Archiwa tagu: Adam Berg

„Wirtuoz” Krzysztof Bochus

„W taksówce lekko szemrało radio. Morawiecki idzie na wojnę z Unią. Nadchodzi czwarta fala. Pisarz tłumaczy, dlaczego nazwał prezydenta debilem. Czy Biden nie jest za stary… Z ulgą przyjął koniec serwisu. Miał już dość złych wiadomości. Osaczały go ze wszystkich stron jak żądliwe osy. -Może poszukać jakiejś muzy?- powiedział do taksówkarza. – Nie ma sprawy. Po chwili z głośnika popłynął usypiający głos Korteza: „Ostatnio wstać mi coraz trudniej, za długa noc, za krótki dzień, a każdy miesiąc jest jak grudzień przez żaluzje”.

Dlaczego taki cytat na początek? Bo podoba mi się jak autor wplata aktualności z naszej rzeczywistości w historię detektywistyczno-sensacyjną, pełną zagadek i odniesień do historii. Współczesna muzyka, sytuacja polityczna, czy pandemia Covid-19 „towarzyszą” głównemu bohaterowi, Adamowi Bergowi, którego znamy już z poprzednich części cyklu „Lista Lucyfera”, „Boski Znak” i „Klątwa Lucyfera”. Wszystkie oczywiście czytałam i mniej więcej pamiętam, jak toczy się życie Berga. Aktualnie jest w związku z Miłką – młodą hakerką, nieco zbuntowaną, chadzającą własnymi ścieżkami, która nigdy nie działa zgodnie z prawem, przez co naraża czasem swoje życie, ale która też pragnie miłości i chyba wreszcie znalazła spokojną przystań u boku Berga.

Berg jest dziennikarzem śledczym zajmującym się odnajdywaniem artefaktów historycznych, czesto zagrabionych z Polski podczas wojen. Nie jest to łatwa robota, ale fascynująca, no i niestety bywa bardzo niebezpieczna, o czym przekonał się Berg już wcześniej na własnej skórze. W poprzednich cześciach cyklu udało mu się też odnaleźć wiele skarbów ważnych dla historii Polski. Tu, w „Wirtuozie”, będzie szukał oryginalnego fortepianu Chopina. Zleci to Bergowi córka Marii Sobol, kobiety, która właśnie zmarła, ale wcześniej zgromadziła ogromne dossier z dowodami, że fortepian nie został zniszczony jak mówi historia. A co mówią fakty historyczne? Ano to, że podczas zamachu 19 września 1863r. na namiestnika Królestwa Polskiego, Fiodora Berga (zbieżność nazwisk przypadkowa z bohaterem powieści), powstańcy styczniowi rzucili bombę z okna pałacu Zamoyskich na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. W odwecie Rosjanie zdemolowali budynek pałacu, wyrzucając przez okno i niszcząc w ten sposób fortepian Chopina. Tylko że Maria Sobol uważała inaczej. Również uparła się, że to właśnie Berg ma odnaleźć ten fortepian, bo uznała, że jeśli tak się stanie, to zmieni to całą dotychczasową historię polskiej kultury. Dodatkowo, ważne jest też odnalezienie pewnych obrazów z wizerunkiem Chopina, które również zaginęły, ale jak się okazuje, niegdyś przypadkowo Sobol zauważyła je w pewnym, starym, niemieckim serialu (jako scenografia). Co się z nimi zatem stało?

Taki mniej więcej jest zarys tego, co w książce się wydarzy. Berg będzie musiał odwiedzić kilka miejsc (Niemcy, Estonię, a nawet Majorkę). Podobało mi się, bo akcja mnie wciągnęła, zagadka historyczna okazała się przeciekawa, pełna smaczków i detali, nad którymi widać, że autor spędził sporo czasu. Ciekawe były zarówno szczegóły dotyczące Fiodora Berga, jak i Fryderyka Chopina, których nie znałam. Nabudowanie wokół tych postaci całej tej historii wymagało na pewno ogromnej wiedzy, czasu i przede wszystkim zapału. To wszystko widać. Czuje się, że autor kocha historię i lubuje się w różnego rodzaju zagadkach, tajemnicach, szyfrach, kodach, co zresztą sam przyznaje w „Posłowiu”. No i też, jak mówi, kocha muzykę Chopina.

Czy Bergowi udało się odnaleźć przypuszczalnie zaginiony fortepian? Czy jego osobiste życie wreszcie ma szansę się ułożyć? Kim są ludzie, którzy śledzą jego dziewczynę? A przede wszystkim kim jest tytułowy wirtuoz? I wreszcie, czy finał dla Was będzie równie szokujący jak dla mnie? Polecam. Fajna zabawa w detektywa z ciekawą historią Polski w tle.

Premiera książki jutro: 23.03.2022, nakładem wydawnictwa Skarpa Warszawska. Dziękuję za egzemplarz i autorowi za miły wpis.

„Wirtuoz”, Krzysztof Bochus, wyd. Skarpa Warszawska, 2022.

„Klątwa Lucyfera” Krzysztof Bochus

„Lubił tę porę dnia, gdy na miasto spadała nagle zasłona ciemności, jak kurtyna spuszczona z uwięzi. Skrywała wszelkie brudy zacierała kształty, wyzwalała wyobraźnię spętaną nakazem stałej czujności. Wtedy czuł się wolny. Bez maski, która stanowiła jego drugie ja. Musiał ją nosić dla własnego bezpieczeństwa, dopóki nie spełnił swej misji. Tego wielkiego zadania, które rozgrzewało krew w jego żyłach. Nie rozumiał ludzi, którzy całą swoją energię rozmieniali na drobne: gapili się w telewizor, jedli, robili zakupy i wypróżniali się. „Zwykłe bezmyślne bydło, marnujące dar, jakim jest życie”- pomyślał nienawistnie. Z nim było inaczej. Chociaż nie od razu wszedł na właściwą ścieżkę. Potrzebował lat, aby ją dotrzeć w natłoku codzienności. Kim był w istocie? Przyszłym katem? Sędzią? Aniołem Zemsty? Uśmiechnął się. Na tym polegała właśnie jego siła – że tylko on znał odpowiedź na to pytanie”.

Krzysztof Bochus, autor dwóch poprzednich książek z dziennikarzem Adamem Bergiem „Lista Lucyfera” i „Boski Znak”, po raz kolejny wykazuje się ogromną wiedzą historyczną. To najbardziej lubię w jego książkach. Intryga kryminalna, umysł psychopatycznego szaleńca, którego myśli poznajemy w kilku odsłonach w książce, czy życie osobiste Adama Berga, który miota się tym razem między uczuciem do Miłki (z którą jest od niedawna) a pożądaniem do tyle co poznanej lekarki, nie były dla mnie AŻ tak interesujące, jak właśnie to tło historyczne. Zawsze po lekturze książek Krzysztofa Bochusa (czy to tych z serii z Bergiem, czy wcześniejszych z Abellem) mam chęć wybrać się do miasta, w którym dzieje się akcja. Tam zawsze jest coś niezwykle ciekawego. Zawsze cofamy się do jakiegoś roku/ wieku i czytamy od sytuacjach / detalach, które wtedy miały miejsce czy były istotne. Tu jest również tak, jak sądziłam, że będzie.

Jesteśmy w Chełmnie na Kujawach, a konkretniej w klasztorze sióstr szarytek. Od razu googlowałam go w internecie, aby obejrzeć architekturę, móc sobie lepiej przyswoić miejsce akcji opisywane w książce, czy zobaczyć figurę Chrystusa, o profanacji której jest tu mowa. Zresztą sami możecie spojrzeć / poczytać o tym klasztorze choćby tu na wikipedii, albo na tejże stronie. Pod tym drugim linkiem zobaczycie średniowieczną gotycką rzeźbę : „Wyobrażenie głowy św. Jana na Misie”. To ona w „Klątwie Lucyfera” zostanie skradziona. I to dlatego przeorysza klasztoru zadzwoni do Berga, który już znany jest ze swoich śledztw związanych z odzyskiwaniem różnych historycznych skarbów, aby pomógł jej w odzyskaniu rzeźby.

Jak to w kryminale bywa nie skończy się na tej kradzieży. Będą się działy rzeczy różne. Czyjeś życie będzie zagrożone, czyjeś odebrane, a klasztorny moloch okaże się być miejscem skrywającym wiele tajemnic. Berg swoją dociekliwością i sprytem będzie powolutku próbował rozwikłać różne, dziwne sprawy, ale nie będzie to proste. Jak zawsze trzeba będzie ścigać się z czasem. W tak zwanym międzyczasie, dylematy sercowe Berga będą kwitły. Trochę tym razem irytowało mnie jego zachowanie, wystarczy, że Miłka na chwilę się od niego odsunie (bo ma swoje powody, o których mówić nie może), a ten już przestaje myśleć głową, a zaczyna czym innym (oczywiście cały czas zastanawiając się, co robić i wahając się… żeby nie było, że od razu zdradza, ale jednak…. kawalek cycka wystarczy… ech, to postrzeganie kobiet podparte niby zauroczeniem umysłem).

No ale.. ogólnie jest dobrze. Przeczytałam z przyjemnością, dostarczyło mi to sporej dawki rozrywki, luzu ale też wiedzy. Akcja toczyła się szybko, czytało mi się w napięciu. Z ciekawostek: przez chwilę pojawia się Chorwacja, do tła książki „przedostaje się” koronawirus, klasztor zostaje objęty kwarantanną, robi się niebezpiecznie i dziwnie, a jedna zakonnica słucha Darii Zawiałow. No i tak to. Fajny kryminał, jak zawsze. Lubię książki Bochusa z Bergiem w roli głównej, ale bardzo tęsknię za radcą Abellem i wachmistrzem Kukulką.

„Klątwa Lucyfera” Krzysztof Bochus, wydawnictwo Skarpa Warszawska, 2021

„Boski znak” Krzysztof Bochus

Desktop11

„Boski znak” jest kolejną książką Krzysztofa Bochusa, w której głównym bohaterem jest Adam Berg, dziennikarz, znany ze swojego ostatniego śledztwa dotyczącego cennych skarbów Bazyliki Mariackiej w Gdańsku, a także z niebezpiecznej gry prowadzonej z nim przez psychopatycznego mordercę, który mianował się Lucyferem (w poprzedniej książce Lista Lucyfera). „Boski znak” charakteryzuje się również wartką akcją, świetną kryminalną intrygą, a także interesującym, historycznym tłem. Na szacunek i podziw zasługuje wiedza autora i jego praca włożona w to, by wpleść tu fakty historyczne, wyszukać odpowiednie źródła, nazwiska, wydarzenia i stworzyć tym samym niesamowity klimat dla działań Berga.  

Berg zaczyna być prześladowany przez kogoś, kto znów nazywa siebie Lucyferem. Czy to znaczy, że psychopata nadal żyje (co wydaje się niemożliwe)? czy też pojawił się naśladowca (co z kolei jest bardzo możliwe)? W tym samym czasie, Berg dostaje zlecenie od grupy polskich miliarderów, odszukania zaginionych podczas II wojny światowej artefaktów: cennych jajek Fabergé oraz srebrnej gotyckiej zastawy stołowej, wykonanej na zlecenie Aleksandra Kelcha, które ponoć zostały ukryte w Zamku Czocha nad Zalewem Leśniańskim na Kwisie, na Dolnym Śląsku. Zamek ten od dawna słynie z tajemnic, wielu ukrytych tuneli i pomieszczeń, zatem na pewno, jak przypuszczają miliarderzy, te wszystkie cenne skarby gdzieś tam się znajdują. Są zresztą na to źródła. Niestety, nie ma informacji, w którym miejscu te skarby mogą być ukryte. Zleceniodawcy wierzą w Berga, który ma smykałkę do poszukiwań i odkryć, i który oczywiście zgadza się na przyjęcie zlecenia. Potrzebuje pieniędzy. Nie wie jednak, że będzie to bardzo niebezpieczne. Zagrożony będzie nie tylko on sam, ale również jego bliska przyjaciółka, hakerka Miłka, do której Berg zaczyna czuć coś więcej niż tylko sympatię.

Niemniej jednak pasja Berga bierze górę, nie podoba mu się, że Polska została zniszczona przez nazistów i podczas wojny okradziona z cennych artefaktów, chciałby odzyskać choć część skarbów należących do Polaków, choćby po to, by zrekompensować straty, jakie Polska poniosła w czasie wojny. Podoba mu się idea miliarderów, którzy chcą tego samego, chcą by odnalezione skarby wróciły do domu, do muzeów. Dodatkowo niechęć Berga do nazistów bardzo przypomina tę samą niechęć, jaką odczuwał do nich dziadek Berga:  Christian Abel (znany z poprzednich książek Bochusa – radca prawny, który przecież był Niemcem). 

Większość akcji książki będzie toczyć się jednak nie we wspomnianym zamku Czocha (na co miałam nadzieję) a na Sycylii, gdzie zaprowadzą Berga pewne ślady, a także na Bahamach, gdzie nastąpi całkowity obrót akcji. Zakończenie książki mnie całkowicie zaskoczyło, zupełnie czegoś innego się spodziewałam, a okazało się, że autor wyprowadził mnie w pole, tym samym przedstawiając Berga, jako bardzo inteligentnego dziennikarza, który naprawdę nadawałby się na genialnego policjanta śledczego. Jego odkrycia i wnioski końcowe są niezwykłe – w życiu bym się nie spodziewała takiego obrotu akcji. A przecież „był tylko zwykłym dziennikarzem, który miał rozwiązać intrygującą zagadkę”.

Co takiego zatem się wydarzyło? Czego dowiedział się Berg i czy skarby odnaleziono? Kim był człowiek podszywający się pod Lucyfera i dlaczego musiały zginąć pewne osoby? Nic tu nie jest oczywiste.

Podobała mi się ta książka – to świetna rozrywka i naprawdę dobry kryminał, gdzie pojawia się wiele postaci z przeszłości dziennikarza, a czas płynie nieubłaganie i trzeba działać szybko i ze sprytem. Stawka jest ogromna, a spisek goni spisek. Podobało mi się też wplatanie współczesnych „smaczków”, takich jak muzyka „Męskiego Grania”, albo rozmyślania o empikowym hicie książkowym „Jak mniej myśleć?” ;)

Serdecznie polecam.

„Boski znak” Krzysztof Bochus, Wyd. Skarpa Warszawska, 2020