„Boski znak” jest kolejną książką Krzysztofa Bochusa, w której głównym bohaterem jest Adam Berg, dziennikarz, znany ze swojego ostatniego śledztwa dotyczącego cennych skarbów Bazyliki Mariackiej w Gdańsku, a także z niebezpiecznej gry prowadzonej z nim przez psychopatycznego mordercę, który mianował się Lucyferem (w poprzedniej książce „Lista Lucyfera„). „Boski znak” charakteryzuje się również wartką akcją, świetną kryminalną intrygą, a także interesującym, historycznym tłem. Na szacunek i podziw zasługuje wiedza autora i jego praca włożona w to, by wpleść tu fakty historyczne, wyszukać odpowiednie źródła, nazwiska, wydarzenia i stworzyć tym samym niesamowity klimat dla działań Berga.
Berg zaczyna być prześladowany przez kogoś, kto znów nazywa siebie Lucyferem. Czy to znaczy, że psychopata nadal żyje (co wydaje się niemożliwe)? czy też pojawił się naśladowca (co z kolei jest bardzo możliwe)? W tym samym czasie, Berg dostaje zlecenie od grupy polskich miliarderów, odszukania zaginionych podczas II wojny światowej artefaktów: cennych jajek Fabergé oraz srebrnej gotyckiej zastawy stołowej, wykonanej na zlecenie Aleksandra Kelcha, które ponoć zostały ukryte w Zamku Czocha nad Zalewem Leśniańskim na Kwisie, na Dolnym Śląsku. Zamek ten od dawna słynie z tajemnic, wielu ukrytych tuneli i pomieszczeń, zatem na pewno, jak przypuszczają miliarderzy, te wszystkie cenne skarby gdzieś tam się znajdują. Są zresztą na to źródła. Niestety, nie ma informacji, w którym miejscu te skarby mogą być ukryte. Zleceniodawcy wierzą w Berga, który ma smykałkę do poszukiwań i odkryć, i który oczywiście zgadza się na przyjęcie zlecenia. Potrzebuje pieniędzy. Nie wie jednak, że będzie to bardzo niebezpieczne. Zagrożony będzie nie tylko on sam, ale również jego bliska przyjaciółka, hakerka Miłka, do której Berg zaczyna czuć coś więcej niż tylko sympatię.
Niemniej jednak pasja Berga bierze górę, nie podoba mu się, że Polska została zniszczona przez nazistów i podczas wojny okradziona z cennych artefaktów, chciałby odzyskać choć część skarbów należących do Polaków, choćby po to, by zrekompensować straty, jakie Polska poniosła w czasie wojny. Podoba mu się idea miliarderów, którzy chcą tego samego, chcą by odnalezione skarby wróciły do domu, do muzeów. Dodatkowo niechęć Berga do nazistów bardzo przypomina tę samą niechęć, jaką odczuwał do nich dziadek Berga: Christian Abel (znany z poprzednich książek Bochusa – radca prawny, który przecież był Niemcem).
Większość akcji książki będzie toczyć się jednak nie we wspomnianym zamku Czocha (na co miałam nadzieję) a na Sycylii, gdzie zaprowadzą Berga pewne ślady, a także na Bahamach, gdzie nastąpi całkowity obrót akcji. Zakończenie książki mnie całkowicie zaskoczyło, zupełnie czegoś innego się spodziewałam, a okazało się, że autor wyprowadził mnie w pole, tym samym przedstawiając Berga, jako bardzo inteligentnego dziennikarza, który naprawdę nadawałby się na genialnego policjanta śledczego. Jego odkrycia i wnioski końcowe są niezwykłe – w życiu bym się nie spodziewała takiego obrotu akcji. A przecież „był tylko zwykłym dziennikarzem, który miał rozwiązać intrygującą zagadkę”.
Co takiego zatem się wydarzyło? Czego dowiedział się Berg i czy skarby odnaleziono? Kim był człowiek podszywający się pod Lucyfera i dlaczego musiały zginąć pewne osoby? Nic tu nie jest oczywiste.
Podobała mi się ta książka – to świetna rozrywka i naprawdę dobry kryminał, gdzie pojawia się wiele postaci z przeszłości dziennikarza, a czas płynie nieubłaganie i trzeba działać szybko i ze sprytem. Stawka jest ogromna, a spisek goni spisek. Podobało mi się też wplatanie współczesnych „smaczków”, takich jak muzyka „Męskiego Grania”, albo rozmyślania o empikowym hicie książkowym „Jak mniej myśleć?” ;)
Serdecznie polecam.
„Boski znak” Krzysztof Bochus, Wyd. Skarpa Warszawska, 2020