„Już w dzieciństwie, gdy mieszkałem niedaleko Bostonu i Maine, słysząc gwizd przejeżdżającego pociągu, prawie zawsze żałowałem, że mnie w nim nie ma. Te gwizdki to była urzekająca muzyka: pociąg jest ruchomym targowiskiem, któremu nie sposób się oprzeć, bazarem na kółkach, który porusza się w doskonałej niezależności od krajobrazu i w miarę nabierania prędkości poprawia ci nastrój. Pociąg potrafi ukoić nawet w najokropniejszych okolicznościach – w przeciwieństwie do samolotu, w którym przerażony człowiek poci się z niepokoju, do autobusu, w którym mdli go od spalin, i samochodu, w którym cierpi katusze z powodu ciasnoty i paraliżu. Jeżeli pociąg jest duży i wygodny, nie musisz myśleć o celu podróży – wystarczy miejsce w kącie przedziału, by stać się jednym z tych, którzy nie ustają w ruchu, suną po torach i nigdy nie docierają do celu; nawet nie czują, że powinni – jak ten szczęśliwy Włoch, który przeszedł na emeryturę i dzięki darmowym biletom w ogóle nie wysiadał z pociągu. Lepiej jeździć pierwszą klasą, niż przybywać na miejsce, czyli – jak powiedział kiedyś angielski powieściopisarz Michael Frayn, parafrazując McLuhana – „to podróż jest celem”. Ja wybrałem Azję i kiedy uprzytomniłem sobie, że mam do przebycia pół świata, byłem wyłącznie szczęśliwy.
Tak więc Azja rozpościerała się za oknem, niosły mnie przez nią mknące na wschód pociągi, a ja jechałem, podziwiając gwarne kolejowe targowisko, tak podobne do tych, które mijaliśmy ze świstem. W pociągu wszystko jest możliwe: dobry posiłek, porządna popijawa, wizyta karciarzy, intryga, smaczny sen i monologi nieznajomych, zawikłane i szczere jak rosyjskie powieści. Miałem, przesiadając się z pociągu na pociąg, przejechać z Victoria Station w Londynie na Dworzec Centralny w Tokio, po drodze skręcić do Śimli, na przełęcz Chajber, ruszyć linią łączącą koleje indyjskie z cejlońskimi, dotrzeć do Mandalaj, potem wsiąść do malezyjskiej Złotej Strzały, przez Wietnam przejechać osobowymi, i w ogóle wypróbować wszystkie te stare pociągi o kuszących nazwach: Orient Express, Północną Gwiazdę, kolej transsyberyjską.
Szukałem pociągów, znalazłem pasażerów.”
Fragment z książki „Wielki bazar kolejowy” Paul’a Theroux, którą dawkuję sobie powoli, bo to cudna opowieść, przede wszystkim o ludziach. Różne są opinie o tej książce: że momentami rozwlekła i nudna, że następne dużo lepsze, ale też … że nikt w taki sposób nie przyswaja świata jak Theroux. A świat to przecież głównie ludzie. Napiszę o niej więcej niebawem.
Cieszy mnie bardzo, że na półce czekają 2 następne „Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu” i „Stary ekspres patagoński”, a wydawnictwo Czarne już na początku 2013 planuje wydać kolejną „Safari mrocznej gwiazdy. Lądem z Kairu do Kapsztadu”.
Z innych wieści książkowych, na stronie jonesbo.pl informacja, że już niebawem w Polsce kolejna książka Jo Nesbo z komisarzem Harry Hole’em pod tytułem „Upiory”. A w czerwcu pojawi się kolejny kryminał A. Indridasona „Jezioro” – już czwarty z komisarzem Erlendurem Sveinssonem o czym tutaj.
No a weeekendowe polowanie na allegro zakończyło się kilkoma książkami Pratchetta m.in dotyczącymi Cyklu o Śmierci i Cyklu o Wiedźmach, dodatkowo utrafiłam „W rajskiej dolinie wśród zielska” Hugo Badera za pół ceny i „Krótką historię prawie wszystkiego” Bill’a Bryson’a, o której słyszałam wiele wiele dobrego. Jak widać mój rozstrzał zainteresowań ostatnio jest baaardzo szeroki ;) ale chyba zawsze taki był.
rozwlekłe i nudne? chyba dla osób, które mają kłopot z przyswojeniem treści dłuższej niż telegram. Theroux jest czasem troszkę zjadliwy, ale pisze pasjonująco. myślę, że ci znudzeni to ci, którzy wolą pisanie z gatunku ‚byłem, widziałem, dołożyłem dykteryjkę’, podrasowane awanturnictwo w stylu Cejrowskiego – a u Theroux to niemal wyłącznie opis podróży samej w sobie i napotkanych ludzi. dla mnie geniusz, jestem zafascynowana jego pisarstwem.
PolubieniePolubienie
nie wiem dla kogo, spotkałam kilka recenzji kiedys że niektóre fragmenty można by wyciąć, usunąć… no nie rozumiem. Jak dla mnie, tam nie ma żadnego zbędnego słowa. Własnie tak jak mówisz, opis podrózy samej w sobie z cyklu ‚droga jest celem’. Mnie się to ogromnie podoba… Książka cudownie piękna w swojej prostocie a jednak i głębi. Niesamowity dar obserwacji u Theroux.
PolubieniePolubienie
Też podczytuję Theroux, mnie się podoba szalenie. Choć tak, wiem, może być nudny, dla tych, którzy uwielbiają wartką akcję choćby… Nie każdy dostrzeże urok podróży samej w sobie;)
PolubieniePolubienie
Byc może, to też może jest kwestia ‚lubienia’ książek podrózniczo-reportażowych. Jesli ktos nie pała sympatią do tego typu pisania, to tez nie będzie usatysfakcjonowany taką lekturą. A może ktos po porstu nie lubi jeździć pociagami??? ;D
PolubieniePolubienie
Mnie tam, ze środków komunikacji, pociągi kuszą najbardziej;) i choroby lokomocyjnej w nich nie mam, i czytać można, i spacerować, jeść, spać, ludzi (ukradkiem lub bezczelnie) obserwować, cokolwiek. Dlatego Theroux, ze swym wyborem podrożowania przez Azję właśnie pociągiem, tak mnie zachwycił. No i jego język, styl! – cudo.
PolubieniePolubienie
:) no pewnie i mnie też z tego powodu… :)
PolubieniePolubienie
Dla mnie Theroux nie jest porywający. Co więcej, irytuje mnie jego osoba.
I żeby było jasne: lubię podróżować dla samego przemieszczania się.;)
PolubieniePolubienie
;))) no ja nie rozumiem ;)) (żartuję,oczywiscie masz prawo)
PolubieniePolubienie
Bierz się za Brysona, jak tylko skończysz te podróże :)
PolubieniePolubienie