„Małe ogniska” Celeste Ng

DSC03891

To druga książka Celeste Ng, jaką przeczytałam. Pierwszą była bardzo dobrze oceniona przeze mnie powieść „Wszystko, czego wam nie powiedziałam”. 

„Małe ogniska” to powieść równie dobra, która porusza kilka ciekawych kwestii społecznych  i napisana jest w bardzo fabularny sposób, co sprawia, że czyta się ją bardzo szybko, właściwie w dwa wieczory. 

Akcja dzieje się w niewielkim amerykańskim miasteczku niedaleko Cleveland: Shaker Heights, które było „pięknym miejscem. Wszędzie rosły trawniki i kwitły ogrody, a mieszkańcy przyrzekli, że będą wyrywać chwasty i hodować jedynie kwiaty, nigdy warzywa. Ludzie mieszkający w miasteczku uważali, że w całych Stanach nie ma lepszej społeczności. Jak odkryła kiedyś jedna z mieszkanek, było to miejsce, gdzie mogłaś zgubić swój pierścionek zaręczynowy z diamentem wart tysiąc dolarów podczas odśnieżania pojazdu, a służby miejskie zgarniały całą zaspę, transportowały ją do swojej siedziby i topiły pod lampami grzewczymi, by odzyskać swój skarb”.

W takim właśnie idyllicznym miejscu, gdzie wszyscy się szanują i chcą dla siebie jak najlepiej, pojawia się artystka fotograf Mia Warren z nastoletnią córką Pearl. Zjawiają się znikąd, wynajmują dom od rodziny Richardsonów, Pearl od razu zaprzyjaźnia się z dziećmi Eleny Richardson: Moodym, Izzy, Lexie i Tripem. Ich dom powoli staje się jej domem. Dziewczyna szuka akceptacji, miłości i własnego miejsca na ziemi. Ma dość ciągłych podróży, zmian szkół, przeprowadzek. Chciałaby się „ukorzenić”. Nastoletnia buntowniczka? Nie, raczej nieśmiała, zagubiona dziewczyna, która mimo, iż docenia artystycznego geniusza własnej mamy, nie rozumie dlaczego muszą ciągle prowadzić takie cygańskie życie. I kiedy wydaje się, że Pearl odzyskała jako taki spokój i pewność siebie, znalazła przyjaciół, to niestety wydarzą się rzeczy, które wprowadzą niepokój nie tylko do jej życia, ale też do życia córek Richardsonów: Izzy (wiecznej buntowniczki i „czarnej owcy” w rodzinie) i Lexie (zupełnego przeciwieństwa Izzy). 

W miasteczku wybuchnie skandal związany ze sprawą o adopcję chińskiej dziewczynki. I tu Pani Richardson, ta kobieta, której życie biegnie uregulowanym trybem, zgodnie z zasadami z idealnego świata, nagle trzaśnie drzwiami zmywarki i powie o tejże dziewczynce: „Będzie się wychowywać w domu, w którym kwestie rasowe nie mają znaczenia. W którym nikt nie dba, nawet odrobinę, jak ona wygląda. Czasem tak sobie myślę – powiedziała gwałtownie – że wszystkim nam żyłoby się lepiej w ten sposób. Może po urodzeniu każdy z nas powinien być oddany rodzinie z innej rasy na wychowanie. Może to rozwiązałoby problem rasizmu raz na zawsze”. Tylko czy aby na pewno? Czasem nie wiadomo, po której stronie barykady stanąć. Jak zachowa się Elena Richardson, gdy dowie się o prawdziwej matce chińskiej dziewczynki? I co z tym wspólnego będzie miała Mia Warren? Jakie tajemnice skrywa jej przeszłość? I czy tylko ona ma sekrety? 

Dobra powieść. Wciągająca. Podobała mi się: to że musimy w sobie szukać iskierek namiętności i pasji, być sobą, nie dać się podporządkowywać sztywnym regułom, bo potem zżera nas żal i gorycz. I to, że czasem trzeba wszystko zniszczyć, by na tym miejscu wyrosło coś nowego, silniejszego, to by, zaczynać od nowa, rzucać iskry i rozpalać swoje małe ogniska, póki jeszcze wiemy, co jest dla nas ważne i aby uniknąć katastrofy, do której może doprowadzić sztywne trzymanie się zasad.
Trochę chaotyczne to moje pisanie, ale cóż. Zmęczona nieco jestem. Książka do polecenia.

„Małe ogniska” Celeste Ng, tłum. Anna Standowicz-Chojnacka, wyd. Papierowy Księżyc, 2018

4 myśli na temat “„Małe ogniska” Celeste Ng”

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.