Archiwa tagu: wydawnictwo karakter

„Niewidzialne kobiety” Caroline Criado Perez

„Przeświadczenie, że to, co męskie, jest uniwersalne, wynika bezpośrednio z luki w danych na temat płci. Białość i męskość mogą uchodzić za zrozumiałe same przez się tylko dlatego, że o większości innych tożsamości w ogóle się nie wspomina. Ale męska uniwersalność to też przyczyna wspomnianej luki: ponieważ kobiet się nie dostrzega, nie pamięta się o nich, a dane o mężczyznach stanowią większość naszej wiedzy, w rezultacie to, co męskie, zaczyna uchodzić za uniwersalne. Prowadzi to do zepchnięcia – połowy rodzaju ludzkiego – do roli mniejszości. Z niszową tożsamością i subiektywnym punktem widzenia. A taki schemat myślowy pozwala uznać kobiety za niewarte zapamiętania. Pomijalne. Niepotrzebne – w kulturze, historii, statystykach. W ten właśnie sposób kobiety stają się niewidzialne”.

Autorka jest brazylijską dziennikarką i oczywiście feministką. Jestem pod wielkim wrażeniem ogromu pracy, jaki włożyła w pracę nad tą pozycją. Jest tutaj mnóstwo, mnóstwo przykładów, popartych innymi przykładami, dyskryminacji kobiet we współczesnym świecie, nie tylko w Brazylii, ale i w Japonii, Norwegii, Bangladeszu i wielu innych krajach, jakie pod lupę wzięła Caroline Criado Perez. Ogrom tych przykładów momentami mnie przytłaczał, ale trzeba przyznać, że w wielu przypadkach uświadamiałam sobie, że tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy z istotnych faktów. A przecież jestem kobietą i jak wiele kobiet wkurzam się o wiele spraw.

To, że praca wykonywana w domach przez kobiety, związana z wychowywaniem dzieci, utrzymywaniem domu w czystości, robieniem zakupów, posiłków, odbieraniem tych dzieci ze szkoły, czy opieką nad starszymi rodzicami, jest generalnie nieodpłatna i traktowana nie jak „praca”, to dobrze wiem. Wiem, jak wiele kobiet się przeciwko temu buntuje, co oczywiście jest słuszne. Ale na przykład, nie zdawałam sobie sprawy z takich banalnych rzeczy jak: wielkość smartfonów kompletnie niedopasowana w większości do kobiecych dłoni, cieżkość drzwi w niektórych budynkach, które są projektowane pod mężczyzn, z założenia silniejszych, budowa samochodu, który też nie zawsze dopasowany jest do kobiecej sylwetki, z tego, że wyszukiwarki czy słowniki w telefonach z reguły podpowiadają męskie zaimki, rodzaje czy formy czasowników. Takich przykładów autorka wymienia tu ogrom, że już nie mówiąć, że po angielsku „man” oznacza „mężczyzna”, ale również „człowiek”. Gdzie tu mowa o kobietach?

W książce poruszanych jest wiele tematów: od seksistowskiego traktowania kobiet w miejscach pracy, molestowania, ruch #metoo, poprzez kandydowanie Hilary Clinton na stanowisko prezydenta, co było ogromnie kontrowersyjne i zarzucano jej wówczas przerost ambicji, chociaż Trumpowi tej ambicji nie zarzucano, dalej przez medycynę, prawo pracy, problematykę transportu i dojazdów do pracy, miejsce kobiet w podręcznikach do anatomii, budowę laktatorów, aż do projektowania przestrzennego, budowy toalet publicznych czy hipotezy pługa. Musicie sami przeczytać, bo za wiele nie chcę zdradzać, a tematyka jest tu przeogromna i niezwykle różnorodna, do tego wszystko jest poparte artykułami, wywiadami, faktami (samy przypisów jest tu 1241, o ile dobrze policzyłam).

Pozaznaczałam sobie mnóstwo cytatów, które ukazują ważność kobiet w świecie, ale jednocześnie ich „pomijalność”. Wychodzi na to, że cały świat i rzeczywistość nas otaczająca jest skrojona pod mężczyzn. W dużej mierze na pewno tak jest, biorąc pod uwagę te wszystkie kwestie wymienione wyżej. No albo choćby taki „niby” banał: „Ponieważ wielkim biznesem nadal rządzą mężczyźni, współczesne miejsca pracy obfitują w podobne luki: od drzwi zbyt ciężkich, by przeciętna kobieta otwierała je bez wysiłku, przez szklane schody i podłogi w holu, przez które każdy może oglądać, co masz pod spódnicą, po przerwy między płytami chodnikowymi – są one jakby obliczone na to, żeby utykały w nich obcasy”. Oczywiście niektóre te „rzeczy” można uznać za wylbrzymianie, ale jak się tak zastanowić, to faktycznie coś w tym jest.

To bardzo ważna książka, mocno skondensowana i zdumiewająca ogromem pracy, ale i ogromem kwestii w niej poruszonych, o których szczerze mówiąc w sporej mierze, wcześniej nie myślałam. To książka uświadamiająca, choć często dość ciężka i męcząca w lekturze. Doceniam jednak mocno tę pozycję, bo pokazuje w jak wielu dziedzinach życia kobiety są tytułowo niewidzialne. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że kobiety muszą dalej uparcie dążyć do swoich praw, nie dać się stłamsić, krzyczeć głośno o tym, że są takim samym człowiekiem, jak mężczyzna, tylko inaczej zbudowanym i o innym postrzeganiu świata. Pytajcie nas o zdanie, dopuszczajcie do głosu i traktujcie zwyczajnie równo. Po prostu. Tak niewiele, a tak trudne.

(Recenzja powstała we współpracy z księgarnią Tania Książka, a „Niewidzialne kobiety” możecie kupić w dziale „Literatura faktu i reportaż” księgarni Tania Książka. Sprawdźcie również inne nowości z tej popularnej księgarni)

„Niewidzialne kobiety” Carolie Criado Perez, tłumaczenie Anna Sak, wydawnictwo Karakter, 2020.

„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcin Wicha

572728-352x500Ta książka jest piękna. Czytałam ją dość długo, dawkując te krótkie rozdziały, wracając do niektórych, podczytując szczegóły, bo ze szczegółów się ten zbiór składa. Ni to eseje, ni to wspomnienia, ni to opowieści. Wszystkie dotykają życia i jego spraw. Czasem trudniejszych, jak polityka. Czasem po prostu zwyczajnych sytuacji. Tłem jest śmierć. A może nie tłem, może głównym tematem. Śmierć i odchodzenie. Bo kiedy umiera rodzic nie wiadomo co dalej. I co zrobić z tymi rzeczami, które pozostają? Zostawić? Wyrzucić? Jak to „m” z wyrazu „wyrzuciłem” na okładce, które jest w części obecne, a w części nie.

We wrześniu tego roku minęły 4 lata od śmierci mojej mamy. Dobrze znam opisany na końcu książki, wzruszający, niby stereotypowy dla lekarzy etap nazwany tutaj po prostu „TO”, w którym człowiek odchodzi. Ostatnie rozdziały, choć bardzo krótkie, były dla mnie dość trudne w lekturze. To finalne odchodzenie jest najtrudniejsze, bo nie da się go już zatrzymać. I z jednej strony myślisz sobie, okey, taka kolej rzeczy, lepiej niech już będzie koniec, a z drugiej: nie, jeszcze nie teraz, to za wcześnie. Wicha chyba też nie do końca umiał rozgraniczyć te myśli. Tak naprawdę się nie da tego zrobić. Ale to, czego dokonał w swojej książce, która otrzymała tegoroczną Nagrodę Nike, to cudowne zatrzymanie w kadrze obrazu swojej matki, opisanie tego kim była, przez pryzmat wspólnych wspomnień i jej rzeczy, które teraz musi uporządkować.

Z pozostawionych starych notatek, karteczek z zapiskami, przepisami, książek, jakie czytała, wyłania się obraz kobiety twardej, nieustępliwej, walczącej o swoje, lubiącej pokazać, że ona ma rację, może nieco szyderczej i krytycznej wobec syna czy innych ludzi z otoczenia, ale silnej i mądrej kobiety. Nie była pozbawiona wad, sam autor i inni bliscy nazywają ją „trudną osobą”: „Moja matka nie zostawiała maksym, złotych myśli ani przykazań. Zbyt ostrożna, żeby miała pierwsza występować z jakąś opinią, wybuchała w odpowiedziach. W reakcjach. W szyderstwach. Zawsze gotowa do interwencji, kiedy ktoś za bardzo się nadymał”. Podobało mi się jej ‚motto”, by zawsze być „zawadiacką liszką. Wesołą, pewną siebie liszką. Nie wychodzić z roli. Nie stroszyć. Nie użalać się nad sobą.  „Lepiej mnie zostaw w spokoju. Ze mną nie próbuj, bo stanę ci w gardle”. Słuszne podejście.

Ta książka ma tylko 183 strony, ale pokłady emocji są w niej nieprzebrane. Jedno słowo, jedno zdanie potrafi trafnie podsumować cały rozdział i pobudzić do myślenia. O tym, co można było zrobić, o ile miałoby się jeszcze czas… 

Wicha pisze tak lekko, ale jednocześnie mocno porusza struny wrażliwości. Mojej na pewno. Mówi, że „kiedyś sądziłem, że ludzi pamiętamy, dopóki możemy ich opisać. Teraz myślę, że jest odwrotnie: są z nami, dopóki nie umiemy tego zrobić”. Czy faktycznie tak jest? Myślę, że w moim przypadku jeszcze trochę tak. A rzeczy? „Pilot od telewizora. Pudełko z lekami. Miska do wymiotowania.” Czy one faktycznie pozwalają zachować jakiś ślad tego, że istnieliśmy? czy właściwie to tylko przedmioty, które będą się tylko kurzyć? To pozostawiam bez odpowiedzi.

Intymna książka o intymnym życiu zwyczajnej rodziny w Polsce, którym autor potrafił się tak pięknie podzielić. Dziękuję.

„Rzeczy, których nie wyrzuciłem” Marcin Wicha, wyd. Karakter, 2017