Archiwa tagu: czerwinska

„Tęsknota i przeznaczenie” Dina Sterbova

indeksKobiety mogą wiele. Są silne, uparte, dążą do celu. Mają często większą wytrzymałość i odwagę niż mężczyźni. Takie na pewno były i są kobiety himalaistki, o których pisze Dina Sterbova w swojej książce „Tęsknota i przeznaczenie”. 14 ośmiotysięczników w Himalajach zostało zdobytych również przez kobiety, czy to w solowych wejściach, czy w kobiecych zespołach, czy też w mieszanych. Kobiety jak się okazało, mimo niedowierzania władz, sponsorów, himalaistów płci męskiej, są równie dobrymi wspinaczami i niczego im nie brakuje. Było tak zarówno w latach 70-tych, jak i 90-tych, i współcześnie.

Książka opowiada historie bohaterek – te zakończone sukcesem i te zakończone tragicznie (a takich jest zdecydowanie więcej) bardzo rzetelnie i z dużą dozą szczegółów. Autorka gromadziła wszystkie informacje przez 14 lat, niektóre z kobiet udało jej się odwiedzić, z innymi już nie miała możliwości spotkania, ale za to musiała przekopywać się przez stosy archiwalnych materiałów, artykułów, wywiadów. Na kartach książki spotykamy kobiety – himalaistki z różnych stron świata (Japonii, Francji, Niemiec, Austrii, Ameryki, Czechosłowacji (jeszcze wtedy) -> sama autorka jest Czeszką i wspina się również. Dużo stron poświęconych jest polskim himalaistkom, które autorka uważa za wybitne: Wandzie Rutkiewicz (śmierć na stokach Kanczendzongi w 1992r.), Annie Czerwińskiej (tu przypomina słynną wyprawę na górę Rakaposhi, którą zdobył zespół całkowicie kobiecy, pisałam o tej książce tutaj), Halinie Krüger-Syrokomskiej (śmierć na K2 w 1982r.), Annie Okopińskiej, Krystynie Palmowskiej. Autorka wspomina wszystkie ich ważne wyprawy i pierwsze wejścia kobiece, których wymieniać nie będę, z wiadomych powodów (znajdziecie je choćby na wikipedii). Kobiety himalaistki innych narodowości były i są równie wybitne, warto choćby wspomnieć o wyprawie Arlene Blum na Annapurnę (również w zespole całkowicie kobiecym, o książce „Annapurna. Góra kobiet” pisałam tutaj) – ogromne osiągnięcie.

„Ludzie długo wznosili wzrok ku szczytom gór z czcią i przestrachem, nawet jeśli całe życie spędzili w dolinach u ich stóp. Góry w wielu niepowiązanych ze sobą religiach i wyznaniach uważane były za trony bogów. Dopiero nie tak dawno temu w kilku heretyckich głowach powstał pomysł, że człowiek mógłby zdobywać ich wierzchołki”. Oczywiście poczatkowo rolę tą przypisywano głównie mężczyznom, bo zadaniem kobiet było siedzieć w domu i wychowywać dzieci. Doszło jednak do tego, że kobiety na przełomie XIX i XX w. się „przebudziły” i mimo, że początkowo były „lekceważone i ośmieszane, wiele z nich nie dało się powstrzymać i odważnie walczyło o swoje. Pionierki te nie były jednak żadnymi Amazonkami. Były to normalne kobiety, które miały pasję, ale też dzieci i żyły w normalnych związkach”.  Zdecydowały się podejmować ryzyko, stawiać na szali swoje życie, po to by pokonać siebie, spełnić marzenia, poświęcić się pasji, udowodnić swoją siłę i odwagę. „Człowiek musi wejść na prawdziwe wyżyny, by mógł spojrzeć na dno swojej duszy”. Niby banał, ale coś w tym jest. Góry od zawsze przyciągały te „wybitne, nie bojące się ryzyka” jednostki. A może i bojące się, ale bardziej oswojone ze śmiercią, która jest od zawsze wpisana w ich życie. To nie jest tak jak ze zwykłym, siedzącym w fotelu przed telewizorem człowiekiem, który o śmierci nie myśli, bo nie ma z nią do czynienia codzień, bo się jej boi, nie potrafi jej zrozumieć i właściwie nie bardzo wie jak ją oswoić. Natomiast człowiek, który ryzykuje swoje życie w imię pasji, ma śmierć wpisaną w siebie już od początku. Ona idzie tuż obok niego, czasem chce mu wyrwać czekan, czasem chuchnie na niego lodowatym podmuchem wiatru, by go przestraszyć, i wpada w zadziwienie, kiedy on, a w przypadku tej książki, ona – idzie niestrudzenie dalej.

Wszystkie opisane w książce kobiety, o których mogłabym tu napisać bardzo dużo, a przede wszystkim to, że każda z nich była wielką osobowością i silną indywidualnością, wchodząc na szczyt ośmiotysięcznika, czy to jako pierwsza kobieta na świecie (co w większości przypadków miało tu miejsce) czy jako druga – odczuwają ogromne spełnienie i szczęście oraz niezwykłe poczucie wolności. I choć trwa to chwilę, bo w strefie śmierci, czyli powyżej 8000 m. nie można przebywać długo, to jest to chwila niezapomniana.

Dina Sterbova porusza różne tematy – przygotowania do wypraw, problemy etyki i zachowania w górach, opisuje kontrowersyjne sytuacje, kiedy to zawiodło „braterstwo liny” (m.in. wyprawę Kurta Diembergera na K2 z 1986r. podczas, której zginęło wiele osób, a sam Kurt musiał się tłumaczyć z różnych kwestii), a także chore współzawodnictwo, które również zaczyna powoli się pojawiać w świecie wspinaczy, psując relacje i zaburzając istotę wspinania. Było kilka przypadków, kiedy z czystej zawiści nie uznawano faktu zdobycia szczytu, bądź też nie wierzono zdobywczyni. Najwięcej ucierpiała Wanda Rutkiewicz, która często była posądzana o parcie do celu po trupach, wykorzystywanie ludzi i nie szanowanie ich, egoizm, a sama tak naprawdę się chyba w tym wszystkim pogubiła. I choć dla niej faktycznie istniały tylko góry, to być może zatraciła gdzieś sens innych spraw, ale tak czy siak, na pewno nie była lubiana w środowisku, choć była niezwykle ceniona i miała naprawdę ogromne osiągnięcia. Autorka wspomina również bardzo dobrą książkę / wywiad z Wandą Rutkiewicz, autorstwa Barbary Rusowicz (pisałam o niej tutaj).

Dina Sterbova sama zalicza sie do kobiet wybitnych, jako pierwsza stanęła na szczycie Cho You w 1984r, a 4 lata później na Gasherbrum II, kierowała również wyprawą na Manaslu, gdzie zdobyła jego północny szczyt. Jej ksiażka to kawał dobrej roboty. Mówi, że góry są „zwierciadłem, w którym odbija się nasz charakter, dzięki nim wiemy, jak lepiej poradzić sobie z wyzwaniami, jakie ma dla nas życie. Motywują nas do pokonywania własnych słabości. Nie chciejmy od nich tandetnych nagród lub sławy, nie traktujmy ich jako stopni wiodących do zwycięstwa, gdyż potrafią nam dać o wiele więcej. Pamiętajmy również, że kiedy tylko chcą, moga nam zabrać wszystko, tak jak zabrały wielu ludziom przed nami”.

Książkę warto przeczytać, warto, bo daje siłę do walki z codziennością. Każda z nas ma swoje Himalaje i pamiętajmy, że mamy siłę by się z nimi zmierzać. Polecam. Idealny prezent na zbliżający się Dzień Kobiet, ale nie tylko. To niezwykły zbiór informacji dla każdego fana / fanki wspinaczki, alpinizmu. Dla wszystkich, którzy kochają góry.

„Tęsknota i przeznaczenie” Dina Sterbova, wyd. Stapis 2016