„”I to wszystko my czyli ja w liczbie mnogiej, zawsze niepewny swego odbicia w studni lustra. Pochylający się jak dziecko przez cembrowinę studni. I tam głęboko maleńka niezupełnie znana twarz” (Czesław Miłosz)
Patrząc z góry, jakbym próbował przez lornetkę teatralną przyjrzeć się sobie bliżej, dostrzegam w dnie twoich ócz twarz sępną, obrzmiałe powieki, kości jarzmowe sterczące po kozacku i szramę na górnej wardze (pamiątka po ślubach milczenia) oraz oczy przesłonięte ciemnymi szkłami okrągłych okularów. Aż tu raptem twój rap z dołu:
– papa ty dzie?
– ja tu – mówię, zdejmując okulary.
Oniego za oknem jeszcze śpi pod lodem. Z łachy brudnego śniegu na brzegu wiosenne słońce wytopiło szaro zielony głaz z inkrustem srebrnych porostów.
W książce Szczeklika przeczytałem o Kore – dziewczynce i źrenicy oka w języku greckim, czyli duszy po naszemu. Profesor zapytuje, czy „ja” ów widz o rozległej pamięci, zamknięty w nas, nie jest przypadkiem dziewczynką? Tą samą Kore, którą – jak wierzyli Grecy – zobaczyć można poprzez źrenicę oka? Ona słucha, co jej mamy do powiedzenia, czyta listy, które pisze do niej papa Zeus, i śmieje się, widząc, jaki krąg nasza myśl zatoczyła, szukając duszy, by w końcu do niej wrócić. Zali to możliwe, abym wpatrując się w twoje źrenice, mógł oglądać swoją duszę w postaci dziewczynki, którą rośniesz? „
To fragment rozpoczynający kolejną już książkę wielbionego przeze mnie Mariusza Wilka – „Dom włóczęgi” – w jego domu nad jeziorem Oniego na północy Rosji pojawiła się maleńka istotka – córka Marta czy też Martusza. To dzięki niej, autor od nowa będzie przerabiał ‚alfabet natury’. Lektura przede mną, podobnie jak i kilkunastu innych nowych zdobyczy książkowych (m.in. „Piaskowa Góra” i „Chmurdalia” Joanny Bator, kilka nowych książek z wyd. Czarne – w ciemno kupuję – „Rublowka” Paniuszkina, „Tysiąc nocy Jacoba de Zoeta” – Mitchella, „Byłam sekretarką Rumkowskiego” Cherezińskiej, bo przeczytałam „Biednych ludzi z miasta Łodzi” i mną tąpnęło mocno, Antologię Reporterów Dużego Formatu – „Made in Poland”, kilka nowych ‚starych’ Gaimanów, bom zauroczona, „Wyznaję” Cabre i wiele wiele innych, których tytułów już nie pamiętam i wcale nie żałuję). Pieniążki supłam na książkę Grzebałkowskiej „Beksińscy. Potret podwójny” oraz na prawie 1800 stron Antologii Reportażu XX wieku „100/XX” pod redakcją Mariusza Szczygła :
„Antologia obejmuje teksty powstałe w latach 1901-2000. 100 lat – 100 rozdziałów. Dwa tomy:
t.1 – 1901-1965,
t.2 – 1966-2000. Do każdego tekstu Mariusz Szczygieł napisał szkic o danym autorze, jego warsztacie lub kulisach powstawania tekstu.
Autorami wybranych reportaży są:
reporterzy znani,
reporterzy zapomniani,
reporterzy, którzy sami zapomnieli, że byli reporterami”.
:) zanosi się na dobry czytelniczy rok. No i te 4 złote medale w Soczi… Po lekturze książki, o której w recenzji poniżej, zniechęciłam się do olimpiady zimowej, ale te 4 złote cieszą, bo jak miałyby nie cieszyć :)
Stosik?:) Ja już nawet nie liczę ile książek zebrałam i teraz patrzą na mnie z wyrzutem. Niektóre są też tam wyżej na Twojej liście. Cóż ja poradzę, że czytanie trzeba upychać między innymi fajnymi rzeczami, które zdarza się robić w życiu;) Nic to, muszą czekać, doczekają się:)
PolubieniePolubienie
No to zobacz sobie jeszcze Mariam Petrosjan „Dom, w którym…” :)
Kupujesz to samo co ja i czekasz na to samo co ja :) Nawet już pisać nie będę, że fajne masz stosy, he, he, he… „Antologia reportażu” jest na stronie Weltbildu z 30% zniżką (za komplet) do zamówienia przedpremierowego.
Soczi nie oglądam, bo bojkotuję od początku gwoli małego beznadziejnego wkładu w zamanifestowanie niezgody na poczynania Ojca Narodu – wobec rodaków i sąsiadów, ale że od informacji o igrzyskach uciec się nie da, to i o medalach miło jednak posłuchać. Byle nic już o sławnej stopie nie trąbili, bo mam odruch wymiotny…
„
PolubieniePolubienie
Małgośka – pewnie że tak :) fajnymi, mniej fajnymi, wkurzającymi… jak to w życiu :) ale czytania na starość (o ile się jej dożyje) nie zabraknie
Jabłuszko :) dzięki za info o Weltbildzie, faktycznie cena jest niezła :) zastanawiam się gdzie ja te dwa tomiszcza postawię, bo już naprawdę frustruje mnie brak miejsca. A co do Mariam (zapomniałam napisać), że nabyłam też , bo ten realizm magiczny a la Murakami i Lewis Carroll mnie zachęcił :)) No i porównania do Dicka, Marqueza… leży narazie w kolejce… ciort wie jak długo będzie leżeć, no ale.. :)))
PolubieniePolubienie
Wilka to ja bardzo, ale chciałam się odnieść do cytatu z prof. Szczeklika.
Otóż jeśli nie miałaś okazji, to ogromnie Ci jego książki (ślicznie zresztą przez Znak wydane) polecam. To nie jest łatwa lektura, ale przepiękna – bo to nie był po prostu lekarz, ale absolutnie wyjątkowa postać, artysta i erudyta. Grał pacjentom na fortepianie :) Mój grajdołek cały posmutniał, gdy go zabrakło. Poza tym jego „Katharsis” i „Kore” właśnie uratowały mnie w sytuacji, gdy nie umiałam i nie chciałam nawet próbować pogodzić się z faktem, że ludzie umierają, taka już ich natura. On mnie przez to przeprowadził za rękę.
O antologii reportażu nie wspomnę, bo drżę w oczekiwaniu :)
PolubieniePolubienie
portaceleste : no Szczeklika nie miałam okazji chociaz widziałam te książki, faktycznie są pięknie wydane… kiedyś się na nie czaiłam, potem o nich zapomniałam, ale Wilk mi zaś o nich przypomniał… Niesamowite jest to, że autor może tak pomagać, jak w Twoim przypadku..
PolubieniePolubienie