
„Jersey to mała wyspa. W naszej walce o sprawiedliwość jesteśmy sami. Potrzebujemy waszej pomocy. Przyjechaliśmy tu dzisiaj, żeby podkreślić naszą determinację i zapewnić, że nadal będziemy występować przeciwko tym wszystkim, którzy przez lata prześladowali i krzywdzili niewinne dzieci. Zawiedli nas ci, którzy mieli się nami zaopiekować, i do dziś nie usłyszeliśmy szczerego „przepraszam”. Nasi politycy przedkładają reputację Jersey ponad dobro ofiar. Zawodzą nas także tradycyjne media, które zamiast informować o niewygodnych faktach – jak kości znalezione w ogrodzie Haut de la Garenne czy fragmenty czaszki, które nagle zamieniają się w skorupę kokosa – wolą być tubą propagandową władzy. Na szczęście mamy niezależnych blogerów. Nasza wspólna walka dodała nam odwagi. Przed nami długa droga, ale wierzymy, że idziemy w dobrym kierunku”.
To fragment przemówienia Carrie Modral, jednej z ofiar przemocy w sierocińcu Haut de la Garenne na wyspie Jersey, przemówienia, które właściwie stanowi podsumowanie całego tajnego, śledztwa policji (zwanego operacją „Prostokąt”) opisanego w reportażu Ewy Winnickiej i Dionisiosa Sturisa. Ta książka pokazuje lata cierpień i całą właściwie epokę zła w Haut de la Garenne, ośrodku wychowawczym dla dzieci do 16 roku życia, który miał być miłym i spokojnym miejscem, dobrym do nauki i rozwoju. Niestety, jak się okazało, miejsce to było piekłem, w którym dzieci musiały ciężko pracować, były ciągle karane, bite, upokarzane, gwałcone i molestowane, ośmieszane, zamykane w izolatkach, karmione własnymi wymiocinami, a nawet mordowane. Nawet kiedy po latach wykopano w pobliżu sporą ilość dziecięcych zębów, pewien „uroczy” szef policji powiedział, że to raczej nie dowód morderstw, to zapewne sprawka Wróżki Zębuszki…
Reportaż „Władcy strachu” (cóż za adekwatny do treści tytuł), opisuje system prawny Jersey (który jest inny niż w Wielkiej Brytanii, mimo, iż wyspa podlega brytyjskiej monarchii) oraz cały przebieg śledztwa, do którego w wyniku uporczywych starań ofiar wreszcie doszło, a które na każdym kroku i tak odbijało się od muru milczenia, kłamstwa, odpierania zarzutów, wyśmiewania, niedowierzania. Ale nic dziwnego, skoro „umoczeni” w sprawę byli wszyscy „najznakomitsi” z Jersey, w tym ludzie sławni i znani z telewizji czy polityki. Ma się wrażenie, że Jersey było wówczas jedną wielką pedofilską, przemocową rodziną (skąd się bierze w ludziach to zboczenie, to ja nie wiem), a każdy z mężczyzn (i co niektóre kobiety) był niewyżyty seksualnie i co najmniej chory psychicznie.
Bezwzględność i brutalność wobec małych chłopców (głównie) i dziewczynek przedstawiona jest w bardzo surowy, realistyczny sposób, a to dlatego, że mamy do czynienia z bezpośrednimi relacjami ofiar, aktualnie już dorosłych, które nadal czekają na sprawiedliwość, bo do tej pory trauma zaburza ich życie: „Ten czas w ośrodku zaważył na całym moim życiu. Nigdy nie nauczyłem się porządnie pisać i czytać. Nigdy nie byłem w związku, choć bardzo chciałbym mieć dziewczynę, a nawet żonę i dzieci. Brak mi pewności siebie. Nie mam przyjaciół. Całe życie byłem i jestem sam.” – mówi William. Ten sam, który jako 10-latek, średnio dwa razy w tygodniu był zmuszany do masturbowania czterdziestoletniego faceta. Inny dzieciak, Eric Chandler był gwałcony przez niejakiego Le Berq’a, który oczywiście później wszystkiego się wyparł. „Byłem dla niego jak kawałek mięsa – nic go nie obchodziłem. [….] Jak skończył, kazał mi się umyć starą szmatą. Na moich pośladkach znów była ta biała ciecz i mnóstwo krwi”. Czy Le Berq poniósł jakieś konsekwencje? Przeczytajcie. To wszystko mi się w głowie nie mieści. Molestowanie seksualne i przemoc wobec dzieci przebywających w ośrodku (zamkniętym na szczęście w 1986r.) były niewyobrażalne. Co najgorsze, to że dzieciom w tamtych latach nikt nie wierzył. Nawet jeśli się skarżyły, były albo karane za zmyślanie, albo traktowane z przymrużeniem oka, a najczęściej straszone (i nie tylko zresztą) szpitalem psychiatrycznym.
Mogłabym tu wymieniać mnóstwo przykładów przemocy z życia ofiar, mogłabym się rozwodzić o nieudolności sądu, policji, urzędników, zmowie milczenia, związanych rękach tych policjantów, którym zależało na prawdzie, ale Ewa Winnicka i Dionisios Sturis zrobili to o wiele lepiej, mimo, że oni właściwie w tej książce nie występują. Są tylko „przekaźnikami” oddającymi głos bohaterom reportażu, bez osądzania. Dało to naprawdę mocny wydźwięk. Ale czy ofiary doczekały się sprawiedliwości? To musicie sprawdzić sami… jeśli macie odwagę. To książka dla ludzi o mocnych nerwach. Świetnie napisana, choć wiele razy ją odkładałam, bo taki nadmiar czystego zła był nie do zniesienia. Dygresja: przypomniałam sobie, jak wiele lat temu, na studiach, pojechałam do Francji, do pracy w czasie wakacji, do regionu Bretanii. Bretania sąsiaduje z regionem Normandii, u wybrzeży której właśnie leży wyspa Jersey. Nie udało mi sie tam wtedy dotrzeć, choć chciałam, podziwiałam tylko pocztówki z Jersey i Guernsey, jakie można było kupić w pobliskich „tabac – presse”. Pamiętam, że było (i pewnie jest nadal) to piękne miejsce… ale za to teraz wiem, jaką mroczną ma przeszłość… Kto by się spodziewał?
Z takich dodatkowych kwestii, to: na samym początku książki wymienione zostałe główne postacie i miejsca na wyspie Jersey, które odegrały jakąś rolę. To pomaga w usytuowaniu wszystkiego, a podczas lektury, nawet jeśli się coś czytelnikowi pomyli, zawsze może zajrzeć na początek i zweryfikować, czy dane nazwisko, to faktycznie ta osoba, o której myślał. We wstępie jest też opis samej struktury władzy na wyspie, co daje nam rzeczywisty obraz tej niewielkiej społeczności. W głowie mi się nie mieściły zachowania wedle zasady „Jersey way”, a także podział na Policję i Policję Honorową – coś zadziwiającego… aż się wierzyć nie chce, chociaż z drugiej strony…. powszechnie wiadomo, że sprawiedliwości na świecie nie ma i nie będzie…
Ważna pozycja. Warto.
„Władcy strachu” Ewa Winnicka, Dionisios Sturis, wydawnictwo Znak, 2020
Przerażają mnie takie sprawy. Chętnie przeczytałbym, ale obawiam się, że po lekturze będę miał ochotę uciąć winnym głowy, a wciąż nie chcę być zwolennikiem kary śmierci.
Szkoda tych młodych osób i wszystkich ofiar tej placówki.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ajkub – no nie jest to latwa w lekturze książka. Przyznaję, że czytałam ją dość długo.. Szkoda bardzo tych osób, to prawda. Smutna jest taka znieczulica .
PolubieniePolubienie