczki miłością „rozsądną i solidną„, choć sama Clemence uważa, że kocha wszystkie dzieci w jednakowy sposób. Marzy jednak o tym, by to właśnie z Plectrude spędzać jak najwięcej czasu, piec jej ciasteczka, czytać bajki o księżniczkach i tulić bez końca.
Plectrude w takiej atmosferze wierzy w swoją wyjątkowość, poza tym jest piękna, zwiewna, szczupła, jest idealną tancerką. Jest gwiazdą. Bycie przyjaciółką Plectrude to marzenie każdej jej koleżanki z baletu. Jedna z nich Roselyne dostępuje tego zaszczytu. Relacja pomiędzy dziewczynkami będzie dość skomplikowana. Roselyne zauważy, że Plectrude musi cały czas „robić ze swojego życia spektakl, wszystko w musi być monumentalne”. Inaczej jednak odbiera to Plectrude. Jak? Czy jest w tym swoim myśleniu już tak szalona, że nie wie co jest dobre a co złe? Czy faktycznie uważa się za panią całego świata i to wcale nie jest żadna paranoja? Jej nieco surrealistyczna dusza sprawia, że jej zachowanie odbierane jest jako dziwaczne.
Kiedy do klasy Plectrude trafia nowy uczeń Matthieu, chłopiec z blizną na twarzy, dziewczynka zaczyna odczuwać coś nowego….
„Nie wiedziała, jak gwałtowna przemoc towarzyszyła jej przyjściu na świat. Gdzieś w najgłębszych mrokach jej jaźni musiał jednak istnieć obszar, który przesiąkł tą atmosferą zbrodni i krwi, gdyż uczucie, którego doświadczała, chłonąc wzrokiem bliznę na twarzy chłopca, było głębokie niczym pierwotne zło”.
A pierwotne zło tak naprawdę tutaj objawia się w matczynej nadgorliwości, która ma zaspokoić niespełnione ambicje i marzenia. Jeśli pokazuje się dziecku, że świat jest /musi być idealny, bo ono jest idealne, to nie dziwmy się potem, jak bardzo nieoczekiwane zwroty w życiu dziecka przyjdzie nam widzieć…
Poza tym nieoczekiwane jest również zakończenie historii Plectrude. Jak zawsze w przypadku pani Nothomb, uważam, że warto.
„Słownik imion własnych”, Amelie Nothomb, Wydawnictwo Muza 2003, stron 110.
Historia mnie szalenie zaintrygowała, już na samym wstępie daje odczuć zainteresowanie. Szkoda tylko, że taka mało objętościowo książka.
PolubieniePolubienie
Hmmm.. Czytałam tylko „Z pokorą i uniżeniem” tej autorki, więc może warto by było sięgnąć i po inną jej książkę… Akurat rozmiar mi się podoba, mam ochotę na coś cienkiego, tylko musze sprawdzić, czy to wyszło po angielsku… Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
od jakiegoś czasu mam wrażenie, że imię określa charakter… ale może się mylę? mam w planach Nothomb :)
PolubieniePolubienie
Nie wiem – to chyba dziwna książka, ale zaciekawiła mnie Plectrude. Trzymanie dziecka w „szklanym kloszu”, a potem zetknięcie się jego z prawdziwym życiem prowadzi oczywiście do szoku, bezradności…. Najbardziej jednak nie rozumiem tej matki…. Ludzkie działania są niezrozumiałe. Myślę, że chętnie przeczytam „Słownik imion własnych”.
PolubieniePolubienie
Ha, tutaj to idzie w nieco odwrotną stronę.
ja takich matek też nie rozumiem, takich co za wszelką cenę chcą realizować swoje niespelnione marzenia ‚za pomocą’ dziecka, a gdy cos nie daj bóg nie wyjdzie….
Ksiazki Amelie z reguły są dosc dziwne, tą ksiazke sama autorka nazwała „romansem paranoicznym” i do tego o czym zapomniałam napisać, sama również pojawia sie na kartach ksiazki w krotkim epizodzie. Ta kobieta ma tak niesamowite pomysły jesli chodzi o tematykę o orygnalnosc ze albo sie ja uwielbia albo nie rozumie jej szokujacego niekiedy podejscia.
PolubieniePolubienie
Bluedrees
Czasem tez mi sie tak wydaje.. ale powiem szczerze, nie bardzo się na tym znam. Jednak swojemu dziecku na pewno nie dalabym na imie Plektruda czy Gertruda…
Nothomb polecam – to krotkie ksiazeczki. Jak nie podejdzie jedna mozna sprobowac drugiej :))) Ja bardzo lubię tą autorkę.
Dabarai
Z pokorą i unizeniem to w ogole inna bajka :)))
a wyjsc pewnie wyszlo bo to juz stara pozycja
cyrysia
wszystkie jej ksiazki sa takie krotkie ale to sztuka w takiej malej objetosci tyle zawrzeć
PolubieniePolubienie