Anna Matwiejewa jest rosyjską pisarką z Jekaterynburga i tam też umiejscowiła akcję swojej powieści, która tak naprawdę nie wiem po co powstała. Miała to być powieść o tym, jak pewna pisarka próbuje rozwikłać sprawę śmierci dziewięciorga uczestników/studentów, którzy w niewyjaśniony do dzisiaj sposób ponieśli śmierć na zboczach uralskiego szczytu Chołatczahl. Ich celem była góra Otorten, niestety zboczyli lekko ze szlaku i musieli biwakować nieco niżej. Planowana trasa w porze zimowej oznaczona była jako trasa trzeciej, najtrudniejszej kategorii, ale wszyscy byli doświadczonymi narciarzami i turystami. Oczywiście wszystko to wydarzyło się naprawdę. Fakty te zostały włączone w powieść – i tak… wyszedł zlepek dokumentów, akt, fragmentów dzienników uczestników wyprawy, radiogramów, pomieszany ze współczesnymi dylematami kobiety, która tyle co rozstała się z mężem i która na powrót za nim tęskni i właściwie za chwilę do niego wraca. Tanie i banalne, trochę bez składu, rozczarowujące.
Sama historia wyprawy, kierowana przez Igora Diatłowa jest bardzo ciekawa. Nigdy o niej nie słyszałam, a minęło już wiele lat od 1959r. Grupa rozbiła namiot na zboczu góry, po czym wszyscy zginęli. Nagle. W niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Niektóre ciała zostały znalezione przy samym namiocie, zamarznięte, z połamanymi żebrami. Inne, nieco dalej w lesie, w strumieniu, oślepione, jedna dziewczyna bez języka, też zamarznięte. Jedni byli ciepło ubrani, inni jakby wybiegli z namiotu na wpół rozebrani, namiot przecięli od wewnątrz, żeby szybciej się wydostać. Dlaczego? Co się tam wydarzyło? Dlaczego wszyscy mieli na ubraniach ślady radioaktywnych substancji? Czemu władze nie rozpoczęły poszukiwań wcześniej, tylko zwlekały? Czy powód śmierci został zatuszowany, czy może to zwyczajne niedopatrzenie?
O szczegółach tej sprawy można poczytać w internecie, wystarczy wpisać w google „przełęcz Diatłowa”, dlatego nie zamierzam się tu rozwodzić na ten temat. Wspomnę tylko, że hipotez śmierci było wiele, od ataku dokonanego przez zbiegłych więźniów poprzez atak ufo, wojskowe, tuszowane próby nuklearne, próby lotów rakiet z satelitami, aż do napadu przez miejscową ludność – Mansów.
Bohaterka książki dostaje przypadkiem akta sprawy, na podstawie których chce napisać powieść. Śledzimy jej pracę, razem z nią czytamy te dokumenty, które momentami nużą, ale wiadomo, że to oficjalne papiery pisane wiele lat temu, zatem i interpunkcja zawodzi, i styl, a i jest wiele powtórzeń. Wszystko to razem włożone w otoczkę współczesnej rzeczywistości, słabą dodajmy, nie ma takiej siły rażenia, jaką miałby zwyczajny reportaż. Myślę, że taka forma byłaby o niebo lepsza. Bez tych wszystkich banałów, migawek z kotem bohaterki i dziwnych dialogów, oraz jakichś nadprzyrodzonych halucynacji, których doświadcza bohaterka.
Spodziewałam się zupełnie czegoś innego. No ale bywa i tak. Nie wszystkie książki, jakie sobie wybieram, czy na jakie trafiam, muszą mi się podobać.
(Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Tania Książka. Książkę możecie nabyć w dziale Beletrystyka).
„Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga” Anna Matwiejewa, tłumaczenie Magda Dolińska-Rydzek, Wydawnictwo Kobiece, 2020.
Wcześniej czytałam opinie o tej książce i zrezygnowałam i z tego co piszesz, dobrze zrobiłam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
nie polecam, sama się napaliłam na tę książkę, ale nie nie nie i jeszcze raz nie.. :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo dziękuję za recenzję. Zastanawiałam się nad lekturą, bo ciekawi mnie sprawa przełęczy Diatłowa, ale zrezygnuję. Halucynacje autorki i jej dylematy z małżonkiem, to zdecydowanie nie jest to czego szukam :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jalia, :) lepiej wg mnie przeczytac normalny reportaż. Wyd. Czarne wydaje, co prawda dopiero w maju, coś takiego: https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/tragedia-na-przeleczy-diatlowa – może Cię to zainteresuje :) Pozdrawiam
PolubieniePolubienie