To powieść, która gromadzi w sobie tyle smutku, żalu i bółu, że nie wiadomo, czy czytać dalej i poddawać sie temu, czy odłożyć, by uniknąć przygniecenia nadmiarem. Czytałam ją poniekąd dlatego tak długo, bo aż miesiąc. W części spowodowane to było również zmęczeniem i tak zwaną „niemocą czytelniczą”, nadmiarem pracy itp., ale faktem jest, że to jest książka bolesna i mimo tego, że wciąga i po odłożeniu na tydzień, pamięta się dalej bohaterów i wszystko, co im się przydarzyło, to jednak „daje po emocjach”.
Zuzanna i Artur to małżeństwo. Ona pracuje w aptece, on jest malarzem, niespecjalnie wybitnym. Ona ma syna Krzysztofa z poprzedniego związku, którego nie kocha, później Arturowi rodzi dwie córeczki, których sama też specjalnie nie pragnie. Mówi, że dzieci zabierają jej wolność i samą siebie. Przyznaje szczerze (nie bezpośrednio dzieciom), że nigdy ich nie chciała. Artur z kolei żyje w świecie zmarłych. Przepełnia go mrok, poczucie winy, chęć śmierci, nie potrafi zapomnieć o śmierci swoich siostrzyczek. Jedna wypadła przez okno, druga zmarła śmiercią łóżeczkową. Artur był wtedy nastolatkiem. „Kiedyś spadła na mnie ciemność, krople czarnego atramentu z boskiego pióra. Kleksami rozlała się po duszy. Teraz noszę ją jak płaszcz. Często zasłaniam oczy powiekami. Lubię ciemniejący świat. Umiera dzień za dniem, a potem się rodzi. Na końcu zamknę oczy i nie będzie zmartwychwstania”.
Razem z bratem Jankiem, z którym jest bardzo związany, przeżyli to strasznie. Od tamtej pory nie potrafią oboje żyć normalnie. Cały czas wspominają, rozpamiętują, myślą dlaczego tak się stało, czy może oni też powinni umrzeć, że może nawet lepiej by było. Z upływem czasu dorastają, układają sobie życia, ale też ukrywają pewne tajemnice, które również ich łączą. Kiedy Janek ginie w wypadku, dla Artura kończy się świat. Zuzanna się nie może w tym końcu świata (ba, nawet początku) odnaleźć, ma dość mroku i bólu. Ma dość bycia duchem w tym związku. Co zrobi?
Krzysztofa i Jakuba poznajemy w tak zwanym ‚międzyczasie’. Jakub jest gejem zakochanym w Krzysztofie (synu Zuzanny), już od dawna, właściwie od dziecka, kiedy pierwszy raz się spotkali i jako mali chłopcy bawili się razem i spali w jednym łóżku. Spotkanie po latach staje się katalizatorem wybuchu namiętności pomiędzy mężczyznami. Ale czy Krzysztof tak naprawdę jest gejem? Sam nie wie. Może po prostu żal mu Jakuba i jego maślanych oczu, jego zaborczej miłości? Może czuje się zbyt samotny i chce spróbować, jak to jest? A może faktycznie Jakub stanie się dla niego kimś więcej niż dobrym przyjacielem, który gotów jest za niego oddać życie? Zuzanna nie będzie przeciwna temu związkowi, ba, powie nawet do Jakuba: „Ja go nie kocham, więc ty go musisz kochać. On potrzebuje miłości”.
Związki zarówno Artura i Zuzanny, jak i Krzysztofa i Jakuba są bardzo dziwne. To właściwie sploty zależności, niedopowiedzeń, poczuć winy i wyrzutów sumienia, aniżeli prawdziwej miłości, choć oczywiście i ona istnieje. Wszystkie uczucia między bohaterami są bardzo gwałtowne: niechęć, żal, złość, miłość, tęsknota, strach. Zuzanna wydaje się być znudzona i obojętna, Artur nie potrafi się otrząsnąć z żałoby i nie chce żyć, Krzysztof jest zagubiony i zmęczony Jakubem, choć jednocześnie mówi mu, że go kocha, Jakub z kolei wiecznie przeprasza, że żyje, tnie się by ulżyć sobie w bólu i strachu przed odrzuceniem i samotnością, od dziecka chce zniknąć: „Mógł wyjść przez okno z siódmego piętra prosto na parter, ta śmierć byłaby szybsza. Żadnych świeczek, piżam, tępych noży. Rodzice mogliby oglądać telewizję, nie słyszeliby. Przez okno wychodzi się po cichu, Weszliby do pokoju, a tam tylko chłód, firanka popychana przez wiatr, doniczka z fiołkiem zestawiona na podłogę. Nigdy tego nie zrobił, nigdy nawet nie sięgnął po doniczkę, by ją zestawić”.
Książka toczy się w różnych ramach czasowych „Przedtem” i „Potem”. Punktem odniesienia jest śmierć Artura, o której czytamy właściwie na początku ksiażki. To przez pryzmat tej śmierci poznajemy życie bohaterów przed i po. Świetnie jest to wszystko przedstawione. Na początku, troszkę się gubiłam, ale ta historia jest niczym pajęczyna. Krąży się po kolejnych niciach, by zawsze wrócić to tego głównego środka. Zakończenie zaskakuje, choć w pewnym sensie niektórych rzeczy się spodziewałam. Smutne jest to zakończenie. Jak cała historia. I właściwie to nie wiadomo, czy pewne rzeczy dzieją się, bo są konsekwencjami naszych czynów, czy zwykłymi zbiegami okoliczności czy może to po prostu jakieś fatum?
Bardzo dobra powieść.
(Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Tania Książka. Książkę możecie nabyć w dziale Beletrystyka i literatura piękna).
„Lista nieobecności”, Michał Paweł Urbaniak, wydawnictwo MOVA, 2020