„Zgubieni” Charlotte Rogan

155x220Miałam ochotę na coś z innej bajki niż reportaż, czy biografia, myślałam, że to będzie takie zwykłe „czytadło” do poduszki, które pozwoli się przenieść w czasie i poczytać o miłości ;) Ha, jakże się pomyliłam.

Nie jest to książka, która zwala z nóg, ale wciąga i daje do myślenia, człowiek się zaczyna zastanawiać co by począł, gdyby po eksplozji na statku wylądował przypadkiem w szalupie ratunkowej (podczas gdy większość pasażerów nie miała tego szczęścia) i został ocalony. Ocalony czy może zgubiony?

Okładka jest nieco myląca, bo młodziutka Grace Winter (22 lata) świeżo poślubiona przez Henry’ego nigdy z nim w szalupie ratunkowej nie stanęła. Niemniej jednak klimat książki jest przez tę okładkę przybliżony. Rok 1914, piękne suknie, klejnoty, jedwabne parasolki przeciwsłoneczne, rejs statkiem „Cesarzowa Aleksandra” … to wszystko nagle znika…. niczym w historii „Titanica”. Rogan nie tworzy jednak ze swojego debiutu ckliwej historii miłosnej – to raczej opowieść o tym, do czego człowiek jest zdolny by przetrwać, jakich wyborów musi dokonywać, a nawet jeśli nie musi, to do jakich kroków jest się w stanie posunąć z czystą i jasną świadomością.

Wyobraźcie sobie, że macie swoje jedno z 40 miejsc w szalupie ratunkowej. Siedzą z wami nieznani zupełnie mężczyźni i kobiety, i to z nimi musicie spędzić najbliższe godziny, dn,i a nawet tygodnie, oczekując na ratunek, który wcale nie musi nadejść. Musicie siedzieć w swoim wyznaczonym miejscu, nie możecie się przemieszczać (a jeśli już to tylko po ustaleniu z współpasażerami), bo wówczas szalupa może się przewrócić, ciężar musi być rozłożony równomiernie, nie możecie marudzić, musicie się skupić, wylewać kubeczkiem wlewającą się wodę, odpychać tonących, którzy chcieliby dostać się do waszej szalupy, możecie nawet użyć deski, żeby bić ich po rękach łapczywie czepiających się łodzi. Chcecie pomóc, ale wiecie, że jeśli wciągniecie do środka choćby jedną osobę, szalupa zatonie i wszyscy zginiecie, bo 40 osób w szalupie to nie jest idealna liczba – ewidentnie ktoś źle obliczył ciężar, nie każdy jest przecież szczupły prawda?

„Patrzeliśmy przerażeni na siebie. Odkryłam, jak łatwo byłoby, niby to próbując uspokoić Marię, wypchnąć ją z łodzi”.

Być może będziecie musieli posunąć się (jak niejaki pan Hardie) do tak zwanej „loterii” – i ktoś z was wyciągnie najkrótszą zapałkę i będzie musiał opuścić szalupę, aby ją odciążyć? Czy zrobilibyście to? Poświęcilibyście się? bo zjedzenie surowej ryby czy martwego ptaka, po kilku dniach dryfowania, byle tylko czymś nasycić żołądek to minimalne poświęcenie, o ile w ogóle.

I w końcu, czy pozbylibyście się z szalupy osoby, która zagrażałaby waszemu życiu i utrudniała i tak już marną egzystencję, bez jedzenia, picia, na pełnym oceanie, po przejściu szkwału, kiedy i tak wiecie, że jesteście już tak wycieńczeni, że nie ma dla was ratunku? (bo w pewnym momencie chwila totalnej beznadziei by nadeszła). Ta osoba zagrażałaby nie tylko wam, ale całej pozostałej reszcie współpasażerów. I nie myślcie, że przez ten cały czas byłoby was 40-stu.. po drodze ktoś umiera, ktoś popełnia samobójstwo, ktoś wypada, ktoś wypaść MUSI … 

Na te pytania ciężko jest odpowiedzieć nie będąc w sytuacji Grace, która jako jedna z kilku osób, została ocalona, a następnie oskarżona o popełnienie przestępstwa zagrożonego karą śmierci. Co zrobiła i jak się skończy proces? Kto będzie winny, a kto poniesie karę. Czy świat zrozumie działanie Grace i czy ona sama je pojmie?

„… widzę, że świat, który rozpada się i kurczy do rozmiarów drewnianej szalupy, także jest niebezpieczny. Płynąc łodzią, poświęciłam wiele godzin na zastanawianie się, czy istnieje optymalny rozmiar świata – zrównoważone wymiary, pośród których czułabym się pewnie i bezpiecznie. W dzieciństwie wydawało mi się, że mojej rodzinie nic nie grozi, a później mój ojciec stracił pieniądze i strzelił sobie w łeb. Matce wystarczyło jedno spojrzenie na krew rozlewającą się po wyfroterowanej podłodze, by wypuścić z rąk paczkę świeżo wyhaftowanej pościeli i niemal w jednej sekundzie oszaleć. Myślałam też, że Cesarzowa Aleksandra jest bezpieczna, sądziła że mam wszystko, czego potrzebuję, a nawet więcej, lecz i to okazało się przyjemną ułudą. Zastanawiałam się, czy jedyne, na co może liczyć człowiek, to iluzja i ślepy traf. Zostałam bowiem zmuszona do konkluzji, że świat jest z gruntu niebezpieczny i przerażający. Tej lekcji nie zapomnę nigdy”.

Bo to tak jak w życiu :

„Życie polega na niepohamowanym spadaniu. Wcześniej czy później każdy znajdzie się po szyję w wodzie”. 

Od nas zależy, co zrobimy, jak zadziałamy, by przetrwać i czy zrobimy to w zgodzie z własnym sumieniem. Mądra, wciągająca lektura. 

„Zgubieni” Charlotte Rogan, Wyd. Znak (Litera Nova) 2012.

6 myśli na temat “„Zgubieni” Charlotte Rogan”

  1. O, proszę, zaskakująco ciekawe, bo chyba też nastawiałabym się na czytadło:) Co nie znaczy, że dobre czytadło nie jest dobre;)

    Polubienie

  2. Okładka zdecydowanie odpycha, ale już Twój opis niekoniecznie, a właściwie to nawet zachęca. Żebym specjalnie tej książki szukała to nie, ale jak trafię przypadkiem – kupię bez zastanowienia:)

    Polubienie

  3. rosemary, nie wiem czy jest sens kupować :) ja w outlecie za 5 zł kupiłam ;) może w bibliotece gdzieś trafisz – to raczej nie jest książka do której się wraca, jednak naprawdę bardzo dobrze mi się ją czytało :)

    Polubienie

  4. Moje pierwsze skojarzenie było z książką „Życie Pi”, ale może dlatego, że teraz czytam ( ten statek pełen rozbitków… Choć czasem wystarczy jeden rozbitek i jeden tygrys na snucie egzystencjalnych przemyśleń ;))

    Polubienie

  5. Jot – nie czytałam Życia Pi :) więc się nie wypowiem, ale faktycznie na snucie przemysleń często wystarczy 1 osoba albo 2 albo nawet człowiek i tygrys :)

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.