„Na Wodach Północy” Ian McGuire

1286597-pdw_book_coverTo nie jest powieść dla wrażliwych ludzi. To nie jest historia kryminalna, która zaskakuje finałem. To rzeczywistość pełna plugawego, nikczemnego, brudnego, mrocznego i okrutnego zachowania, jakiego może dopuścić się człowiek. Mocno naturalistyczna, wstrętna i ohydna, a także kapiąca potem, ekskrementami, krwią i spermą historia przywodzi mi nieco na myśl prozę Cormaca McCarthy’ego. 

Henry Drax, jeden z członków załogi wielorybniczego statku, który za chwilę wypłynie w długi rejs po arktycznych wodach, harpunnik, na samym początku, zanim wejdzie na statek, gwałci chłopca. Zaspokaja się, uważa to za coś normalnego. Nie zna pojęcia dobro-zło. 

„Ołowiane i grafitowe chmury przesłaniają tarczę księżyca w pełni, słychać turkot żelaznych obręczy na kołach wozu, dziecięce kwilenie kota w rui. Drax wykonuje prędkie ruchy, jeden poprzedza kolejny, są beznamiętne i precyzyjne, automatyczne, ale nie mechaniczne. Chwyta się świata niczym pies wbijający zęby w kość – wszystko jest przed nim odsłonięte, nie ma rzeczy odrębnych od jego niepohamowanych plebejskich łaknień. To, czym był mały czarnuch, już nie istnieje, przepadło z kretesem, a powstałą pustkę zapełniło coś zupełnie innego, całkowicie odmiennego. Podwórzec stał się ołtarzem nikczemnej magii, przesiąkniętych krwią transmutacji, a oto Henry Drax: ich nieokiełznany, bezbożny animator. 

Trafia na statek również, były wojskowy lekarz Patrick Sumner. Liczy na spokojny i w miarę przyjemny rejs. Do czasu. Na statku zostanie zamordowany chłopiec. Sumner walczący ze swoimi mrocznymi wspomnieniami, nie spodziewa się, że przyjdzie mu jeszcze stanąć twarzą w twarz z okrutną śmiercią i że przyjdzie mu później walczyć o życie, a także, że podróż na wody Północy odmieni jego życie na zawsze. Okaże się, że celem wyprawy wcale nie jest polowanie na wieloryby czy foki. Statek ulegnie zniszczeniu. Ale nie to jest tutaj istotne.

Ważniejsze jest to, co stanie się z załogą. Arktyczna rzeczywistość, przejmujące zimno, które zamraża nie tylko ludzkie łzy, wyzwoli w załodze koszmarne zachowania. Ludzkie, czy bardziej zwierzęce? Człowiek okaże się istotą okrutną i bezlitosną, nie znającą współczucia. Przemiana jakiej doznaje człowiek w takich warunkach bywa niezwykła i bardzo drastyczna w skutkach. Nawet spotkanie z niewinną i sympatyczną grupką Eskimosów, która pomoże załodze zdobyć pożywienie, nie sprawi, że staną się oni lepsi. 

Ta książka jest trudna w odbiorze. Czyta się ją z lekkim obrzydzeniem. Ma się wrażenie, że autor w tym naturalizmie i ohydzie lekko przesadził, ale potem dochodzi się do wniosku, że wcale nie. Że człowiek przecież jest właśnie taki. Jeśli odrzeć go z tego uładzonego i ładnego opakowania, gdyby postawić go na wprost niedźwiedzia (który akurat w tej książce odgrywa dużą rolę pojawiając się kilka razy), gdyby dać mu władzę lub też ją zabrać – jaki wówczas się on objawi? co uczyni, jak zadziała jego instynkt? Jak wielką moc (obojętność) można wtedy poczuć? 

„Nie ma w nim ani lęku przed przyszłością, ani poczucia mocy bądź sensu, który ze sobą niesie. Każda kolejna chwila jest zaledwie furtką, przez którą przechodzi, otworem, który samym sobą przekłuwa”.

I czy wiara, która tutaj w książce jest filarem dla wielu bohaterów, wystarczy, by walczyć z tą całą potwornością i tym „jądrem ciemności”? Czy jeśli istnieje taka ilość zła na świecie, to czy również istnieje podobna ilość dobra?

Przerażające. Brutalne. Gorzkie. Często szokujące, ale bezlitośnie wciągające. Bardzo dobre. Polecam. 

„Na wodach Północy” Ian McGuire, wyd. Prószyński i S-ka, tłum. Bartosz Kurowski, 2017

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.