
„Chodzi głównie o nie, o wyzwania jakie stawiamy sobie z Iggy, Łukim i Kamilem. Działają na mnie jak narkotyk, są pobudzające i ożywcze. Poza treningami na pływalni to jedne z tych nielicznych chwil, w których czuję się naprawdę żywa. Jest w tym chyba nawet coś więcej. Na ten ulotny moment staję się nieśmiertelna. Gdzieś z tyłu głowy jednak, zawsze wtedy kiedy losujemy kartkę z nowym wyzwaniem, czai się czarna myśl, że może tym razem nadejdzie koniec. Tak po prostu, bez ostrzeżenia. Że ta ampułka mocy się końcu się wyczerpie, a my przesuniemy się nad samą krawędź i zrobimy o jeden krok za dużo”.
„Miała umrzeć”, to kolejna książka autorki „Bliżej niż myślisz”. To wciągająca, dość mroczna opowieść o odkrywaniu tajemnic z przeszłości głównej bohaterki Leny. Narracja prowadzona jest tutaj dwutorowo: z perspektywy Leny właśnie w 2019 r., oraz z perspektywy Ady w 1998 r. Czy coś łączyło obie bohaterki? Owszem.
Kim jest Ada? Jest nastolatką, zagubioną, zostawioną samopas przez matkę alkoholiczkę i ojca-detektywa, którego bardziej interesują szemrane interesy. To dziewczyna pełna skrajności: z jednej strony wrażliwa, kochająca najmocniej na świecie swoją młodszą siostrzyczkę, a z drugiej strony igrająca z życiem przywódczyni swojej paczki (jak w cytacie na początku mojej notki). To jednocześnie świetnie przedstawiony przykład dojrzewania nastolatki, która chciałaby być w życiu kimś ważnym, mieć wszystko, co najlepsze, być szczęśliwą w fajnej rodzinie, ale która, z drugiej strony ma dosyć, chce, by to wszystko się skończyło, słucha mocnej muzyki, by zapomnieć o „pustej”, pozbawionej wartości, rzeczywistości, i zakłada bluzy z kapturem, by się schować i zniknąć. „Bardziej niż człowiekiem czuję się teraz zaszczutym zwierzęciem. Ranną sarną, która ledwie i tylko na chwilę wyślizgnęła się z sideł kłusownika. Wkrótce i tak przyjdzie jej czas, wkrótce i tak trzeba będzie ją dobić”.
Kim jest Lena? Artystką, rzeżbiarką, którą poznajemy w momencie, gdy odbywa się jej wernisaż. Jest zadowolona, że przyszło dużo ludzi, że jej kariera toczy się w dobrym kierunku, że z jej chłopakiem Filipem jest całkiem nieźle, ale to kobieta, która miewa koszmarne sny, w którym pojawia się nóż, krew i dziwne postacie, która nie umie ułożyć sobie tak naprawdę życia, bo miewa wiele lęków, jest jakby „wyzuta” z głębszych uczuć, nie wie, czy tak naprawdę potrafi kochać. Wychowywała ją ciotka, ponieważ rodzice zginęli w wypadku, a ciotka nie do końca umiała okazywać uczucia. Lena ma dość nijakie wspomnienia, czuje się niepewnie, bo cały czas musi uczyć się budowania relacji z ludźmi.
Na wernisażu pojawia się mężczyzna, przebrany za klauna, który mówi, że ją pamięta. Wydaje się być bardzo zaskoczony jej widokiem. Prosi, by przyszła z nim porozmawiać następnego dnia na molo w Sopocie. Lena jest bardzo zaskoczona, zaszokowana i czuje, że coś dziwnego się zaczyna dziać. Skąd ten mężczyzna ją zna? Dlaczego ona go nie pamięta? Co takiego powiedział, co zburzyło jej spokój ducha? Kobieta wybiera się ostatecznie na spotkanie z nim, ale kiedy dociera na molo, okazuje się, że jest tam już policja, a mężczyzna, który w przebraniu klauna grał tam co dzień na saksofonie, został zamordowany.
Od tego momentu życie Leny zmienia się, ona sama zaczyna zastanawiać się, kto mógł zabić mężczyznę, kim on w ogóle był, czego chciał od niej? Postanawia zadziałać na własną rękę, dowiedzieć się więcej, no i z czasem kolejne elementy puzzli wskakują na swoje miejsce: okazuje się, że koszmarne sny mają rację bytu, a całe dotychczasowe życie Leny było jednym wielkim kłamstwem. Nic już nie jest takie samo, poszukiwanie własnej tożsamości zaczyna stanowić dla kobiety cel. I choć nie będzie to ani łatwe, ani bezpieczne, to mroczna przeszłość w końcu wyjdzie na jaw.
Niesamowicie ciekawa książka. Autorka posiada umiejętność budowania akcji i nastroju, ale też interesująco buduje postacie. Czuje się tu sporo wiedzy psychologicznej, widać z czego wynikają pewne zachowania (zarówno u młodzieży: Ada, jak i u dorosłych: Lena), dlaczego ktoś ma taki a nie inny ogląd rzeczywistości, dlaczego może mieć problem z emocjami, uczuciami oraz jak ciężko jest dotrzeć do momentu, w którym można zrozumieć słowa: „Podobno zostaliśmy stworzeni po to, by płynąć środkiem strumienia, a nie po to, żeby stać na brzegu”. To nie tylko psychologiczna, mroczna opowieść. Wpleciona jest tu też niewielka doza kryminału czy thrilleru, co rzeczywiście ujawnia się najlepiej w końcówce książki. Podobało mi się i czekam na więcej książek Ewy Przydrygi.
„Miała umrzeć” Ewa Przydryga, wydawnictwo Muza, 2020