„Zanim XIX wiek dobiegł końca, K2 został zlokalizowany, zmierzony, naniesiony na mapy i namalowany. Teraz tylko ktoś musi wspiąć się na szczyt”.
K2, 8611m n.p.m., góra o dziwnej nazwie nadanej przez brytyjskiego wojskowego T.G. Montgomerie’ego w 1856r., (numerował wszystkie najwyższe szczyty Karakorum i K2 okazało się być drugim w kolejności według niego, stąd właśnie K (Karakorum) 2), stanowiła obiekt pożądania wielu wspinaczy już w XIX wieku. Ta książka przedstawia historię kilku ekspedycji, które w tamtych latach działały na górze, próbując znaleźć jakąkolwiek drogę na szczyt z większym lub mniejszym skutkiem. Autor opierał się na różnych pamiętnikach, listach, wspomnieniach, artykułach, a także na rozmowach z niektórymi wspinaczami czy ich rodzinami. To świetnie napisana książka, niezwykle bogata w fakty, szczegóły i nie pozbawiona emocji, czyta się ją momentami, jak dobrą sensacyjną powieść, czekając z niecierpliwością na finał akcji. Ogrom bibliografii jest dowodem na ciężką pracę autora, i choć czasem zdarzają się pewne powtarzające się informacje, nie przeszkadzało mi to w lekturze.
Conefrey wspomina wyprawy m.in. Henry’ego Heversahama Godwina-Austena, który w 1861r. badał leżące niedaleko K2 lodowce, Francisa Younghusbanda, który eskplorował wysoko położone przełęcze i również lodowce, oddając pierwszy literacki hołd K2, czy obraz K2 namalowany przez A.D. McCormicka oraz zdjęcia góry wykonane przez najlepszego w początkach XX wieku włoskiego fotografa Vittorio Sella, które stały się niezwykle pomocne w studiowaniu topografii góry.
Poznajemy Aleistera Crowleya, brytyjskiego okultystę i mistyka, który w 1902r. wziął udział w wyprawie, kierowanej przez Oscara Eckenstein’a, podczas której przegłosowany przez członków ekspedycji, nie poprowadził łatwiejszej według niego drogi na szczyt. Wyprawa zakończyła się niepowodzeniem. Poznajemy też włoskiego księcia, Ludwika di Savoia, z rodziny Abbruzzów, który wraz ze swoją ekspedycją wykonał milowy krok w zdobywaniu szczytu. Mimo, że wyprawa dotarła tylko (lub AŻ, jak na tamte warunki i sprzęt) do 6000m, to udało im się pokonać i poprowadzić drogę żebrem grani południowo-wschodniej, nazywanej teraz Żebrem Abbruzzi. Śledzimy również losy ekspedycji z 1938r. kiedy to Amerykanie pod przywództwem Charlesa S. Houstona i patronatem American Alpine Club dotarli prawie do 8000m, ale ze względu na zmęczenie i braki w sprzęcie musieli wycofać się do bazy. To na tej wyprawie, po raz pierwszy pokonano 45 metrowy komin, nazwany później od nazwiska jednego z członków tejże wyprawy, kominem House’a, poświęcił on 4 godziny, by go pokonać i pociągnąć drogę na szczyt, tuż pod tzw. Czarną Piramidę.
Jedyną ekspedycją, opisaną przez Conefrey’a, której udało się zdobyć szczyt po raz pierwszy, była włoska wyprawa dowodzona przez Arditio Desio. Drogą przez Żebro Abruzzi, pokonując Komin House’a i Czarną Piramidę, a następnie niezwykle trudny odcinek pod szczytem zwany Bottleneck (Szyjka Butelki) w lipcu 1954r. na szczyt weszli Achille Compagnoni i Lino Lacedelli. Wyprawa, a właściwie dwóch członków, którzy weszli na szczyt, skorzystała ze wspomagania tlenem z butli, co okazało się potem dość kontrowersyjnym działaniem, wywołującym wiele niesnasek, kłótni i nieścisłości w środowisku wspinaczy, ale także i wśród członków wyprawy, którzy zaczęli się oskarżać wzajemnie o różne rzeczy. Szczególną rolę w tej ekspedycji odegrał Walter Bonatti, a także Szerpowie. Jaką? Przeczytajcie. Niestety, radość ze zdobycia szczytu po latach przerodziła się w konflikt przesycony wrogością i nawet sam autor próbuje jakoś tłumaczyć zachowania członków wyprawy. Przykre.
Tych kilka wypraw opisanych jest niezwykle sugestywnie i realistycznie, dlatego podczas lektury również i mnie udzielały się emocje, bywały fragmenty, które nie pozwalały odłożyć książki. Radość mieszała się ze smutkiem, bo K2 pokazywał swoją siłę, broniąc do siebie dostępu i zabierając życie niektórym z członków wypraw.
To nie tylko historia o zdobywaniu szczytu, ale głównie o pasji, ambicjach, heroicznej odwadze i strachu. Pod K2 jechali nie tylko świetnie przygotowani wspinacze, których już było naprawdę wielu w tamtych czasach, ale również ludzie, którzy nie mieli zbyt dużego doświadczenia, marzyciele i pasjonaci.
Biorąc pod uwagę trudności z jakimi się borykali, czas jaki musieli poświęcić na to, by w ogóle dotrzeć w Karakorum, widać jak bardzo teraz zmieniła się wspinaczka wysokogórska i na jak wielki podziw zasługują ci ludzie. Teraz mamy styl alpejski, który zakłada wejście na szczyt w jak najkrótszym czasie z jak najmniejszą ilością sprzętu, specjalistyczną odzież produkowaną dla himalaistów, liofilizaty, komputery przewidujące pogodę, przeloty samolotem do Skardu, podczas gdy w XIX wieku nie było nawet krótkofalówek, a wniesienie kilku ton mąki dla Szerpów przez lodowiec Baltoro trwało wieki… Dodatkowo, teraz Andrzej Bargiel wchodzi na szczyt K2 i zjeżdża z niego na nartach, co oczywiście jest wielkim sukcesem i niesamowitym wydarzeniem, świadczącym o niezwykłym talencie i możliwościach człowieka.
Po prostu, lektura tej ksiażki zwyczajnie uświadamia, że pierwsze ekspedycje na K2 były bardzo ważne i należy im się ogromny szacunek. Cieszę się, że powstała taka książka i uważam, że każdy miłośnik literatury wysokogórskiej, czy wspinaczki wysokogórskiej, powinien ją przeczytać. Polecam !
„Duchy K2. Epicka historia zdobycia szczytu” Mick Conefrey, tłum. Krzysztof Krzyżanowski, wyd. Bezdroża 2019.