
„.. Życie na lądzie jest dla mnie jak dom tymczasowy. niby tu jestem, ale mnie nie ma, jakbym przyszedł na imprezę pełną ludzi, których nigdy nie spotkałem, ubrany niezgodnie z konwencją, i musiał wyjść przed północą. Na lądzie muszę udawać człowieka, którym nie jestem, uczestniczyć w czymś, czego nie jestem częścią. Trudno wytłumaczyć to normalnym ludziom. Nie zainteresowałaby ich opowieść o nieskończenie cichym spokoju porannej zmiany ani o tym, że przyrządzenie dobrego duszonego mięsa potrafi zająć myśli na cały dzień, a nawet dwa. Świat w latarni jest mały. Życie toczy się powoli. Inni ludzie tego właśnie nie potrafią: nie potrafią robić rzeczy powoli, z uważnością i namysłem.”
Emma Stonex napisała wspaniałą powieść opartą nieco na faktach, która trafia do mojej topki najlepszych książek tego roku. Niegdyś na wyspie Flannana w paśmie Hebrydów Zewnętrznych Szkocji trzech latarników z tamtejszej latarni zaginęło bez śladu. Z tego co się orientuję, do tej pory nie wyjaśniono jak mogli tak po prostu zniknąć. Emma Stonex przywołuje tamte wydarzenia kreując kompletnie inną historię i tworząc trzech nowych bohaterów : Arthura, Billego i Vincenta, którzy udają się na również fikcyjną latarnię morską o nazwie Maiden. To nie jest latarnia, z której w każdej chwili można wyjść, wrócić do domu, to prawdziwa wieża morska, położona dość daleko od stałego lądu, na skale, która zamyka w sobie ludzi na wiele tygodni, a nawet miesięcy, dopóki nie przyjedzie zmiennik. Spójrzcie na zdjęcie tej latarni Bishop (wspominanej zresztą w książce, jako jedna z tych, na której jeden z bohaterów miał szkolenie) u wybrzeży Wielkiej Brytanii.

Latarnia Maiden jest królową wszystkich latarni – wyniosła, groźna, opierająca się złowrogim falom od wielu lat, tajemnicza – to ona stanie się domem dla naszych trzech bohaterów, którzy w 1972r. rozpoczną swoją wachtę i już nigdy nie wrócą do domu. Kiedy przyjedzie zmiennik jednego z nich, okaże się, że mimo iż latarnia zamknięta jest od środka, to nikogo w niej nie ma. Na stoliku są dwa nakrycia, zegary zatrzymały się o 08.45h, ale żadnego z trzech latarników nie ma w środku. Nie ma również śladów walki ani innych śladów wskazujących na .. cokolwiek. Jakby rozpłynęli się w powietrzu.
Dwadzieścia lat później poznajemy żony naszych zaginionych mężczyzn, które nadal nie uporały się ze stratą, nie wiedzą co się wydarzyło, mogły jedynie pożegnać swoich mężów, których większość uznała za martwych. Pojawia się pewien pisarz, który chce napisać książkę o tej historii, rozmawia z kobietami, ale czy znajdzie rozwiązanie zagadki?
Wbrew pozorom, to nie jest książka kryminalna. To książka o cholernie trudnych relacjach, które burzą się jak domino. Coś się wydarzyło, co sprawiło, że żaden z mężczyzn nie chce właściwie wracać do domu. Latarnia staje się ich azylem, domem, schronieniem. Wprowadza ich w życie, z którego nie są w stanie uciec. Jeden z mężczyzn kocha morze, drugi go nienawidzi, ale wie, że ono jest jego przeznaczeniem, trzeciemu jest właściwie obojętne, gdzie jest, byle był z dala od kogoś, kto na niego poluje.
Podobało mi się w tej książce wszystko: opisy natury, te wszystkie smutne rozważania żon pozostałych na lądzie, które gryzą się ze swoimi problemami i mają również sporo na sumieniu (szczególnie Helen); opisy tych jednostajnych i bardzo rutynowych czynności wykonywanych w latarni: dbanie o światło, przyrządzanie posiłków, rozmowy, sprzątanie, wykonywanie drobnych napraw, schodzenie na skałkę, by złowić jakąś rybę walcząc z falami, by nie porwały w głąb morza. Dodatkowo czytamy powieść z dwóch perspektyw: żon i latarników. Każdy rozdział podpisany jest imieniem danej osoby, która dzieli się przemyśleniami z czytelnikiem. To dzięki temu składamy powoli wszystko w całość. Rozumiemy, dlaczego każdy z nich zachowuje się tak a nie inaczej, po to, by w końcu zrozumieć, jak i dlaczego wszyscy latarnicy zniknęli.
To książka o winie i odkupieniu, o samotności takiej prawdziwej, wręcz pustelniczej, do której czasem człowieka ucieka i nie chce z niej wracać, bo jedynie tam czuje się sobą. To również powieść pełna mroku ludzkich zachowań, myśli, pełna tajemnic i niedopowiedzeń, ale też rozczarowań czy obojętności. Styl i narracja Emmy Stonex pozwalają na stopniowe odkrywanie tego, co siedzi głęboko w człowieku, jakie drzazgi uwierają go od lat i powodują ten niekończący się ból. Piękna i bardzo sugestywna proza.

„Latarnicy” Emma Stonex, tłumaczenie Agata Ostrowska, wydawnictwo Czarna Owca – Echa, 2021.