Wolf Haas jest austriackim pisarzem, który zadebiutował książką „Wskrzeszenie umarłych”, uhonorowaną, jak pisze na okładce, niemiecką nagrodą za najlepszy kryminał. Pojawia się w niej po raz pierwszy detektyw Simon Brenner, który będzie obecny również w następnych książkach Haasa. Znalazłam ją na wyprzedaży za 3.99 zł (czasem zadziwiają mnie te wszystkie kosze wyprzedażowe, gdzie mydło, powidło, ręczniki, filiżanki, majtki i …. książki (mniej lub bardziej dobre)).
Akcja dzieje się austriackim miasteczku Zell am See.
„Z perspektywy Ameryki, Zell jest malutkim punktem na mapie. Ale widziane z perspektywy Pinzgau: czterdzieści hoteli, dziewięć szkół, trzydzieści trzytysięczników, pięćdziesiąt osiem wyciągów narciarskich, jedno jezioro, jeden detektyw.”
Brenner zajmuje się sprawą morderstwa amerykańskiej pary, znalezionej na jednym z krzesełek wyciągu narciarskiego. Starsze małżeństwo zamarzło. Czy na pewno? Czy może jednak doszło do zabójstwa? Policja zarzuciła śledztwo z braku dowodów, natomiast Brenner zaczyna drążyć, nie daje mu ta sprawa spokoju. Rozpytuje mieszkańców, rekonstruuje fakty i rozgrzebuje mroczną przeszłość podejrzanych i mniej podejrzanych osób.
Mamy okazję poznać niewielką społeczność austriackiego miasteczka, która lubi spotykać się w knajpie przy kuflu piwa, grać w eisstocka, chadzać na msze, prowadzić mniej lub bardziej udane interesy, obgadywać Czechów i Niemców, ot – prowadzić zwykłe życie. Zima skuwa mrozem miasteczko, a Brenner – były policjant o ‚wodnistych oczach‚, nieco mrukowaty, ale wrażliwy, tęskniący za dawnym nałogiem jakim są papierosy, lubiący czerwone spódnice („Miała na sobie czerwoną sukienkę z dzianiny. Brenner musiał się wziąć w garść, żeby nie sapać z zadowolenia”) i mający nieco sarkastyczny charakter wydobywa na jaw różne grzechy i grzeszki co poniektórych. Czy rozwiąże sprawę śmierci amerykańskiego małżeństwa?
Książka jest w sumie niezłą rozrywką dla miłośników kryminałów, napisaną tak, jakby ktoś opowiadał nam bezpośrednio historię w stylu „wiesz… i właśnie tak to było, a on zrobił to tak….”. Narrator zwraca się do czytelnika per „ty”, więc jest to niebanalny sposób na ciekawie poprowadzoną fabułę. Niemniej jednak nieco męczący, gdyż narrator często odbiega od sedna sprawy, wprowadzając mnóstwo innych wątków, które powodowały u mnie znużenie i irytację. Tak jak w rozmowie z osobą, która lubi ciągnąć wiele ‚srok za ogon’.
Z drugiej jednak strony to interesujący zabieg, gdyż pozwala na wtopienie się w atmosferę dusznej knajpy i wczucie w rolę słuchacza, któremu ktoś po prostu opowiada historię (dajmy na to, przy butelce piwa) – prostym, czasem wręcz kolokwialnym językiem, niezdarnie kleconymi zdaniami. I jak się mocno skupić, łapiąc wszystkie te poboczne wątki, to wychodzi niezła historia.
Jeśli więc macie ochotę na wysłuchanie kryminalnej opowieści anonimowego gawędziarza, zabarwionej dość cierpkim humorem to polecam.
Kolejne książki Haasa, jakie ukazały się na polskim rynku to:
- Kostucha, 2008
- Przyjdź, słodka śmierci, 2008
- Silentium!, 2011
- Jak zwierzęta, 2011
- Wieczne życie, 2011
- Porwanie, 2012
Wolf Haas, „Wskrzeszenie umarłych”, G+J Gruner + Jahr Polska, 2007, stron 176.
Świetna recenzja, jestem szczerze zainteresowany…
PolubieniePolubienie
Drugoosobowa narracja jest dziwna – czytałam ostatnio książkę z taką właśnie. Po raz pierwszy zdarzyło mi się spotkać w powieści taką narrację. Czy przez całą powieść narrator mówi w drugiej osobie czy tylko we fragmentach?
PolubieniePolubienie
przez całą :) dziwne to
PolubieniePolubienie
Ta narracja tak mnie zmęczyła, że nie skończyłem tej książki. Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
PolubieniePolubienie