
Kompletnie nie wiem, co mam myśleć o tej powieści. Zupełnie mnie nie porwała. Zapowiadana jako „powieść pełna niezwykłego humoru i magii” była dla mnie lekturą średnią, momentami nużącą i dodatkowo z jednym bardzo irytującym bohaterem. Owszem, druga połowa była nieco lepsza, choć ogólnie i tak słabo.
Mamy tu dwie historie, które w pewnym momencie łączą się ze sobą za sprawą pewnego pragnienia małego chłopca, Maxa. Chłopiec mieszka w Los Angeles, jego rodzice ciągle się kłócą i w końcu decydują się na rozwód. Kiedy w ręce Maxa wpada stara winylowa płyta jego taty, na której nagrany jest bardzo znany niegdyś czarodziej – Wielki Zabbatini – wypowiadający różne zaklęcia, w tym to o wiecznej miłości (na którym płyta się akurat zacina), chłopiec wpada na pomysł odnalezienia tegoż czarodzieja. Chce by ten wypowiedział to zaklęcie do jego rodziców – być może to sprawi, że się nie rozwiodą. „Pragnął jeszcze przez chwilę podrzemać i marzyć, otulony ciepłą kołdrą kłamstw. Nie chciał wstawać i czuć pod bosymi stopami zimnej posadzki. Jeszcze nie. Mimo przeważającego ciężaru dowodów, które przemawiały przeciwko, Max trzymał się swoich przekonań – i wierzył w to, co niemożliwe”.
Poznajemy również pewnego żydowskiego chłopca, o imieniu Mosze, który żyje sobie w przedwojennej Pradze. II wojna światowa nadchodzi wielkimi krokami, ale jeszcze można cieszyć się beztroską, choć w domu się nie przelewa. Chłopiec pewnego dnia idzie z ojcem do cyrku i tam jego życie nabiera kolorów. Od tego momentu nie pragnie niczego więcej, jak tylko przenieść się do cudownego świata cyrkowców, klaunów i magii. Czy mu się to uda? Te dwie historie, jak wspomniałam nie dzieją się w tym samym czasie, ale przyjdzie dzień, że się zazębią, W jaki sposób? Kim jest Wielki Zabbatini i czym jest tytułowy trik?
Nie jestem specjalnie zachwycona tą powieścią, myślałam, że bardziej się wciągnę. że polubię postacie. No nie. Jedna była mi kompletnie obojętna a druga, nie dość, że irytująca, to jeszcze momentami obleśna, choć ze smutnym życiorysem. Owszem, podobały mi się fragmenty już po wybuchu wojny, smutne i dosadnie pokazujące jak traktowano Żydów, również opisy miast, na przykład Berlina podczas wojny: „Na kamieniu i stali nie można już było polegać, okazały się zupełnie nietrwałe. To była najbardziej spektakularna czarodziejska sztuczka, jaką kiedykolwiek widział: coś istniało, a w następnej chwili przestawało istnieć. Całe ciągi ulic znikały, jak kamień w wodę. W kanałach pływały zwłoki ze wzdętymi brzuchami. A mimo to publiczność zachowywała się tak, jakby to wszystko był tylko teatr, jakby nic z tego nie było prawdą”.
Faktycznie, jest to książka o poszukiwaniu magii w życiu, o takim spełnianiu swoich marzeń i kreowaniu rzeczywistości w jakiej chciałoby się żyć. I czasem nawet może się to udać, jeśli ma się wystarczająco dużo wiary i uporu. Jest to również książka o tym, że czasem przypadkowe spotkanie dwóch obcych sobie osób, może nadać sens ich życiom. Ale… no nie trafiła do mnie ta powieść. Sorry. Jednak nie chcę nikogo zniechęcać, bo widziałam również kilka już dobrych opinii, a najlepiej wyrobić sobie swoją. Próbujcie, może Wam się spodoba.
Premiera dzisiaj – 10 sierpnia.
„Trik” Emanuel Bergmann, tłumaczenie Ryszard Wojnakowski, Dom Wydawniczy Rebis, 2021