Archiwa tagu: Korea Południowa

„O zmierzchu” Hwang Sok-Yong

„Gdy byłem młody, wcale nie patrzyłem na świat tak cynicznie. Rozumiałem tych, którzy sprzeciwiali się wszelkim niesprawiedliwościom, jednocześnie zapewniając samego siebie, że jakoś muszę je znosić. To właśnie dzięki tej samokontroli byłem w stanie sam sobie wybaczyć. Wraz z upływem czasu dopadło mnie swego rodzaju notoryczne zrezygnowanie, moim nawykiem stało się traktowanie wszystkiego i wszystkich wokół chłodno, z obojętnością. Sądziłem, że świadczy to o mojej dojrzałości. Na początku lat osiemdziesiątych, kiedy większość ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie zdołała nieco odbić się od dna, frustracja i rezygnacja były już na porządku dziennym, niczym małe otarcia, które z czasem przemieniały się w bolesne zgrubienia. Jak uwierająca kurzajka na stopie – człowiek zarzeka się, że musi ją usunąć, aż w pewnym momencie staje się ona po prostu nierozerwalna częścią jego ciała. Tylko chwilami, przez przypadek, przypomina sobie o niej i zdaje sprawę z istnienia tej niedoskonałości”.

Narracja prowadzona jest z dwóch perspektyw. Pierwsza z nich należy do starszego już wiekiem architekta, Parki Min-u, który opowiada historię swojego życia opierając się na wspomnieniach z dzieciństwa i młodości. Sam wywodzi się z dzielnicy slumsów, z której od zawsze pragnął się wyrwać. Chciał zostać kimś, kto nie będzie musiał już więcej patrzeć na biedę, blaszane baraki i kolegów parających się czyszczeniem butów zamożnych panów. Jedynym, co ukochał w swojej biednej dzielnicy była Cha Sun-A, córka właściciela sklepu z makaronem. Pierwsza miłość, o której nigdy nie zapomniał, którą wiele lat później zdradził, a o której cały czas pamięta i żałuje straconego czasu.

Druga perspektywa to opowieść kobiety, która również pochodzi ze slumsów, ale wbrew pozorom za nimi bardzo tęskni. Teraz jest autorką scenariuszy teatralnych do bardzo niepopularnych i niedochodowych sztuk. Nie wiedzie się jej, mieszka w biednym, wynajmowanym pokoju i uważa, nie ma męża i uważa, że już nigdy w życiu do niczego nie dojdzie. „Zawsze gdy myślę o czasie, który przeminął, wydaje się, jakbym nie miała żadnych wyraźnych wspomnień. Wszystko jest takie mętne. Cholera, kiedy zdążyłam się tak zestarzeć?”

Co łączy tych dwoje bohaterów, poza żalem za utraconą przeszłością, frustracją i zrezygnowaniem? Czy jest coś więcej, jakaś niewidzialna nić, która jest na styku ich smutnych historii?

„O zmierzchu” opowiada dokładnie o…zmierzchu: życia, oczekiwań, świata, jaki zapamiętało się w dzieciństwie, o, jak pisze autor, „cieniu blaknącej starej miłości”. To smutna książka o rozliczaniu się z życiem, wyrzutach sumienia i żalu za tym, co już nie wróci. Z drugiej strony, to też świetny obraz Korei Południowej i jej modernizacji. Slumsy, które kiedyś były całym światem bohaterów zostały zniszczone, na ich miejscu stoją nowoczesne budynki, ale za tym wszystkim stoi też historia ludzi, którzy byli, mimo protestów, wysiedlani ze swoich biednych domów, których życie często zostało okupione tragedią prowadzącą nawet do samobójstw, jakże wtedy powszechnych w Korei. To, co Park Min-u chciał zrobić jako architekt, dla wielu stało się zmorą i czymś, co odcisnęło piętno na ich życiach. A nasz bohater w związku z tym, może odczuć jedynie skruchę i smutek, ale nie może już nic z tym zrobić. I to pogrąża go jeszcze bardziej w niepokoju, niepewności i chaosie własnych myśli. „I tak też stałem tępo na środku drogi, niepewny, w którym kierunku powinienem się udać”.

Myślę, że to też ciekawa opowieść o tym, jak bardzo ciężką pracą można dojść do celu, ale nie wszystkim się to udaje, bo inni może po prostu mają mniej szczęścia? mniej wsparcia ze strony bliskich?

Poruszająca książka, gęsta od emocji. Warto. Dodam, że książka nominowana była do Międzynarodowej Nagrody Bookera.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu.

„O zmierzchu” Hwang Sok-Yong, przekład Dominika Chybowska-Jang, Wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego – Bo.Wiem, 2022