
„Wieczorem w blasku księżyca wracała pieszo do domu. Mgła znad zatoki nadciągnęła w głąb lądu, a po przeciwnej stronie kanionu w oknach zapłonęły pomarańczowe światła, w sam raz na tyle rozmyte, że sprawiały oniryczne wrażenie. Ruyu przez trzy wieczory w tygodniu siedziała w sklepie aż do zamknięcia. Gdyby ktoś szedł z nią teraz pod górę, mogłoby to wyglądać pięknie, lecz gdy tak wędrowała w pojedynkę, ludziom znającym ją z widzenia musiała wydawać się osamotniona. Ale uczucie osamotnienia podobnie jak miłość opiera się na złudnej wierze w ważność świata: kiedy człowiek postanawia być samotny, jest tak jak wtedy, gdy postanawia kochać i wydrąża obok siebie pustą przestrzeń, którą ktoś powinien wypełnić. Może to być przyjaciel, kochanek, miniaturowy pudelek lub skrzypek z radia. Ruyu przez całe swoje życie wierzyła, że potrafi odeprzeć miłość i samotność. Jej sekret polegał na tym, że nie pozwała teraźniejszości zbyt długo trwać.”
Ruyu przedstawia swój świat z dwóch perspektyw: nastolatki, wychowywanej przez ciocie-babcie, która pewnego razu zostaje przez nie wysłana do Pekinu, do rodziny, w której ma zamieszkać, by móc uczęszczać do tamtejszej szkoły. Ciocie-babcie uważają, że jej talent gry na akordeonie da dziewczynce lepszą przyszłość. Ruyu jest to obojętne. Rodzina w której ma zamieszkać, nie jest bogata, ma ciasne mieszkanie, a ich córka Shaoai ma „charakterek” i zupełnie inne poglądy niż jej rodzice, bardziej liberalne, buntownicze i nie ukrywam, że jest w tym dość irytująca. Ruyu zaczyna dzielić z nią pokój i łóżko (bo jest tylko jedno) i poznaje znajomych Shaoai: chłopca Boyanga i dziewczynkę Moran.
Druga perspektywa to ta, ukazana oczami dorosłej już Ruyu, żyjącej w Ameryce, będącej po dwóch rozwodach, kompletnie nie umiejącej kochać i cały czas wpominającej stare czasy, w których doszło do tragedii. Jeszcze w Pekinie, w tych beztroskich nastoletnich czasach, Shaoai zostaje otruta. Jej ciało, mózg przestają funkcjonować. W końcu po 21 latach umiera. Nie jest to żaden spojler, bo już na początku książki trafiamy na jej pogrzeb. Przez kogo została otruta dziewczynka? Podejrzani są wszyscy, zarówno Ruyu, Boyang i Moran. Każdy z nich mógł mieć motyw. Ogromna tajemnica ciąży na życiu każdego z nich przez wiele lat, co wpływa na ich przyszłość.
To książka, która nie jest kryminałem. Tu nie ma śledztwa, nie ma policji. Są tu tylko nastolatkowie, którzy żyją z dnia na dzień, chodzą do szkoły, przyjaźnią się. Kiedy dołącza do nich Ruyu – ta dziwna, nieczuła na wszystko, zdystansowana do świata i ludzi, obojętna właściwie na uczucia, jakby ktoś wyszarpał jej serce i zastąpił kamieniem, wówczas wszyscy się zmieniają. Ich relacje zaczynają się komplikować. Dlaczego?
Yiyun Li napisała piękną książkę o samotności i o jej wpływie na ludzkie życie. O tym, jak bardzo niektórzy pragną spokoju i nie chcą wchodzić w żadne relacje, z tylko im znanych powodów. O tym, jak inni z kolei zazdroszczą im tej ekstrawagancji i chcą zdobyć mimo wszystko ich uwagę i przyjaźń, a może nawet miłość. O tym, jak ciężko jest walczyć o swoją wolność : myśli, charakteru, bycia sobą. „Wydawało jej się, że wszyscy mieszkańcy Pekinu, których poznaje, koniecznie chcą ją w jakiś sposób zmienić, jakby ważne było nie to, kim jest, lecz to, w jakim stopniu pozwala ludziom wyobrażać ją sobie jako kogoś zupełnie innego”.
Ta książka uzmysławia, jak bardzo żyjemy pod wpływem innych ludzi, jak trudno jest faktycznie nie dać się podporządkować, szczególnie nastolatkom, którzy właściwie przecież jeszcze nie wiedzą dokładnie kim są i czego pragną, kształtują się dopiero i wszystko co przeżywają, czego doświadczają wpływa na ich zachowanie, decyzje. Niektórym otwierają się oczy na krzywdy tego świata nieco wcześniej niż innym, a niektórzy mimo, że je widzą, pozostają obojętni i robią nadal co chcą, bo tak właśnie chcą w danej chwili. Nic nie jest wtedy ważniejsze. Tyle, że czasem przez takie zachowania, niszczy się wszystko wokół siebie. „Każda więź, jaką tworzył między nią a sobą ktoś inny – czy to przypadkiem, czy rozmyślnie – należało unicestwić. Pielęgnowała wokół siebie próżnię, swój jedyny skarb”. Czy wówczas faktycznie jest się tylko egoistą czy jednak można to traktować jako walkę o swoją wolność? Skomplikowane.
Bardzo mi się podobała ta książka, było w niej co prawda wiele takich banalnych frazesów, które autorka wplatała w fabułę, ale one właściwie nie przeszkadzały mi. Pasowały do zamysłu książki. To taka pozycja, która wygrzebana gdzieś z półki, bo kupiona w 2015r. dała mi wiele satysfakcji z lektury, sprowokowała do myślenia, zastanowienia się, bo to niby taka spokojna opowieść ale gdzieś tam mroczna i tragiczna. Poznajemy tych naszych bohaterów w wieku nastoletnim, a potem juz dorosłym i widzimy, jak przeszłość odbiła się na ich teraźniejszości. Wnikliwa i w sumie bardzo smutna to opowieść o samotności, poszukiwaniu miłości, o splotach losu… No i oczywiście sporo obrazów z życia, kilka historycznych elementów związanych z wydarzeniami w Chinach dopełniają wyjątkowości tej książki. Polecam.
„Łaskawszy niż samotność” Yiyun Li, tłumaczenie Michał Kłobukowski, wydawnictwo Czarne, 2015.