Archiwa tagu: Szatajew

„Kategoria trudności” Władimir Szatajew

indeks ” Złota era rosyjskiego alpinizmu przypada na lata 60. i 70. XX wieku. Niestety niewiele osób miało możliwość opowiedzenia nam o wydarzeniach, jakie się wtedy rozegrały. To była wspaniała epoka i oto, dzięki Włodzimierzowi Szatajewowi, mamy okazję towarzyszyć bohaterom tamtych czasów, uścisnąć dłonie prawdziwym legendom, wejść na ścieżki pierwszych zdobywców (…)

Gdy byłem młody, książka Szatajewa skłoniła mnie do przemyślenia wielu spraw. Pomogła mi zorientować się, czym jest alpinizm, ponieważ zawiera pytania i odpowiedzi – to jej ogromna wartość. Czytając ją, nie tylko podążamy za historią, lecz oceniamy samych siebie, naszą moralność, to, co uważamy za dobre i złe, dociekamy przyczyn naszych zachowań.” – tak we wstępie do książki wydanej przez wydawnictwo Stapis, pisze jeden z moich ulubionych himalaistów: Denis Urubko. I właściwie to jest sedno tej książki. Tu więcej pisać właściwie nie trzeba.

Władimir Szatajew, autor „Kategorii trudności” w krótkich rozdziałach opisuje swoje życie i karierę wspinacza. Zaczynający przygodę z górami w Kaukazie, zdobywa wiele tamtejszych szczytów, nierzadko ocierając się o śmierć. Opisuje zmagania z wysokością, aklimatyzacją, wymienia nazwiska swoich partnerów, kolegów z ekip wspinaczkowych, z którymi zdobył Pik Komunizmu czy Elbrus. Pisze o ich zawziętości, motywacji i woli życia. Jego przyjaciel Jura Korotkow po 20stu kilku złamaniach, prawie skazany na inwalidztwo do końca życia, parę lat po wypadku, zrobił tak wspaniałą drogę, że otrzymał tytuł mistrza sportu. Być może miał wielkie szczęście, że wyszedł cało z wypadku. Inni nie mieli: Bluminar Gołubkow, czy Wołodia Wierbowoj.

Szatajew pisze jak stworzył nowe drogi wspinaczkowe m.in na Pik Prawdy czy o pierwszym zimowym trawersie jednej z najtrudniejszych gór Kaukazu: Uszbę. Opowiada o swojej żonie Elwirze, która w głębi duszy również dzieliła z nim pasję wspinaczkową i sama razem z innymi kobietami zasłużyła się dla Rosji w zdobywaniu szczytów;  jak kiedyś przez pomyłkę otrzymała informację, że zginął (Szatajew uskoczył w komin obok ściany, by uniknąć kamiennej lawiny, która z pewnością by go zabiła, a niestety ekipa widząca z dołu całą sytuację, zbyt szybko uznała, że Szatajew nie żyje i pospieszyła się z informowaniem rodziny).

0c06201bf3a90ae728096739189089621-400x479Szatajew wspinał się oczywiście też w Himalajach, gdzie zdobył Everest, Shisha Pangmę czy Annapurnę Południową. Opowiada o „Akcji na Eigerze”.  Pisze zwięźle, mądrze, konkretnie ale i pięknie. Dobrze wie czym jest radość ze zdobycia szczytu, ale też czym jest piekło, jakiego doznaje się w drodze na niego.

„Piekło – dlaczego jest przedstawiane jako ciemne, bulgocące, hałaśliwe? Ja je widziałem – jest idealnie białe, idealnie ciche, idealnie nieruchome. Nad nim idealnie błękitne niebo z idealnie nieruchomym, wiszącym, złym, palącym słońcem. Ta doskonałość to jest właśnie piekło i nie znajduje się ono w podziemiach, lecz ma kształt areny cyrkowej, głeboko wklęsłej czaszy. Piekło to uwierająca monotonia, mamiąca swoją doskonałością, która wycieńcza niezauważalnie, lecz szybko, doprowadza na skraj omdlenia nieruchomością, ciszą, jednobarwnością. Nie sposób zawiesić na czymkolwiek wzroku, czegokolwiek usłyszeć, czegokolwiek poczuć, z wyjątkiem równomiernie palącego słońca. Kiedy nie ma niczego oprócz idealnej, rozciągającej się na cały świat bieli, ciszy i bezruchu, aby móc doświadczyć mąk piekielnych, wystarczy spędzić w takich warunkach nie dłużej niż godzinę.”

Próbuje zrozumieć dlaczego wspinanie ma dla niego tak wielką wartość. Dlaczego w ogóle ludzie porywają się na takie ryzyko? Dla zdrowia? Dla chęci podziwiania przyrody?  Dla poznania samego siebie?  Dla przygody? A może to najzwyczajniej w świecie głupi nałóg? „górski alkoholizm”? na który „cierpią ci, którym góry weszły w duszę i zaszły za skórę. To ciężkie uzależnienie i mimo, iż są ateistami, modlą się do wszystkich bogów o wybawienie, obiecują, że ich noga więcej w górach nie postanie. Ale niech tylko zawieje lutowy wiatr, pojawi się jak sygnał marcowe słońce, głównymi bohaterami ich nocnych snów stają się góry i nie będzie dla nich przyjemniejszego zajęcia niż obserwowanie, jak ubywa kartek w kalendarzu. I nikt nie potrafi wyjaśnić, jaka siła ich tam ciągnie, co jest jej istotą, czego brakuje im na miejskim asfalcie i z czego powstaje „różnica potencjałów”, która dosłownie zwiewa ich z trotuaru i unosi w góry”. Po śmierci swojej żony zdaje sobie mocniej sprawę, że to samo może przytrafić się i jemu, jednak wie, że jeśli nie dopuści do głosu lekkomyślności, brawury, dzikiego pędu do kariery.. będzie dobrze. Żyje do tej pory. Uzyskał tytuł „Śnieżnej Pantery”. Ale czy tą książką pokazał o co tak naprawdę chodzi we wspinaniu? Tego chyba nigdy się nie dowie człowiek, który tylko o tym czyta. Być może nawet sam wspinacz nigdy nie pozna odpowiedzi ? 

„Tu tracisz poczucie odległości, nie wiadomo, co jest daleko, a co blisko. Brakuje punktów odniesienia – te dalekie wzgórza po prawej stronie tak naprawdę są godzinę drogi od nas, a do wierzchołka po lewej, który wydaje się tak bliski, trzeba wędrować dobę. Kiedy pokonujesz tysiąc metrów za tysiącem, kiedy nie do końca zdajesz sobie sprawę, co tak grzechocze – rzeczy w plecaku czy twoje kości – kiedy nie widzisz, co jest po prawej, a co po lewej, wtedy blaknie piękno, a zagadki i paradoksy w ogóle nie są interesujące. Myśli wspinacza w takim miejscu podążają w dwóch kierunkach: tam, gdzie ciągną się ludzkie ślady, gdzie jest ciepło i wspólnota, i tam, gdzie nie ma ani jednego, ani drugiego…”

Polecam.

„Kategoria trudności” Władimir Szatejew, wyd. Stapis 2015