„Kokon” to bardzo smutna książka, która wciąga niczym najgorsze bagno. Brutalna, odarta z wszystkiego, co lukrowane i słodkie. Bolesna do wyrzygu (dosłownie). Totalnie brutalna w swojej prostej formie. Najlepszym opisem jest ten z okładki autorstwa Łukasza Orbitowskiego: „Jako człowiek smutny i zniechęcony do świata przyjaźnie witam pesymizm autorki. Jej książka opowiada o spotwornieniu rzeczy, które mają czelność uchodzić za dobre; o piekle przyjmowania pokarmów, potworności seksu, udręce zabawy”.
Główną bohaterką jest Iga, lub też Jadwiga. Młoda dziewczyna, którą poznajemy na przestrzeni różnych okresów jej życia, głównie czasów szkolnych, tych wcześniejszych i późniejszych, kiedy wkracza się w wiek dorosłości. Iga jest kompletnie zagubiona, traktowana przez rówieśników bardzo źle, wyśmiewana z powodu swojej tuszy, uważana przez rodziców za głupią dziewuchę, która nic nie robi, nic nie potrafi, jest beznadziejna we wszystkim, przynosi wstyd i jest darmozjadem. To traktowanie boli nie tylko Igę. Boli również czytelnika, bo autorka pisze bardzo sugestywnie i obrazowo.
Iga pije, ćpa, puszcza się, ale ciągle marzy o wielkiej miłości, szczęściu, jak wtedy, gdy była małą dziewczynką. „Gdy Iga była mała, chciała jeść śnieg. Stała na środku ulicy z otwartymi ustami, było tak jasno. Płatki śniegu ukośnie spadały w żółtym świetle latarni. Kiedyś Iga myślała, że to niebo kruszy się jak styropian. Wysuwała język i zbierała skrawki nieba. Topiły się na jej rozgrzanych policzkach, łaskotały w rzęsy. Próbowała złapać płatki w ręce. Grudki, które przymarzły do czerwonej rękawiczki, zgniatała w różową kulkę. Piotem ją zjadła. Iga chciała zjeść wszystko. Całe zaspy. Niebo. Cały śnieg.”
Kiedy się zakocha to na zabój. Zrobi wszystko, żeby tę miłość zatrzymać. Wypychana za próg, wyrzucana na ulicę i poniewierana słownie mimo wszystko będzie kochać. Wyć z bólu, ale kochać. Wyć ze strachu, tonąć w swojej beznadziei, co rusz stawać na parapecie, ale kochać. Bez wzajemności. Ciągle odrzucana, wykorzystywana, poniewierana i traktowana jak dziwka, jak najgorsze zło, jak ktoś w ogóle niepotrzebny, jak śmieć… To książka o dziewczynie, która cały czas próbuje żyć, jednocześnie zabijając się powoli. Przepoczwarza się w kogoś, kto staje się coraz bardziej okrutny i nieprzewidywalny. „To nie było tak, jakby Iga zapatrzyła się nagle w ciemne lustro. Stała przed nim cały czas. Jakby przez wiele lat siedziała w dusznym pokoju, owinięta śpiworem, obgryzając paznokcie. Kuchnia, łazienka, łóżko. Jakby całe życie spędziła w skorupie. Już w nią wrosła. Iga dotknęła twarzy, jej oczy były takie same. Ale w środku Igi coś wzbierało.”
Jak potoczą się losy dziewczyny spędzającej noce w klubach, z obcymi mężczyznami, dodatkowo wpędzonej w bulimię, ale ciągle szukającej ukojenia, spokoju i miłości. Co dzieje się z tak traktowanym człowiekiem? Jakie ma myśli, czego się boi, jeśli w ogóle jeszcze można się czegoś bać? Jak daleko może się poniżyć i posunąć?
„Tego co wykluwało się w jej brzuchu, głodnej ćmy, co skrobała mechatymi końcami skrzydeł o ścianki jej żołądka. Iga przełknęła ślinę. Bo wyobraziła sobie. że się w końcu przemieni i nie zostanie nic z dawnej Igi, ani czubka jej nosa, ani palca u nogi, ani kawałeczka z jej ciała, nic.”
Mocna pozycja. Dla mnie zupełnie coś innego, nowego, dziwnego i niepokojąco narkotycznego. Brutalnie prawdziwe, bolące aż do kości, momentami odpychające, a jednocześnie bardzo wciągające. Premiera ksiażki 3-go kwietnia.
„Kokon” Joanna Lech, wydawnictwo W.A.B. 2019