„Wierzyliśmy jak nikt” Rebecca Makkai

„Zaczynasz się czegoś bać i już po chwili boisz się wszystkiego”.

Nie wiem jak mam ocenić tę książkę. Z jednej strony to ważna pozycja, dotyka ciekawego tematu i przedstawia rzeczywistość amerykańskiej społeczności LGBTQ, głównie homoseksualistów w latach 80-tych w początkach epidemii AIDS. Z drugiej zaś strony jest według mnie za długa, trochę przegadana, a niektóre wątki uznałam za kompletnie niepotrzebne. Mamy dwie osie czasowe: drugą połowę lat osiemdziesiąt oraz czas – trzydzieści lat później. I ten drugi właśnie okres uważam za zbędny i wsadzony trochę na siłę. Nie dość, że czasem przez to zbyt szybko wiemy, co się wydarzyło te trzydzieści lat wcześniej, zanim o tym przeczytamy w kolejnym rozdziale, to jeszcze wątek Fiony szukajacej swojej córki w Paryżu (ta, kiedyś od niej uciekła, weszła w jakąś sektę etc) był dla mnie od czapy. Dla mnie istotniejsze było to, że Fiona kiedyś znała wszystkich tych młodych chłopców, o których czytamy w rozdziałach poświęconych latom 80-tym. Jej bratem był Nico, kóry zmarł na AIDS i na pogrzebie, którego spotykają się wszyscy w 1985r. To zresztą od pogrzebu zaczyna się ta powieść. Od śmierci, która będzie się unosiła cieniem nad całą historią. I nie będzie to oczywiście jedyna śmierć.

Ważnymi postaciami są też Yale i Charlie – para gejów, którzy tworzą dość szczęśliwy związek. Charlie pracuje w redakcji gazety poświęconej LGBTQ, a Yale w galerii sztuki przygotowując wystawę szkiców i obrazów znanych artystów lat 60-70tych. Wątek tejże wystawy i spotkań z kobietą, która chce ofiarować wszystkie szkice i obrazy galerii był bardzo interesujący. Dodawał nadziei i optymizmu smutnej rzeczywistości, nad którą uniosło się nagle widmo wirusa HIV i w której wszyscy znajomi Yale’a (przede wszystkim najpierw jego chłopak) okazują się być zarażeni. Jak zatem poradzi sobie z tym Yale? Czy sam uniknie choroby? Co będzie się działo w jego głowie, emocjach, uczuciach? To niezmiernie mnie ciekawiło, wzruszało i naprawdę podobało, o ile mogę tak powiedzieć w tym przypadku.

Ważne tu było też powolne dochodzenie do swoistej prawdy, a mianowicie, że czasem człowiek w tak młodym wieku po prostu odchodzi, bo nie istnieje jeszcze szansa na wyleczenie, że traci on szanse na dalszy rozwój, na poznawanie świata, na kolejną miłość, na uczestniczenie w życiu, po prostu. Dlaczego? Przez pecha? własną lekkomyślność? nieświadomość?

„Żyłem w złotym wieku, Fiona, a o tym nie wiedziałem. Sześć lat temu chodziłem po mieście, żyłem, tyrałem jak osioł i nie wiedziałem, że to nasz złoty wiek. – A co byś robił, gdybyś o tym wiedział? – Yale nie miał pojęcia”. Czy żyłby jak do tej pory, w miarę statecznie, czy bardziej korzystałby z życia? Idealnie do tej powieści pasuje tutaj tytuł książki, chyba zaczerpnięty z „Mojego pokolenia” F. Scotta Fitzgeralda, skoro fragment zamieszczono na samym początku powieści: „Nikt tak nie wierzył, jak myśmy wierzyli. Nigdy nie kochałem nikogo tak bardzo, jak mych rówieśników, którzy przeżywali swoje pierwsze wiosny w ten sam czas co ja, którzy patrzyli już w oczy śmierci, lecz dostąpili łaski – i teraz brną przez to długie, burzliwe lato”.

Dodatkowo tło, jakim jest Chicago jest doskonałe. I choć praktycznie wszystkie miejsca wspominane przez autorkę są (jak pisze w podziękowaniach) fikcyjne to ciekawym doświadczeniem było dla mnie wyszukiwanie w internecie, jak wyglądało Chicago w latach 80-tych, jak wyglądali ludzie, jak się ubierali, co faktycznie miało miejsce, a co nie. Znalazłam na Youtubie fragmenty demonstracji i marszu pod siedzibę ATM w 1990r. (teraz nazwano by to paradą równości), podczas której główny bohater ksiażki, Yale został ranny, choć nie to jest istotne, bardziej istotne jest to, co działo się wtedy w jego życiu, w którym pojawił się strach, wielkie niewiadome i ogromny smutek przeplatany gdzieś jeszcze z nadzieją. Gdzieś w tle mamy utyskiwanie na rządy Reagana, brak tolerancji dla osób mających inną orientacją seksualną, a w drugim wątku czasowym nawet zamach terrorystyczny w Paryżu w sali koncertowej Bataclan (który rzeczywiście przecież miał miejsce).

To wciągająca powieść, dobrze napisana, poruszająca aktualne problemy, ale jak wspomniałam wcześniej, według mnie, ma trochę wad, pewnych rzeczy jest za dużo, niektóre wątki są dla mnie „zapchajdziurą” (niewiele się dzieje w Paryżu, Fiona szuka cały czas córki, to dopiszmy zamach w Bataclan). Generalnie jednak to dobra książka, na pewno ważna, i na pewno świetnie przedstawiająca chaos naszych czasów.

„Wierzyliśmy jak nikt” Rebecca Makkai, tłumaczenie Sebastian Musielak, Wydawnictwo Poznańskie, 2020

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.