„Rosario Tijeras” Jorge Franco

rosario-tijeras-Książka kolumbijskiego pisarza wydana była w Polsce w 2005r. przez wyd. Czarne. Aktualnie wznowiło ją wyd. W.A.B. z zupełnie inną, równie ciekawą okładką. Sam Jorge Franco napisał „Rosario Tijeras” bodajże w 1999r.  (różnie podają źródła, mówią też o 1998r.) – w każdym razie to już w sumie 20 lat od narodzenia się tytułowej postaci płatnej morderczyni. Oczywiście, Tijeras, to nie jest jej prawdziwe nazwisko (tego nie zna nikt z bohaterów, my również go nie poznamy). Słowo „tijeras” to „nożyczki” (zręcznie zresztą wplecione w obrazek na okładce), bo Rosario właśnie jest ostra jak one, zabija, przecina linię życia, szczególnie mężczyzn, którzy ją skrzywdzili, bądź krzywdzą. Taka kolumbijska Lisbeth Salander z miasta Medellín, w którym zresztą urodził się autor książki Jorge Franco i działał sam Pablo Escobar. „Życie dla Rosario nie było takie łaskawe; dlatego tak bardzo się kryła, otaczając się zasiekami, bronią i nożyczkami, seksem i karą, rozkoszą i bólem”.

Książka bardzo mi się podobała. Nie tyle sama historia, ale styl opowieści, liczne retrospekcje, realizm pomieszany z jakimś liryzmem, brutalność z czułością, śmierć z miłością. Rosario jest jak kusicielka nieświadoma swoich wdzięków. Kochają się w niej wszyscy, ale to ona wybiera, z kim chce uprawiać seks, a z kim rozmawiać. To smutny, choć piękny ptak, zagubiony gdzieś w przestrzeni, poszukujący, uciekający i broniący się przed światem, a jednocześnie żądny świata. Rosario kiedy chce to jest, kiedy musi – znika. Do nich. Do tych tajemniczych mężczyzn, co rządzą w mieście. A kto rządzi w mieście? Nie od dziś wiadomo, że Medellín słynie z tego, że kiedyś było najniebezpieczniejszym miastem świata i jest jedną ze stolic narkotykowych bossów.

Antonio, narrator – nieśmiały, zakochany niewypowiedzianą i wieczną miłością w Rosario i Emilio, ich przyjaciel, z którym tworzą – no właśnie, co tworzą? Kto tu jest ważniejszy? Ten porywczy i seksowny Emilio? czy Antonio – „parcero”, co w kolumbijskim slangu znaczy tyle co brat, kompan na całe życie, przyjaciel. 

Jaka jest historia tytułowej Rosario? Dlaczego stała się taką, jaką jest ? I dlaczego Antonio snuje swoją opowieść ze szpitala? 

To co mi się jeszcze bardzo podobało, to to, że czuć w tej książce klimat miasta, tego czasu biedy i walki o przyszłość, kiedy na wzgórzach żyją bogaci, a w dole miasta reszta. Tu wszyscy są przegrani. 

„Ze szpitalnego okna Medellin wygląda jak bożonarodzeniowa szopka. Malutkie światełka oblepiają górę i migoczą jak gwiazdy. Na wzgórzach nie ma ani jednego czarnego miejsca, wszędzie jest pełno świateł, od stóp po grzbiet, błyszczy jak sreberko. Oświetlone budynki nadają miastu wygląd kosmopolitycznego tygla, pozór wielkości, przez który wydaje nam się, że pokonaliśmy już niedorozwój gospodarki. Dołem przejeżdża metro i kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy mknące wagony, pomyśleliśmy, że wreszcie wyszliśmy z biedy”.

„Medellin z dwóch stron otoczone jest górami. Taki topograficzny uścisk, zamykający nas wszystkich w tej samej przestrzeni. Człowiek zawsze marzy o tym, co kryje się za górami, choć ciężko nam się wyrwać z tego miejsca; to takie przemieszanie miłości i nienawiści, uczucia stosowniejsze względem kobiety niż miasta. Medellin jest jak te dawne matrony, ma pełno dzieci, jest pobożna, litościwa i władcza, ale jest też uwodzicielską matką, obwieszoną błyskotkami kurwą o obfitych kształtach. Ten, kto odejdzie, wróci, kto się jej wyprze, pokaja się, kto ją obraża, przeprosi, kto jej ubliży, pożałuje. Coś bardzo dziwnego dzieje się z tym miastem, bo choć wzbudza w nas strach, chęć ucieczki – wszyscy to kiedyś odczuwamy – choć tyle razy je zabijaliśmy, Medellin zawsze jest górą”. 

Dawno nie czytałam tak pięknego opisu. Polecam serdecznie tę powieść. To zupełnie coś nowego dla mnie. Egzotycznego. Taki „lekkuchny” Tarantino, ale bardzo lekkuchny. I pamiętam, że wyd. Czarne wydało w 2006r. również inną książkę Jorge Franco „Paraiso Travel”, którą można dostać gdzieś za grosze, ale byłoby super, gdyby wyszła w podobnej szacie graficznej, jak „Rosario Tijeras”, choć w sumie czy to jest aż takie ważne..? 

„Rosario Tijeras” Jorge Franco, tłum. Tomasz Pindel, wyd. W.A.B. 2018

2 myśli na temat “„Rosario Tijeras” Jorge Franco”

  1. O, i mamy coś porządnego wreszcie z literatury kolumbijskiej na rynku. Nie wykluczam, że sięgnę, recenzja zachęcająca :)

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.