Mariusz Zielke napisał tak dziwną książkę, że zupełnie nie wiem jak ją opisać. Ugryźć – ugryzłam, doczytać – doczytałam, ale przyznaję, że z pewnym trudem. Zmęczona się poczułam przeskakiwaniem z wątku na wątek, mieszaniem świata realnego ze światem demonów i kompletnym mieszaniem mi w głowie.
Niejaki demon Asmodeusz, który pojawia się co rusz, podszywając się a to pod mężczyznę, a to kobietę, myśli tylko o tym jak zaspokoić własną chuć i oblizuje się obrzydliwie na widok młodych ciał.
Pojawia się Anna malarka lubiąca malować nago, pojawia się niejaka Kora – dziewczyna o nadprzyrodzonych zdolnościach, na którą polują jacyś Rosjanie i Amerykanie, bo jest zagrożeniem dla świata. Kory szuka dziennikarz, który też na swej drodze napotka przedziwne osoby i będzie przemieszczał się nie tylko po kraju, ale też w czasie. Pojawia się wreszcie niejaki Siergiej tajny agent latający po świecie na wielkich skrzydłach, a w którego ciele, jest… no właśnie… kto?
Pojawi się para młodych zakochanych nastolatków, którzy wplątują się w dziwną grę, w której ich miłość zostanie zagrożona. Rozpocznie się walka o dusze, sen zacznie się mieszać z jawą, a Asmodeusz będzie wychodził nawet z telewizora, albo z widokówki. Do tego pewien antykwariusz da chłopakowi „Księgę kłamców”, która jest dość tajemniczą księgą i nie wiadomo w sumie czemu służy, w każdym razie to w niej jest chyba sedno sprawy (o ile dobrze pojęłam).
Wszystko byłoby ok, bo czyta się to płynnie i szybko, autor potrafi nakręcić czytelnika na ciąg dalszy, niemniej jednak zupełnie nie trafiła do mnie ta opowieść/tematyka. Nie wiem czemu miała służyć, nie zrozumiałam przesłania. Że niby wszystko jest kłamstwem? A może my nie uznajemy prawdy? Wolimy słuchać wymyślonych historii? Być może to wszystko co nam się wkłada do głowy to czysta manipulacja? No ba, na pewno tak jest, ale tak sobie tylko przypuszczam, bo nie wiem, czy to faktycznie o to autorowi chodziło….
Pisze się o „Księdze kłamców”, że to proza pokręcona i niewiarygodna, że szokująca, odważna i skłaniająca do refleksji, próbująca ukazać np. stworzenie świata od innej strony. Być może. Ja jednak chyba jestem zbyt tępa ;-). Nie trafiło to do mnie w ogóle, mimo, że doczytałam do końca (a to już jest dla mnie sukces, bo zwykle jak mnie coś męczy, rzucam w kąt). Przykro mi.
Niemniej jednak dziękuję autorowi za przesłany egzemplarz.
Mariusz Zielke, „Księga kłamców”, Wydawnictwo Principium 2012, stron 480.
Z jednej strony to mądra książka, z przesłaniem, ale forma jego ukazania przerosła trochę treść. Ale są tacy, którym właśnie ta forma bardzo się podobała. Tak czy inaczej, znajdzie swoich czytelników.:)
PolubieniePolubienie
pewnie tak :)
PolubieniePolubienie