„Umysł w ogniu” Susannah Cahalan

umysl-w-ogniu-p-iext23104586„Czy to jakiś patogen, czynnik chorobotwórczy zaatakował moje ciało? Czy to mała bakteria wprawiła wszystko w ruch? Może złapałam to ode tego biznesmena, który kichnął na mnie w metrze kilka dni wcześniej, uwalniając miliony chorobotwórczych cząsteczek. Każdy w naszym wagonie wchłaniał je w ilości dwustu tysięcy z każdym oddechem. A może to znalazło się w czymś, co zjadłam, albo trafiło do mojego organizmu przez niewielką ranę na skórze – tak jak za pośrednictwem owych tajemniczych pluskiew? I znowu mój umysł szaleje. Lekarze właściwie nie wiedzą, jak to się u mnie zaczęło. Oczywiste jest to, że jeśli ów mężczyzna kichnąłby na kogoś innego, ten najprawdopodobniej złapałby grypę. W moim przypadku do zdarzenie wywróciło świat do góry nogami i nieomalże posłało do psychiatryka na resztę życia”.

Teraz już niewiele w życiu mnie przeraża. Owszem, są obawy przez całkiem nowymi  wyzwaniami, zmianami, ryzykiem, ale generalnie staram się brać życie ze wszystkimi wadami i zaletami i oswajać je. Niemniej jednak, ogromnie przerażają mnie choroby, szczególnie te, których objawy na początku sugerują zupełnie coś innego niż jest w rzeczywistości. Kolosalne znaczenie ma poprawna diagnoza, dobrzy lekarze, konkretna opieka medyczna (co jak wiadomo w naszym kraju jest dość ciężkie do ogarnięcia i osiągnięcia). Aktualnie w moim życiu pojawiła się choroba bliskiej osoby, również na początku błędnie diagnozowana. Stopień jej zaawansowania nie jest na szczęście zbyt daleko posunięty, aby nie móc z tym walczyć i wierzyć w zwycięstwo. W przypadku dziennikarki Susanny Cahalan, która jest autorką książki „Umysł w ogniu” było podobnie, tyle że choroba okazała się o wiele poważniejsza i bardziej niebezpieczna, na szczęście dobra diagnoza (któregoś już z kolei lekarza) postawiona po szeregu badań, po różnych etapach szpikowania lekami na to i na owamto, okazała się być przełomowa.

Co byście poczuli kiedy budząc się rano mielibyście objawy grypy? Nic, położylibyście się pewnie do łóżka, szprycując ciepłą herbatą z miodem, witaminami. A co gdyby następnego dnia zaczęła Wam drętwieć lewa ręka? Pewnie wybralibyście się do kardiologa, podejrzewając jakieś sercowe problemy (wcale nie związane z uczuciami :)) A co, gdyby za kilka dni pojawiły się u Was kolejne dziwne objawy, takie jak: halucynacje, głosy w waszej głowie, omamy, dziwne zmęczenie i otępienie? Hmmmm.. schizofrenia? Przestraszyłoby to Was prawda? Ale nie…. okazuje się, że to nie schizofrenia. I że nawet nie są to objawy choroby alkoholowej, którą najpierw podejrzewano u Susanny ( lubiła wypić 2 lampki wina wieczorem).

A co gdyby nagle zniknęły z Waszej głowy wspomnienia? A co gdybyście nagle budzili się w nocy z dziwnie sztywnymi wyrzuconymi w przód ramionami, bełkotem, z paniką i obłędem w oczach? A co, gdybyście nagle z dnia na dzień, po prostu przestali panować nad własnym ciałem i umysłem?

Dr. Souhel Najjar, ten ostatni, który słusznie zdiagnozował Susannę, stwierdził po prostu: „Jej mózg jest w ogniu. Jej umysł został zaatakowany przez własne ciało”, a wystarczył mu do tego jeden prosty test.

Okazuje się, że młoda dziennikarka zachorowała na zapalenie mózgu z przeciwciałami przeciwko receptorowi NMDA. Mówi Wam to coś? Brzmi zupełnie jak przypadek z serialu Dr. House (do którego zresztą autorka porównuje lekarza Najjara). To bardzo rzadka choroba autoimmunologiczna, pojawiająca się wtedy, kiedy to (w skrócie) ciało atakuje zdrowe komórki (w tym przypadku mózgu). Dobre zdiagnozowanie pozwala na dość szybkie i proste w sumie leczenie, ale ważne jest wykrycie choroby na czas i zastosowanie odpowiedniej rehabilitacji (ruchowej, pamięciowej). Podejrzewa się,, że na świecie jest wiele błędnie zdiagnozowanych osób. Hmmm.. tym bardziej, że często schizofrenia i autyzm, a nawet padaczka, bywają mylone z  zapaleniem mózgu z przeciwciałami przeciwko receptorowi NMDA.

Autorka miała de facto dużo szczęścia, trafiając na dobrego lekarza i oczywiście mając finanse na to, aby leczenie mogło być przeprowadzone i kontynuowane. Jak sama mówi prawie 3/4 kosztów pokryło jej dziennikarska polisa, a trzeba dodać, że koszty sięgały kilku milionów dolarów. W naszym pięknym kraju, dla zwyczajnego pana Stasia czy pani Zosi byłoby to możliwe?

Jeśli chodzi o większość kwestii czy pojęć medycznych odsyłam do książki, bo są wyjaśnione w bardzo przystępny sposób, a tu zbyt dużo byłoby pisać. W każdym razie jest to książka, która pokazuje prawdziwą historię osoby przeżywającej koszmar, bojącej się (mimo właściwie już wyleczenia), że choroba w każdej chwili może wrócić. Każdy z objawów jaki ją sygnalizuje, może równie dobrze oznaczać grypę, przeziębienie, nerwicę  i wiele innych dużo prostszych chorób, ale… również może być zapowiedzią tej skomplikowanej reakcji naszego ciała. Tak naprawdę nigdy na 100% nie wiadomo, czy kolejnego dnia nie wyląduje się w psychiatryku.

Książka jest dobrze udokumentowana i przede wszystkim, mimo tego całego koszmaru i napięcia, jest napisana bardzo dobrze, czasem nawet z lekką dozą humoru. Ukazana jest wielka siła autorki, która tak naprawdę przez długi okres czasu była nieobecna ‚duchem’. Zapiski prowadzili jej rodzice (również bardzo silni) ale też i szpital, który nagrywał filmy badawczo-poznawcze z Susanną w roli głównej, bo jakby nie patrzeć, był to wtedy niezwykły przypadek. Ta książka to też duży dowód pokory wobec nieznanego, wobec czegoś co pojawia się nagle i może zniszczyć życie, przestraszyć bliskich. Ta książka to też dowód miłości, bo rodzice Susanny, jej chłopak – oni przy niej zostali, trwali, nawet wtedy kiedy była odrażająca, otępiała, kiedy nie potrafiła mówić, kiedy siedziała tępo wpatrzona przed siebie z uślinioną twarzą i wywalonym językiem. Oni trwali, mimo wszystko, walczyli o nią, bo wiedzieli, że prawdziwa Susannah gdzieś jest, tam głęboko ukryta.. wiedzieli, że to tylko ciało, które się zbuntowało, które trzeba najzwyczajniej w świecie naprawić. 

Polecam.

„Umysł w ogniu” Susannah Cahalan, Wydawnictwo Filia, 2013.

6 myśli na temat “„Umysł w ogniu” Susannah Cahalan”

  1. O, mocna książka. Ta choroba jest przerażająca. Wyobrażam sobie tę bezsilność, kiedy nie masz pojęcia co się dzieje z Twoim ciałem, organizm cię zdradza. Tak by się chciało, żeby to była fikcja.

    Polubienie

  2. Mnie to nie fascynuje (fascynowac może ludzi ciekawych, żeby nie powiedzieć ciekawskich) mnie to dotyczy. Wiem jak to jest być niezrozumianym, niezdiagnozowanym … wiem jak to jest nie wiedzieć gdzie stanąć. Stąd wiem, że ta ciężka, choć zapewne prawdziwa książka nie jest dla mnie. Wystarczyła mi Twoja recenzja Mary, i już rozmyślam. (Swoją drogą – nie wiedziałam o niej!)
    Ps. Współczuję osobie Tobie bliskiej, bo mogę sobie wyobrazić co przechodzi; (

    Polubienie

  3. Moni- dzięki.
    Książka faktycznie jest ciężka… ale rozumiem, że jesli sama przechodziłaś / przechodzisz przez podobne rzeczy to byłoby Ci trudno. Życzę wszystkiego dobrego..
    Fascynacja to może nie bardzo odpowiednie słowo… po prostu człowiek mający styczność z błędnymi diagnozami (mówię o sobie) szuka jakiejś siły i czerpie ją z faktu że może nie był w tym osamotniony, a do tego dostaje krztę nadziei że jednak można…

    Ola Santa – bardzo proszę :)

    Małgośka – ja sobie nawet nie próbuję wyobrazić.. to wszystko jest bardzo trudne nawet do wyobrażenia..

    Polubienie

  4. Mary myślę (żeby nie powiedzieć wiem z doświadczenia i środowiska z taki diagnozami jak moje), że jest nas – niezdiagnozowanych- całe mnóstwo;/ ach medycyna

    A fascynacja może rzeczywiście dotyczyć osób lubiących medycynę (studentów), przyszłych naszych hehe lekarzy.

    Bo ja bym czytać chyba nie mogła, chociaż może powinnam?

    Pozdrawiam

    Polubienie

  5. Sama przeszlam ta chorobe, ciezka sprawa by odkryc i dobrze postawic diagnoze. To co sie dzieje z czlowiekiem jest poprostu trudne do uwierzenia. Czlowiek jest bezwladnym przed iotem z ktorym nie wiadomo co sie dzieje. Nikt nie wierzy w to co chora osoba czune i co sie z nia dzieje. Czlowiek nest tak jakby w innym ciele

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.