obcy

mam wrażenie dzisiaj, że w mojej głowie siedzi OBCY, wstrętny, złośliwy mały alien, który upierdliwie chce się wydostać. Koniecznie przez prawą skroń. Oszaleję chyba…

adekwatnie chyba (zbieg okoliczności) do samopoczucia, zakupiłam książkę Taichi Yamada „Obcy”. ciekawe czy również stwierdzę (jak większość) że jednak jej czegoś brakuje. Póki co czytam „w pogoni za dalekim głosem” i uważam że jest świetna :)

update

polazłam jeszcze do księgarni i mam to:

„Chiny zostają zaatakowane przez Japonię. Dla każdej rodziny w tym ogromnym kraju Japończycy są teraz wrogiem, a czas wojny jest czasem kataklizmu bez precedensu. Chińczycy przechodzą drogę od posłuszeństwa i poddania się własnemu losowi do potajemnej, partyzanckiej walki z okupantem, w której udział biorą całe rodziny. Bohaterem zbiorowym tej historii jest rodzina wieśniaków: mąż i żona, ich trzech synów, dwie córki i dalsi krewni. Pytanie, jakie stawia autorka książki, to czy możliwe jest zachowanie człowieczeństwa i moralnej wyższości nad wrogiem, jeśli postępuje się tak samo jak on. Pytanie to nie zostaje rozstrzygnięte, jednak Buck sygnalizuje, że tym, co pozwoli ludziom pozostać ludźmi, jest miłość. Miłość erotyczna ludzi młodych, miłość ludzi starych, będąca przywiązaniem i pełnym poznaniem drugiej osoby, miłość do kraju czy miłość do skrawka ziemi, który należał do rodziny od wielu pokoleń. Miłość we wszelkich swych przejawach

{oglądałam w necie inne książki Pearl S. Buck i muszę przyznać, że warto by wszystkie mieć, choćby kurna ze względu na piękne okładki, takie typowo chińskie klimaty. Do tej pory przeczytałam tylko „Peonię” i czeka na mnie „Matka”}

i to :

„Śmierć dziecka – nieszczęśliwy wypadek czy okrutna zbrodnia?
W dniu, w którym trzy przyjaciółki wyławiają z rzeki martwego noworodka, życie każdej z nich zaczyna się gwałtownie zmieniać. Dziennikarka, położna i współwłaścicielka biura podróży postanawiają wyjaśnić tajemniczą zbrodnię. Jak balia z dzieckiem znalazła się w rzece? Kto ją tam wrzucił? Kim jest matka chłopczyka? Poszukiwaniom odpowiedzi na te pytania kobiety podporządkowują całe dotychczasowe życie. Lawirując w meandrach zagadkowych zdarzeń, próbują zachować harmonię dotychczasowego życia. Czy im się to uda?
Powieść o poszukiwaniu miłości i harmonii, o ludzkiej bezradności i jej pokonywaniu. O tym, jak komfort życia przeradza się w koszmarny sen, z którego jak najszybciej należy się wybudzić. Ale przede wszystkim to pełna napięcia kryminalna zagadka.
„Trudno oderwać się od tej powieści, zanim nie skończy się jej czytać. Bo Elsebeth Egholm jest zręcznym pisarzem. Potrafi skonstruować inteligentną intrygę … a równocześnie sprawia, że aż zapiera dech ..” Ide Hejlskov, B.T.”

niech wieje dobry wiatr, niech sypie biały śnieg

dawno już nie czytałam tak pięknej historii. mądrej, pełnej ciepła, nadziei, wiary.  dwie kobiety, samotne, których życie zatrzymało się gdzieś w przeszłości, nie potrafiące żyć pełną piersią, walczące po cichu ze swoimi demonami, tragedią, poczuciem straty – spotykają się w odpowiednim miejscu i czasie.

Veronika, pisarka, przyjeżdża ze Sztokholmu do małej wioski żeby napisać książkę. Wydaje jej się że odosobnienie i ucieczka od ludzi, marzeń, siebie (?) pozwoli jej na „złapanie” natchnienia. Zamknięta w swojej skorupie, powoli odkrywa swoje życie przed sąsiadką, samotną starą kobietą, Astrid, dla której” przeszłość nie istniała, a teraźniejszość była cichą pustką, w której Astrid egzystowała fizycznie ale uczuciowo nieobecna”. Sama przeżywała stratę matki, męża, którego nigdy nie kochała bo jak mówi „w dniu ślubu umarła”, stratę dziecka i wiele innych (jak dowiadujemy się z dalszych stron książki) upokarzających doświadczeń. Jedno wydarzenie pociąga za sobą drugie

„To jakby wyznaczyło koniec wszystkiego, co było dobre, samego życia. I początek dozgonnej samotności. Myśląc o tym teraz, zastanawiam się. Być może nie ma wcale takich decydujących momentów. Początki i końce są płynne, tu długie łańcuchy wydarzeń, których pewne ogniwa wydają się bez znaczenia, a inne tak bardzo doniosłe, podczas gdy w rzeczywistości wszystkie mają tę samą wagę. To, co może wyglądać na szczególny dramatyczny momentm jest tylko ogniwem pomiędzy tym, co było przedtem, a tym co ma nadejść”.

Obydwie zaprzyjaźniają się. I to wystarczy. Wiele tu refleksji. Pięknych opisów zarówno przyrody jak i prostych czynności typu robienie dżemu z żurawin, zbieranie rydzów, i poziomek, (aż czuje się ten zapach), przygotowywanie kolacji  świątecznych przed nocą Walpurgii, typowe dla Szwecji krajobrazy: łosie, lasy, chłodne i dzikie wybrzeża. Również namiastka Tokio, kiedy to Weronika wraca wspomnieniami do pobytu z własnym ojcem, namiastka Nowej Zelandii, kiedy opisuje swój związek z miłością swego życia. Mogłabym wiele o tej książce napisać, opisywać poszczególne wydarzenia, dialogi, ale nie chcę odbierać przyjemności czytania. Dlatego wstawię jeszcze tylko cytat który pojawia się na koniec, który udowadnia jak wiele przyjaźń, rozmowa i słowa , spotkanie i zbliżenie się z drugą osobą mogą zdziałać i pomóc w zrozumieniu siebie, własnego zachowania, życia, i jak poprzez to można dać nadzieję:

„Dzięki Tobie lód stajał. I jestem tak ogromnie wdzięczna. Miłość przychodzi do nas bez ostrzeżenia,  i raz nam dana, zostaje na zawsze. Nigdy nikt jej nie odbierze. Musimy o tym pamiętać. Nie można jej stracić. Miłość jest niewymierna. Nie można jej liczyć w latach, ani sekundach, kilogramach czy gramach. Nie da się w żaden sposób jej określić ilościowo. Ani porównać jednej z drugą. Ona po prostu jest. Najkrótsze muśnięcie prawdziwej miłości może nas wzmocnić na całe życie. Musimy zawsze o tym pamiętać. [….]

Żyj Weroniko, ryzykuj!. W życiu o to tak naprawdę chodzi. Musimy gonić za własnym szczęściem. Nikt nigdy nie żył naszym własnym życie;m nie ma żadnych wytycznych. Ufaj swojemu instynktowi. Przyjmuj , to co najlepsze. Ale też szukaj uważnie. Nie pozwól, by życie prześlizgiwało Ci się między palcami. Czasami dobre rzeczy przychodzą w taki cichy sposób. I nic co przychodzi, nie jest pełne. Od tego, co zrobimy z tym, co nas spotyka, zależy rezultat. Od tego, co chcemy widzieć, co chcemy zachować. I co chcemy pamiętać. Nie zapominaj, że cała dana Ci miłość jest w Tobie samej, zawsze. I nikt nie może ci jej odebrać”.

Banalne prawdy, ale podany w taki sposób, w jaki rzadko się spotyka w literaturze. BARDZO polecam. Linda Olsson „Niech wieje dobry wiatr” (w empiku za jedyne 24.90)

chyba

zaczynam

zakupiłam sobie dzisiaj: „Ostatnia konkubina” Lesley Downer

„Sachi, dorastająca w małej, górskiej wiosce dziewczyna, która zawsze wyróżniała się wśród swych rówieśniczek jasną cerą i nieprzeciętną urodą, zostaje któregoś dnia zauważona przez cesarską córkę, jadącą do dawnej stolicy Japonii, Edo. Zaintrygowana jej urodą, zabiera jedenastoletnią Sachi do siedziby swojego męża, shoguna, do pałacu, w którym mieszka trzy tysiące kobiet i tylko jeden mężczyzna. Wkrótce młody shogun wybiera sobie Sachi na konkubinę.
Druga połowa XIX wieku to jednak okres wielkich zmian w Japonii. Po śmierci shoguna Sachi musi opuścić pałac i, choć czasy wojny domowej nie sprzyjają pielęgnowaniu miłości, serce młodziutkiej dziewczyny zabije mocniej do pewnego zbuntowanego wojownika.

Przepiękna epicka opowieść o miłości, pełna przygód i zaskakujących zwrotów akcji. To nie tylko kronika kraju, rozdartego bratobójczymi walkami, ale również historia zmagań z losem młodej kobiety, próbującej odnaleźć własną tożsamość.

a z biblio: I. Allende – Portret w sepii, Ian Mc Ewan – Amsterdam i Fabienne Verdier „Pasażerka ciszy”

tyle na dziś.