„Obce dziecko” to opasła książka która ma ponad 600 stron i widząc ją kiedyś w zapowiedziach stwierdziłam, że dobrze byłoby przeczytać, bo w blurbie jest napisane, że „napisana z rozmachem epicka saga, elegancka i wciągająca”, że „obraz zmieniającej się Anglii” itp. itd.
Zaczynając lekturę, znalazłam się w 1913 roku w wiktoriańskiej posiadłości o nazwie „Dwa Akry”, gdzie do rodziny Sawle przyjeżdża niejaki Cecil Valance. Poeta, lekkoduch, elegant, i jak się okazuje gej. Cecil pisze wiersz, który przewija się przez następne lata i karty książki, jako niemalże hymn o posiadłości „Dwa Akry”, w którym również poeta zawiera nie dla wszystkich jasne odniesienia.
I tak, jeden z członków rodziny Sawle – George (tajemny kochanek Cecila) myśli, że wiersz napisany został dla niego. Młodsza siostra George’a – Daphne (zauroczona Cecilem) myśli, że wiersz powstał dla niej. A w późniejszych czasach, kiedy znajdziemy się już w czasach współczesnych – wielu będzie twierdzić, że wiersz opiewa rewolucję w Anglii, pokazuje zachodzące w kraju zmiany. I tak wszyscy się zachwycają tym poematem, a on żadną rewelacją nie jest. Irytujące, choć może w tamtych czasach to było coś.
W gruncie rzeczy, Cecil nie był jakimś znanym poetą, raczej drugorzędnym, o którym mało kto słyszał, a jeśli już to tylko w społecznościach gejowskich i wśród rodziny Sawle. Do tego zginął przedwcześnie na wojnie, i mimo, że był tak mało znany, postawiono mu okazały nagrobek w posiadłości Corley (później przekształconej w szkołę).
Generalnie zmęczyło mnie nieustające przenoszenie się w czasie i mnogość postaci, których nie mogłam już opanować i umiejscowić w mojej głowie. Za dużo, zbyt liczne powiązania rodzinne. Daphne : mała dziewczynka, kobieta, potem starsza podpita pani, jej wnuki, jej dzieci, wujowie, ciotki, kuzyni, niejaki Peter i Paul (znów para gejów) – pogubiłam się. Dotarłszy do 400 strony, stwierdziłam, że już nie chcę wiedzieć, kto z kim, po co i dlaczego.. i co poeta miał na myśli. Szczerze mówiąc zadziwiają mnie pozytywne recenzje tej książki i zachwyty.
Jedyne co było dość pozytywne to fakt, że Hollinghurst przedstawia ciekawie Anglię wyższych sfer i pozostałe warstwy społeczne, pokazuje tą pruderię w zachowaniach, sekrety zakazanej miłości, potajemne schadzki. Natomiast sama historia rozwleczona jest na prawie 100 lat, ukazana do tego dość fragmentarycznie i z mnóstwem niedopowiedzeń, które sprawiały, że odkładałam, wracałam, odkładałam, wracałam, aż w końcu odłożyłam na dobre. Szczerze mówiąc nie interesuje mnie zakończenie, a nawet nie zapałałam sympatią do żadnego z bohaterów. Może o to autorowi chodziło? Nie mam nic przeciwko gejom, ale powiem szczerze, że już mi się ‚ulewało’. I tym sztucznym patosem też.
Alan Hollinghurst „Obce dziecko”, wyd. MUZA 2012, stron 616.
Hm, mnie koncepcja fragmentarycznej opowieści się podoba. Ale tak, z dwoma ostatnimi zdaniami Twoje recenzji zgadzam się w zupełności. Nadmiar jest niewskazany ; )
Wszystkiego dobrego w nowym roku, Mary. I wielu fascynujących literackich podróży! xD
PolubieniePolubienie
Pamiętam, że Ci się podobało. I po Twojej recenzji myslałam, że i mnie podejdzie.. ale nie… nie dałam rady.
Dziękuję :) wzajemnie :)
PolubieniePolubienie