„Jestem tylko turystą. To o czym piszę jest wypadkową własnych obserwacji, odczuć i doświadczeń związanych z całokształtem górskich doświadczeń. To również subiektywny wybór szczegółów, które postanowiłem uwypuklić, ponieważ w jakiś sposób przyciągnęły moją uwagę.”
Górska literatura, jak zauważyłam nie tylko ja, wypłynęła teraz na szersze wody dzięki polskiej wyprawie na K2 i z powodu ostatnich wydarzeń na Nanga Parbat. Książki o słynnych himalaistach sprzedają się jak ciepłe bułeczki, co mi wcale nie przeszkadza, wręcz cieszy, bo sama jestem fanką górskiej literatury i im więcej osób czyta książki o naszych, lub też nie-naszych wspinaczach, tym lepiej. Dzisiaj jednak chciałam napisać parę słów o książce Bartosza Andrzejewskiego „Górska korona Polski”, bo nie samymi Himalajami człowiek żyje.
W Polsce pasm górskich mamy naprawdę sporo, nie istnieją tylko znane szerokiemu ogółowi Tatry, Beskidy i Bieszczady. Sama mocno się zadziwiłam, gdy dowiedziałam się o górach Bardzkich, Opawskich czy Orlickich. Hmmm.. I dzięki tej książce nabrałam dużej ochoty, by te inne, niższe góry kiedyś bliżej poznać. Gór wysokich się boję, ze względu na mój lęk wysokości i lęk przestrzeni przy większych ekspozycjach, wiem, że nie nadaję się do chodzenia po wysokich szczytach – zdecydowanie wolę o nich czytać. Ale to taka dygresja…
Bartosz Andrzejewski i jego kolega Rafał Uwijała postanowili zdobyć w ciągu jednego roku koronę polskich gór czyli, jak można wywnioskować z ilości rozdziałów, 28 szczytów. Każdy z rozdziałów opisuje dość szczegółowo poszczególne góry. Mamy tu garść takich informacji jak: położenie geograficzne, czyli wysokość szczytu i pasmo, do jakiego przynależy dana góra, następnie nieco geologii, opis klimatu i przyrody, szlaków, a także słówko o okolicznych atrakcjach, jakieś ciekawostki jeśli są, przygody podczas wchodzenia, tudzież wspomnienia osobiste autora (jak w przypadku zdobycia Rysów, które to wejście zadedykował swojej zaledwie miesięcznej córeczce Zosi).
I tak też jest podczas całej lektury. Dobrze się to czyta, podejrzewam, że gdybym sama pisała taką książkę, zrobiłabym to w bardzo podobny sposób, tak, by udokumentować swoje wspomnienia, zdjęcia, stworzyć własne archiwum czy też pamiątkę z podróży na późniejsze lata. Przykładowo, gdy czytamy o najwyższym szczycie w Górach Izerskich: Wysokiej Kopie możemy dowiedzieć się jakie schroniska mamy w pobliżu, o tym, że jest możliwość uprawiania narciarstwa biegowego w Jakuszycach k/ Szklarskiej Poręby, a także otrzymujemy kilka detali dotyczących znajdującej się w okolicy kopalni kwarcu (co prawda już nieczynnej). Mamy też zdjęcie wielkiego ostańca skalnego przy szlaku prowadzącym na Wysoką Kopę (co mnie akurat uradowało, bo uwielbiam tego typu formy skalne, choćby z lubianych przeze mnie jurajskich wypadów). A z wypadu w Góry Kaczawskie, dowiemy się, że gdzieś na szlaku istnieje hippisowskie drzewo obwieszone… butami.
Oczywiście nie traktujmy tej książki jako typowy przewodnik, bo opisy w niej zawarte są tylko po to, by jak mówi autor, podzielić się „osobistą fascynacją światem „nad poziomem morza”. Niemniej jednak, uważam, że te opisy są dość szczegółowe i naprawdę mogą być pomocne w górskich wycieczkach na któryś ze szczytów korony Polski.
Książka jest pięknie wydana, kredowy papier, na każdej stronie zdjęcie opisywanego szczytu plus dodatkowe fotografie, a także mała mapka trasy wraz ze szlakami (zdjęcia poniższe nie są zbyt dobrej jakości, ale możecie mieć ogląd choć w niewielkim stopniu, jak książka się prezentuje). Naprawdę bardzo ładne i solidne wydanie.
Wszyscy, którzy lubią góry, zarówno te niższe jak i te wyższe, powinni sięgnąć po tę książkę, bo przecież polskie góry są naprawdę piękne. Warto je poznawać. Nie trzeba porywać się od razu na północną ścianę Eigeru. Polecam.
Bartosz Andrzejewski „Górska Korona Polski. Wędrówki przez cztery pory roku”, wyd. Stapis, 2017