Archiwa tagu: Roman Klasa

„Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia” Roman Klasa

9788366520394„Przychodzi przelew – niecałe dwa tysiące złotych. Gdy sprawdzam stan konta, czuję się tak, jakbym dostał w pysk. Powtarzam sobie, że to nic, że przynajmniej robię coś ważnego, że przecież jest jeszcze satysfakcja z tego, że się komuś pomaga. Ale nie, satysfakcji już nie ma. Zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Zostaję więc z tym śmiesznym wynagrodzeniem sam na sam. A potem znów przychodzę do pracy, podłączam słuchawki, loguję się do systemu i grzecznie odbieram każde zgłoszenie. Coś we mnie krzyczy: „Dawajcie! Wylejcie na mnie całe szambo tego województwa! Wasze problemy są moimi problemami! Nie miejcie litości!” Nie mają, jakby to słyszeli.”

Książka Romana Klasy, niegdyś pracującego w Centrum Powiadamiania Ratunkowego, otwiera oczy na wydawałoby się z pozoru banalne sprawy, które jak się okazuje banalnymi wcale nie są. Dopóki nie przeczytałam tej książki, nie zdawałam sobie dokładnie do końca sprawy, z tego na czym polega praca takiego operatora numeru ratunkowego, choć parę razy miałam z nim do czynienia. I wszyscy, którzy kiedykolwiek korzystali z numeru 112 powinni zdać sobie sprawę, że człowiek odbierający ten telefon jest tylko człowiekiem. On nie ma mocy czarodziejskiej i nie czyta w myślach, za to podejmuje decyzje, gdzie przełączyć / komu przekazać dany przypadek jak najszyciej: policji, straży pożarnej, pogotowiu ratunkowemu? On jest na pierwszej linii ognia, a nadal jest traktowany jak ktoś nieważny.

A przecież, to głównie on ratuje, tudzież przyczynia się do uratowania życia, musi myśleć logicznie, szybko i rozsądnie. Nie zawsze można czekać na karetkę, często to operator numeru ratunkowego udziela pierwszej pomocy matce/ojcu dziecka, dziecku, wysłuchuje samobójcy albo radzi poszkodowanemu w jakimś wypadku, co ma robić do przyjazdu karetki. Przeszkolenie musi mieć we wszystkich dziedzinach, nawet topografię miasta trzeba w jednym palcu, bo co jeśli pokieruje karetkę zamiast na ulicę Srebrną do miejscowości Srebrna? (taki mój przykład, bo w książce są również podobne).

Roman Klasa to wszystko przedstawia w żywy i bardzo interesujący sposób. Opisuje jak zaczął studia, co było jego marzeniem, jakie życie prowadził zanim został operatorem numeru alarmowego, jak długo się uczył, szkolił, aż wreszcie jego ambicjom stało się zadość i został przyjęty do CPR. On, taki introwertyk, w takiej prestiżowej pracy? wreszcie będzie kimś, będzie mógł się pochwalić swoim stanowiskiem…. Rzeczywistość jednak okazała się inna, z tego wymarzonego zajęcia, została wraz z upływem czasu tylko męcząca, pełna stresu i nerwów, bardzo odpowiedzialną praca, którą mało kto docenia (szczególnie „góra” oraz sami dzwoniący, którzy potrafią rzucić słuchawką i przy okazji bardzo często obelgą). Ale podobnie teraz jest na przykład z lekarzami – co tu dużo mówić…

Wrażliwi ludzie nie mają szans na pracę w CPR. Po pewnym czasie będą musieli zrezygnować. Załoga z którą zaczynał pracę w CPR Roman Klasa z czasem zaczęła się wykruszać, szczególnie wtedy, kiedy do numeru 112 podłączono dododatkowo numer 997 i liczba telefonów zwiększyła się kilkukrotnie, niż była wtedy, gdy pod 112 działały tylko numery 999 i 998. Dodatkowo nierzadko były i są to telefony z kompletnie różnych bajek: „co zrobić z ranną foką znalezioną na plaży? co z samobójcą, który nie chce podać adresu? co z nieagresywnym i nieuporczywym żebrakiem? A zgubienie portfela, dokumentów lub karty kredytowej? […] A palenie ogniska na własnym podwórku? Głośne imprezy w środku miasta po godzinie dwudziestej drugiej? Petardy w okresie świąteczno-noworocznym? Irytujące remonty u sąsiadów w ciągu dnia? Pies zamknięty na balkonie? Alarm samochodowy wyjący w środku nocy?” I na wszystko trzeba odpowiadać rzetelnie, spokojnie, profesjonalnie i najlepiej z wyczuciem i uśmiechem. A często, operator na dyżurze nocnym na przykład jest już zmęczony, zirytowany, śpiący, odbiera akurat ciągle zgłoszenia o wypadkach, od samobójców, którzy każą przekazać swojej rodzinie, że kochają, ale nie potrafią, żyć dalej, albo telefony od przypadkowej osoby, której numer 112 wstukał się przez pomyłkę, osoba się rozłącza, ale operator musi oddzwonić, żeby zweryfikować, a wtedy co? wtedy ktoś traci panowanie nad kierownicą… i jeszcze na sam koniec taki operator „W ostatniej godzinie usłyszy jeszcze od kogoś, że jest głupią kurwą i nie nadaje się do tej pracy. I w tym momencie to wy możecie potrzebować pomocy. Chcielibyście, żeby ktoś taki odebrał wasze zgłoszenie?”

To była dla mnie naprawdę ważna lektura. Roman Klasa opisuje sporą część swojego życia w świetny sposób, ma lekkie pióro, nie przedstawia tylko suchych faktów, ale przemiela je przez swoje odczucia, opisuje to, czego się nauczył i jak musiał pracować. Po kilku latach zrezygnował i zajął się obsługą zwodzonej kładki dla pieszych – jakże inne zajęcie, prawda?! Ale czasem lepsze takie wyjście, niż życie z pooraną psychiką, koszmarami nocnymi i …. maską obojętności, która wraz z upływem czasu coraz bardziej przykleja się do twarzy.

To świetne świadectwo człowieka, który potrafi przyznać się do błędów, do własnych słabości, nie tyle narzekając na pracę, co przedstawiając ją, taką jaka jest. Nie koloryzuje, nie osądza. Jego podejście jest wyważone. Mówi jasno i szczerze jak jest. I to mi się podoba.

Warto przeczytać. Szczególnie też dla zamieszczonej na końcu instrukcji „Jak rozmawiać z operatorem 112” – to kilka prostych punktów, ale bardzo istotnych i ważnych, o których często zapominamy. Warto przeczytać, bo o ludziach, skromnych, dobrych, uczciwych ale bohaterskich warto wiedzieć i ich szanować.

Polecam również wywiad z autorem na kanale youtube „7 metrów pod ziemią”, który znajdziecie tutaj. 

(Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Tania Książka. Książkę możecie nabyć w dziale Literatura faktu, reportaż).

„Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia” Roman Klasa, wydawnictwo Mova, 2020