„Filip i hydra” Patryk Fijałkowski

90685273_2802074603175315_998386588431941632_oKsiążka „Filip i hydra” „rozwaliła mnie” emocjonalnie. Uwielbiam powieści, które mnie tak do żywego mięsa potrafią dotknąć i wzruszyć. Coraz częściej sięgam po polskich autorów, a na „Filipa i hydrę” trafiłam przypadkiem przeglądając nowości na stronie wydawnictwa Poradnia K. Zainteresował mnie opis, okładka  i polecajka Ignacego Karpowicza.

Tytułowego Filipa poznajemy w dwóch wymiarach czasowych: aktualnie, jako studenta migającego się od zajęć, rapera, z trudem budującego relacje międzyludzkie, który nie radzi sobie ostatnio nawet z muzyką. Cały czas ucieka przed traumą z dzieciństwa i demonem w postaci  tytułowej, wielogłowej hydry, która chce go zabić. 

Drugim wymiarem czasowym jest Filip 10-letni, kochający Play Station, Power Rangers, Mortal Combat i wszelkiego rodzaju inne gry komputerowe, mieszkający w bloku z mamą i tatą, który jest katem, damskim bokserem i pomiędzy pracą, a oglądaniem Canal +, tłucze swoją żonę na oczach syna, czym wywołuje w nim przeogromny strach. Strach jednak spychany w podświadomość, tuszowany pozorną obojętnością, wypieraniem, tego co się słyszy lub widzi.

„Mój tata zawsze tak głośno oddycha, myśli Filip z mieszanką lęku, podziwu i absolutnego paraliżu. Mój tata jest taki wysoki. Jest wysoki, ma prawie dwa metry. Mój tata jest taki silny ostatnio sam wniósł pralkę. Mój tata jest taki elegancki. Nie jest elegancki, nie to słowo miał Filip na myśli, jest rudy, żylasty i podoba się kobietom, i nawet w pełnym słońcu nosi skórzaną kurtkę, a pod nią ten t-shirt Alice in Chains, którego Filip panicznie się boi, z trójnożnym, smutnym psem. Pies idzie do niego, nie rusza łapami, ale jest coraz bliżej, nie otwiera pyska, ale ma zakrwawione kły i trzy łapy, tylko trzy łapy, tato, czemu ten piesek ma trzy łapy, co mu się złego stało? Pies zabierze go do najciemniejszej z piwnic, najgłośniejszego z domów…”

To strasznie mocna powieść. Język Fijałkowskiego mnie poraził, szczególnie ten, którym opowiada swą historię 10-letni Filip. Chłopiec chce uciec jak najdalej od domu, przedostać się do innego, bezpiecznego, wymyślonego świata, który zdaje się być tuż za pagórkiem widocznym z ogródków działkowych. Czy ktoś zauważy, że zniknął? czy ktoś go kocha na tyle, by go szukać? Czy on sam kocha kogoś innego poza swoim psem Bono? 

Dorosły już Filip, po doświadczeniach z dzieciństwa, jest zamknięty w sobie, impulsywny i choleryczny, sam mówi o sobie, że jest „kundlem” ojca. Cały czas się boi, próbuje zapomnieć o przemocy wobec mamy, i o dniu, w którym znalazł ją w mieszkaniu martwą; jak się okaże później, popełniła samobójstwo. Zostawiła Filipa z tym potworem, za co Filip zaczyna ją nienawidzić. Jak mogła? Dlaczego go z nim zostawiła? A do tego teraz, po dziesięciu latach, ojciec wysyła mu wiadomość, że chce się z nim spotkać i porozmawiać. Czy Filip odpowie na wiadomość? Jak potoczy się dalej jego życie? Bo póki co: „Jest tylko frustracja, No i, rzecz jasna strach. Że jeśli się odważy i rzuci studia, to sobie nie poradzi. Że okaże się, że się mylił i zje go cały świat. Że jeśli nie będzie studentem, społeczeństwo zje go, przetrawi i wysra, i właśnie tak będzie na niego patrzyło – jak na gówno, nic nie warte, głupie, leniwe gówno”.

Filip dziecko i Filip dojrzalszy, to jednak ciągle ten sam chłopak. Zagubiony, samotny, próbujący zapomnieć o czerwonej plamie krwi z głowy mamy na ścianie, oswoić swój strach, demona w postaci hydry, która ciągle idzie za nim, dzień w dzień, noc w noc, biegnie ulicami za autobusem, obnażając kapiące kwasem kły, czeka pod domem kłapiąc zębami w tych swoich ponad czterdziestu głowach. Gdy odetnie się jedną, w jej miejsce wyrastają trzy kolejne. Hydra oplata Filipa swoimi odnóżami, chce go zniszczyć, pochłonąć, rozszarpać, odnajduje go nawet w głuchym lesie i goni między drzewami. Czy kiedyś odejdzie? Czy Filip ją pokona? 

Ta powieść trafiła mnie prosto w serce. Poryczałam się na koniec. Podczas lektury odczuwałam szereg różnych emocji, od wściekłości, po żal, smutek, bezsilność, niedowierzanie, pokorę, odwagę. Takie właśnie książki są wspaniałe, które prostotą a jednocześnie brutalnością, burzą moją strefę komfortu i sprawiają, że mogę z nich się czegoś nauczyć, nad czymś zastanowić, spróbować zrozumieć jakieś zachowanie, albo zwyczajnie wzruszyć. Brawo dla autora!

Premiera książki 15.04

„Filip i hydra” Patryk Fijałkowski, wydawnictwo Poradnia K, 2020

6 myśli na temat “„Filip i hydra” Patryk Fijałkowski”

  1. Oj, niełatwa to lektura, ale cieszę, się, że przez nią przebrnęłam. Choć momentami wszystko się we mnie kuliło :( Wydawać by się mogło, że w tym temacie powiedziano wiele a może i wszystko, ale książka zaskoczyła mnie sposobem narracji oraz środkami wyrazu. Bardzo mocna i przejmująca lektura, szczególnie w czasie izolacji, ograniczeń i braku ucieczki od rodzinnego piekła…

    Polubione przez 1 osoba

  2. Marta Likus – bardzo się cieszę, że trafiła do Ciebie. Te środki wyrazu na początku wydawały mi się dość dziwaczne, szczególnie właśnie kwestia hydry… ale przekonałam się do tego. Mocna lektura.

    Polubienie

  3. Ciesze się, że pojawiaja się u nas takie mocne i wartościowe książki, które na pewno zostaną z nami na dłużej. Oj zapada w pamięć! :)

    Polubienie

  4. WolneLitery – to prawda! coraz więcej na naszym rynku takich książek, a i prawda jest taka, że i ja częściej sięgam po polskich autorów :)

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.