
„Ostatnimi czasy nie potrafię zasnąć na dłużej niż pięć minut. Gdy tylko tracę świadomość, śni mi się ten sen. Chociaż nie, trudno powiedzieć, że to sen. To krótkie sceny, które bez ustanku nakładają się na siebie w mojej głowie. (…)”
O jaka to była niepokojąca powieść! Opisana w niej historia przedstawiona jest czytelnikowi z trzech perspektyw: pierwsza to perspektywa męża kobiety o imieniu Yong-Hye, która nagle pod wpływem dziwnego snu postanawia przestać jeść mięso, kolejna perspektywa należy do szwagra tytułowej wegetarianki, a ostatnia, trzecia w rozdziale zatytułowanym „Fotosynteza” należy do siostry Yong-Hye. Każda z tych perspektyw to solidna porcja emocji i pewien obraz natury ludzkiej, która cierpi. Cierpienie to jest powodowane różnymi czynnikami, ale głównie widać tu osamotnienie, chęć wolności, bycia sobą i spełnienia.
Odkąd Yong-Hye przestaje jeść mięso, wszystko się zmienia. Głównie ona oczywiście, ale również rodzina zaczyna się odsuwać od kobiety, zaczyna traktować ją jak dziwadło, jak kogoś, kto nie pasuje do ogólnego obrazu „normalnego” człowieka. Rodzice się złoszczą, ojciec policzkuje ją na spotkaniu rodzinnym, usiłując na siłę wepchnąć jej w usta kawałek mięsa, mąż zaczyna traktować ją jak wariatkę (z czasem kobieta zaczyna zachowywać się bardziej irracjonalnie), a szwagier (dodajmy artysta) od dawna owładnięty obsesyjnym pożądaniem wobec Yong-Hye zaczyna jeszcze usilniej marzyć o organicznym, wręcz zwierzęcym seksie z Yong-Hye. Siostra Yong-Hye z kolei martwi się o nią, bo przecież to nie jest normalne, że człowiek tak nagle przestaje jeść mięso, a potem w ogóle przestaje chcieć jeść, oddychać, żyć i chce się stać…. drzewem? Kiedy Yong-Hye trafia do psychiatryka, często można ją zauważyć, jak stoi na rękach: „- Ja zupełnie nie miałam o tym pojęcia. Myślałam, że drzewa stoją tak samo jak ludzie … Ale w końcu to zrozumiałam. One opierają się o ziemię rękoma.” mówi. Jak skończy się jej historia? Dlaczego w ogóle nagle tak się zmieniła?
Ta książka jest niezwykła. Jak napisałam już, jest niepokojąca, dająca do myślenia, pokazuje z jednej strony jak społeczeństwo odbiera kogoś, kto jest inny niż ogół, kto wyłamuje się z zasad ogólnie przyjętych w „normalnym” życiu, z drugiej strony zaś ukazuje ból jednostki, która ma dość, która nie czuje się „na miejscu”, która chce uciec, przestać być człowiekiem, bo ludzie są źli…. Zupełnie jak ojciec, który w przeszłości przywiązał psa do motoru i „zajeździł” go na śmierć. Czy zatem wszystko wynika z naszego dzieciństwa?
Widać w tej powieści też, jak bardzo kobieta, ogólnie jako człowiek, jest podległa pewnym zasadom i zostaje wpasowana w ramy, w których niby normalnie funkcjonuje, żyje (wychodzi za mąż, uprawia seks, rodzi dziecko, czy też zajmuje się domem), ale tak naprawdę chciałaby czegoś innego, może właśnie uciec do lasu i nie mieć nic wspólnego z dotychczasowym życiem? To wszystko gdzieś tam siedzi w podświadomości. I nagle pojawia się impuls, który budzi tę uśpioną duszę… „Zaskoczyła ją nagła myśl, że tak naprawdę nigdy nie miała szansy sobie pożyć. Święta prawda. Nigdy nie zdołała sobie pożyć. Od kiedy pamięta, jedynie wszystko przetrzymywała.” myśli sobie siostra Yong-Hye. Dzięki szaleństwu w jakie wpadła Yong-hye, jej siostra sama zaczyna chyba chcieć jakiegoś szaleństwa…. Mąż Yong-Hye z kolei, to bohater szalenie irytujący i taki typowy tchórz i prostak, który nie potrafi wesprzeć żony, którego ona zaczyna obrzydzać i zamiast spróbować ją zrozumieć i jakoś pomóc, lub choćby przytulić, to się z nią rozwodzi, bo nie chce żyć z wariatką. Tylko że dla Yong-Hye to już właściwie nie ma znaczenia. Ona już nie chce… Niczego. Albo inaczej: chce zupełnie czegoś innego.
To smutna książka tak naprawdę. Powoduje konsternację, wbija trochę w fotel, a z drugiej strony jest dziwna, szokująca, momentami niezrozumiała, ale na pewno niesztampowa i warta uwagi. Mieszanka snów i rzeczywistości, strachu i odwagi, samotności i chęci spełnienia w byciu sobą, wyzwolenia. Polecam. Premiera książki miała miejsce 10 lutego. Autorka Han Kang jest Koreanką i za tę powieść otrzymała The Man Booker Prize w 2016 roku. Polecam również jej inną powieść „Nadchodzi chłopiec”, o której pisałam tutaj.
„Wegetarianka” Han Kang, przekład Justyna Najbar-Miller, Choi Jeong In, Wydawnictwo W.A.B. 2021