„Plaża muszli” Marie Hermanson

Czasem bierze się w półki niepozorną książkę, którą można by uznać za proste w odbiorze czytadło, z dwoma dziewczynkami na okładce patrzącymi na morze – a książka okazuje się być ładunkiem emocjonalnym tak dużym, że czyta się ją do późnych godzin nocnych, kładąc się spać o 4tej nad ranem, byle tylko dotrzeć do sedna, do końca tej historii, która niezmiernie poruszyła moją duszę.

„Świat, który przemierza, jest szary. Słońce jeszcze nie wzeszło. Kocha ten świat, gdzie nie ma ani światła, ani ciemności. Niczego dobrze nie widać, nic się na dobre nie skryło, wszystko jest domysłem, niedopowiedzeniem”.

W takim świecie żyje Kristina, otoczona swoimi skarbami znalezionymi w lesie: piórami, muszlami, kawałkami kości zwierząt…, mieszka w małej chatce na pewnej wyspie, samotna, ale szczęśliwa, zespolona z naturą, przynależąca do świata saren, zajęcy, mew i morza. Zanim jednak do tej chatki dotrze, postrzegana będzie jak dziwaczka, którą zapamiętano biegającą po mieście w maskach na twarzy: orła, lisa i wilka.  Kiedy wreszcie je zdejmie zachowa w sobie ducha zwierząt, będzie patrzeć ich oczami, nie będzie się już tak bała, ale nadal będzie stroniła od ludzi, od świata hałasu, niepotrzebnej paplaniny, niepotrzebnych przedmiotów – od świata do którego nie pasuje.

W innym świecie żyje Ulrika – kobieta, którą poznajemy dzięki pewnemu makabrycznemu znalezisku, oraz poprzez wspomnienia jej wakacji z rodziną Gattmanów. Będąc małą zagubioną i zakompleksioną dziewczynką, która przyjeżdża na wakacje z rodzicami do niewielkiej szwedzkiej mieściny nad morzem, próbuje zaprzyjaźnić się z córką Gattmanów – Ann-Marie. Dla Ulriki, dziewczynka jest kimś, kto promienieje dziwnym miodowo – złotym blaskiem, nie jest zwykłą i pospolitą dziewczynką, jest kimś, kto pochodzi z innego świata, gdzie wszystkie rodziny są idealne, niczym z filmu, posiadające ciepłe, przepełnione zapachami pieczonego chleba domy…. Jednym słowem, mała Ulrika szuka miłości, ciepła, chce przynależeć bardziej, mocniej, silniej, a być może nawet Ann Marie staje się jej obsesją i narkotykiem.

„Niektórzy ludzie posiadają do nas klucze. Potrafią otworzyć pokój od zawsze w nas skrywany, ale nigdy wcześniej nie odwiedzany. Mamy z tymi ludźmi szczególną relację, a jesli są właściwej płci i odpowiedniego wieku, zakochujemy się. W innym przypadku jesteśmy oczarowani, uzależniamy się jakkolwiek by to nazwać, ale to właściwie jest to samo”.

Pewnej nocy coś się wydarzy. Coś co wpłynie na życie Ann-Marie i Ulriki,  coś co nie tylko sprawi, że zmienią się ich charaktery, ale także zmieni ich wzajemne relacje. Tajemnicze wydarzenie wywoła konsekwencje zarówno dla Ulriki jak i samotnej zdziwaczałej Kristiny, której poświęcone są osobne rozdziały w książce. Mogę tylko wspomnieć, że w ich życiu pojawi się mała czarnoskóra dziewczynka: Maja – milcząca, żyjąca w swoim własnym dziwnym świecie. „Jej milczenie było znakiem. Że odwróciła się od paplaniny. Że zwróciła się w innym kierunku”. Maja okaże się kimś, w kim wszyscy bohaterowie książki (jak powie Ulrika) przejrzą się jak w czarnym lustrze – takim, które jest ciemne i nieostre, a każdy na to swoje odbicie zareaguje inaczej.

To książka o relacjach międzyludzkich, o poszukiwaniu siebie, o nieprzystosowaniu do świata, napisana pięknym, obrazowym językiem, dlatego czyta się ją tak dogłębnie, bez problemu wyobrażając sobie miejsca opisane w książce, czując powiew wiatru i krzyk mew. Może to dziwne, ale to dlatego nie mogłam się oderwać, myśląc jednocześnie o tym, jak smutne było moje własne dzieciństwo. Nie znalazłam nigdy takiej plaży muszli. 

Marie Hermanson, „Plaża muszli”, Wydawnictwo Słowo/Obraz Terytoria, seria Terytoria Skandynawii, 2008, stron 280.

8 myśli na temat “„Plaża muszli” Marie Hermanson

  1. Już sam tytuł jest piękny. Ja też ostatnio czytałam taką powieść „ludzką”, która niesamowicie wryła mi się w głowę. Czasem to dobrze robi – poczytać o innych ludziach i o tym, że nie tylko ja połowy tego wszystkiego nie rozumiem.
    ;)

    Polubienie

  2. Ostatnia, jaką opisywałam – „Diagnoza”. Tak naprawdę to nie opowiada tylko o chorobie jednej z bohaterek, ale o zmaganiach z losem każdego… Taka też niepozorna książka, mógłby ktoś pomyśleć, że to czytadło, podobnie jak napisałaś na początku, a jednak…. Nie można o tych bohaterach zapomnieć…

    Polubienie

  3. aaa faktycznie, czytałam Twoją recenzję… nie znam kompletnie tej ksiązki.
    fajne jest to ze czasem sie trafi na takie perełki zupełnie z przypadku chociaz jak u mnie to jednak terytoria skandynawii zawsze uwazałam za dobry wybor. a ta plażę muszli dorwalam w matrasie za jakies grosze..
    I uwazam to za jedną z lepszych przeczytanych ostatnio o ile nie w ogóle ksiązek.

    Polubienie

  4. Sprawdzę w matrasie, może jeszcze będzie.
    Ja kiedyś tak kupiłam „Bicz z piasku” za 5zł też w matrasie – wspaniała, z cudowną okładką, pochłonęła mnie – a jaki język….

    I tym miłym akcentem – oby ten tydzień minął jak najszybciej.
    Pozdrówki.

    Polubienie

  5. Czytałam ‚Plażę muszli’ jakiś czas temu. Masz rację, niepozorna książka, chyba nie było o niej głośno w blogowym świecie, taka zapomniana, a jakże wartościowa. Historia osadzona w nadmorskim krajobrazie porusza. Chyba nie ma więcej książek tej autorki (muszę sprawdzić) bo z chęcia przeczytałabym inne powieści Marie Hermanson :)

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.