
„Simon włożył ręce do kieszeni szortów i po chwili wyjął z nich kilka monet. – Jeśli chcesz kiedyś tutaj wrócić, musisz zamknąć oczy i wrzucić monetę do fontanny. W ten sposób: lewą ręką przez prawe ramię. – Kiedy odwrócił się, żeby to zrobić, miał na twarzy uśmiech. Zamknął oczy i rzucił monetą za siebie. Do czego chciał wrócić? Do Rzymu, fontanny di Trevi czy do niej? Nie wiedziała. I już nigdy nie miała się tego dowiedzieć. Wiedziała tylko, że wszystko w życiu wraca. Jak woda w fontannie”.
Młodziutka Elvira Madigan niegdyś pracowala w cyrku jako linoskoczek. Kiedy zakochał się w niej żonaty porucznik Sparre bez wahania porzucił dla niej rodzinę i razem uciekli do Danii. NIe wystarczyła jednak miłość, ich życie skończyło się ledwie się zaczęło. Ubóstwo doprowadziło do tragedii. Sparre zastrzelił najpierw Elwirę a potem siebie. Kobiecie strzelił prosto w serce.
Ta historia co jakiś czas przewija się w powieści Selmy Lønning Aarø. Jedna z bohaterek ma na imię Elvira, jest córką Simona i Almy. Ma szesnaście lat i czuje się tak, jakby to ją kula porucznika Sparre trafiła w serce. Dlaczego? Dziewczynka jest córką Simona wspomnianego powyżej w cytacie i jest jedną z trzech narratorek w powieści. Pisze listy do zmarłej parę lat temu na raka młodszej siostry, po śmierci której mówi: „Czułam, jak kamień spada mi z serca. Czułam ulgę. Czekałam, aż umrzesz. Od dnia, w którym zachorowałaś, czułam się tak, jakbym leżała z głową pod wodą. W końcu mogłam się wynurzyć na powierzchnię i wziąć głęboki oddech”. Czy za takie myślenie należy się znienawidzić?
Wspomniany w cytacie Simon, ojciec Elviry, pewnego dnia wpada wprost pod koła samochodu i zapada w śpiączkę. Chwilę wcześniej rozmawia z pewną kobietą, całuje ją i nagle odwraca się i jakby ucieka… wybiega prosto pod jadące auto. Co spowodowało ten nagły odruch? Kim była kobieta z którą się całował, a która po wypadku zwyczajnie odchodzi, jakby bez zainteresowania tym, co się wydarzyło? Ta kobieta właśnie będzie drugą narratorką. Ma na imię Helen i jej życie też nie należy do usłanego różami, kiedyś napisała książkę „Opowieści portowe” a teraz jest w ciąży z Simonem i nie wie co robić.
Kolejną narratorką jest Alma, żona Simona, niegdyś piękność nad pięknościami, teraz z oszpeconą w wyniku pożaru połową twarzy. Poznajemy ją bardziej, kiedy zaczyna zwierzać się swojej pomocy domowej: Małgosi. Alma dobrze wie, że mąż ją zdradzał. Nie wie tylko z kim. Śmierć córki (siostry Elviry) sprawiła, że przestało jej na czymkolwiek zależeć. „Lena była jak lustro, w którym mogłam się przeglądać. Kiedy umarła, straciłam swoje lustrzane odbicie. Pomyślałam, że ktoś chce się mnie pozbyć. Usunąć wszystko, co było do mnie podobne. Aż w końcu zrozumiałam, że to była cena, jaką musiałam zapłacić za swoją próżność”.
Uch, ależ mi się podobała ta powieść. Jest już dość „stara”, bo wydana w 2009r. ale dopiero teraz wygrzebałam ją z półki i przeczytałam. Trzeba ją czytać w skupieniu, bo narracje przeplatają się niespodziewanie, cofamy się w czasie, perspektywy się łączą, by pokazać nam zachowania i emocje wszystkich postaci w danej sytuacji. Świetnie jest to napisane. Nie ma tu wielkiej akcji, wszystko dzieje się wewnątrz postaci. To ich odczucia, wspomnienia tworzą całą historię, by w finale pokazać czytelnikowi, kto jest w tej historii porucznikiem Sparre. To bardzo dobra opowieść, której bohaterowie pokazują całą paletę uczuć: miłość, smutek, złość i gniew, poczucie winy, bezkompromisowość, zemstę. Wszyscy są tutaj samotni, tkwią w skorupach własnych emocji i próbują usprawiedliwiać swoje czyny. Tylko czy jest dla nich usprawiedliwienie? Każdy dusi się w własnym sosie, w nieumiejętności porozumienia się, w beznadziei i zżerającym ich od środka gniewie na rzeczywistość, na którą często nie ma wpływu. A nawet jeśli był, to czy podjęte wybory były słuszne?
Świetna pozycja, jak dla mnie.
„Lewą ręką przez prawe ramię” Selma Lønning Aarø, tłumaczenie Milena Skoczko, wyd. Smak Słowa, 2009r.