Archiwa tagu: el capitan

„Psycho Vertical. Przestrzeń obłędu” Andy Kirkpatrick

El Capitan – formacja skalna o ponad kilometrowej wysokości położona w dolinie Yosemite, w środkowej Kalifornii. Ten granitowy monolit to jeden z najbardziej cenionych celów wspinaczkowych. Na tej formacji skalnej jest ponad 70 dróg wspinaczkowych, z których najtrudniejszą jest tak zwana Reticent Wall. By ją przejść potrzeba mniej wiecej około 8 dni. Andy’emu zajęło to dni 13. Z powodzeniem.

el

„Po raz pierwszy wspięli się na nią Amerykanie: Steve Gerberding, Lori Reddel i Scott Stowe. Było to w 1995r. Niemal natychmiast została okrzyknięta najtrudniejszym wielkościanowym wyzwaniem na świecie: czternaście najbardziej niebezpiecznych, potencjalnie najbardziej wymagających wyciągów, począwszy od Lay Lady Ledge, dużej półki ciągnącej się sześć wyciągów nad ziemią.”

Czym jest wyciąg? To odległość między dwoma stanowiskami asekuracyjnymi na ścianie, wyznaczona przede wszystkim długością liny. Ale na El Capitanie sama lina to nie wszystko. Tu miejsca odpowiednie do stworzenia stanowiska asekuracyjnego są od siebie mocno oddalone. Trudno je wypatrzeć. Ściana jest gładziutka, pionowa, praktycznie pozbawiona jakichkolwiek rys, szparek etc. Tutaj wyciągi zatem są niezwykle długie i przez to bardzo niebezpieczne. O ich długości decyduje dogodność warunków do założenia bezpiecznego stanowiska, a także przebieg drogi i układ punktów asekuracyjnych, a w tym przypadku dogodność jest pojęciem dość abstrakcyjnym. Andy’ego często paraliżuje strach, na długie godziny unieruchamia go w jednej pozycji. Strach przed odpadnięciem od skały nie jest bezzasadny. Każde odpadnięcie na drodze Reticent Wall oznacza bardzo długi i niebezpieczny lot (grożący nawet śmiercią). Dlaczego? dlatego, że założone wcześniej punkty asekuracyjne pod wpływem spadania człowieka na linie, odpaść mogą również. Czasem leci się przez kilkaset metrów, modląc się, by któreś z malutkich stanowisk wreszcie przyjęło na siebie całą energię i w efekcie utrzymało linę. Stanowiska są z kolei montowane przy pomocy maluśkich sprzętów na maluśkich krawądkach, czasem wielkości paznokcia, na malutkich uskokach, ryskach, które nawet ciężko wyczuć dłonią. Jakże wielką umiejętność musi posiadać wspinacz, by je wyczuć, by uznać, że się nadają, i jak dobrze musi umieć umocować malutkie haki, kostki itd., aby utrzymały się one w skale, jednocześnie dały pewność wspinaczowi, że utrzymają jego ciężar przy wykonywaniu kolejnych ruchów w górę. Stuprocentowej pewności jednak nie będzie nigdy… 

To powyższe wprowadzenie miało na celu pokazanie jak trudna jest wspinaczka w takiej formacji skalnej, jaką jest El Capitan. A Andy Kickpatrick nie jest jakimś wspinaczem genialnym. Nie ma na swoim koncie nie wiadomo jakich szczytów i trudnych przejść. Jest człowiekiem, który po prostu lubi się sprawdzać. Jak większość z nas, lubi czasem uciec od przytłaczającej go rzeczywistości. Chce coś udowodnić samemu sobie. Być może jest w tym sporo egoizmu, bo przecież w domu czeka żona, dziecko, drugie w drodze, niemniej jednak Andy się nie patyczkuje – szuka odskoczni. „Życie codzienne zostaje zawieszone – w każdym tego słowa znaczeniu – na całe dnie lub tygodnie uczciwej, ciężkiej pracy; przedziwnej radości walki i eskapizmu. Tam, w górze, nie ma rachunków do zapłacenia, żądań emocjonalnych, żadnych innych spraw rozpraszających uwagę, tylko wspinanie – od świtu do zmierzchu, z nagrodą w postaci oglądania zachodu słońca pod koniec dnia”. Nie mnie oceniać jego zachowanie. Polubiłam go, bo ma poczucie humoru, otwarcie mówi o swoich przywarach i braku talentu, otwarcie przyznaje się do strachu.

W książce „Psycho Vertical” Andy Kirkpatrick poza wejściem na El Capitana, opisuje swoje młodzieńcze lata spędzone w nędznym blokowisku w Hull w Wielkiej Brytanii, pierwsze porażki i sukcesy, pierwsze próby wspinaczkowe, odnajdywanie się w świecie alpinistów, treningi. Jego przesadny entuzjazm może irytować, ale w sumie ujmuje. 

W tej książce widzę człowieka jako trochę nieporadnego i ślamazarnego idealistę, ale za to niezwykle silnego w swoim uporze. Wiadomo, że wspinaczka solo wymaga niezwykłej umiejętności autoasekuracji i transportowania bagażu (sprzętu, portaledge’u -> małego łóżka do spania, jedzenia, wody, lin itp). Trzeba przyznać, że autor świetnie sobie z tym wszystkim poradził, ale oczywiście wymagało to wielu godzin prób i błędów, samozaparcia i cierpliwości. Udowadnia, że małymi krokami można wejść na szczyt, niekoniecznie ośmiotysięcznika.

Za książkę „Psycho Vertical” autor otrzymał nagrodę Boardman Tasker Price, a 4 lata później tą samą nagrodę za kolejną książkę „Zimne wojny” (która również na półce czeka). Obie napisał będąc zaawanasowanym dyslektykiem, a czyta się to świetnie. Można? Pewnie, że można, jak tylko się chce…

indeks

„Psycho Vertical. Przestrzeń obłędu” Andy Kirkpatrick, wyd. Stapis 2016