„Paryż” Edward Rutherfurd

„Paryż. Miasto miłości. Miasto marzeń. Miasto przepychu. Miasto świętych i medrców. Miasto zabawy.

Ściek niegodziwości.

Przez dwa tysiące lat Paryż widział już wszystko.”

177111 Trzeba przyznać, że od razu urzekła mnie okładka. Dlatego nawet obrazek w notce zostawię większy, bo warto. Niezwykle klimatyczna jest ta obwoluta…

Na pierwszym planie wieża Eiffel’a, przy budowie której uczestniczą bohaterowie książki (jedni z wielu). W tle miasto… Miasto, które jest tak naprawdę, prawdziwym bohaterem tej powieści.
Rutherfurd wykazał się ogromną wiedzą z zakresu historii, ponieważ pokazał miasto przeżywające różnego rodzaju rewolucje, czasy królów, wojny. Przewija się tu niezwykle dużo postaci. Poza kilku pokoleniowymi rodami Blanchardów, Gasconów, de Cygne i le Sourdów, którzy na kartach powieści spotykają się bardziej lub mniej przypadkowo, mamy również całą listę postaci znanych nam z historii i szeroko pojętej kultury Francji.

Pojawi się zatem Monet ze swoimi obrazami, Coco Chanel i jej modelki, niezwykły i odrażający król Ludwik XIV (Król Słońce), bojowy i odważny generał de Gaulle, Robespierre, Danton, kardynał Richelieu, Victor Hugo etc… Mieszają się epoki i style. Mieszkańcy Paryża przeżywają własne dramaty, ale też muszą walczyć w obliczu wojen. Nieważne czy to wojna światowa, czy wojna religijna katolików z hugenotami, czy też polowanie na Żydów, albo innego rodzaju krucjata. Paryż często spłynie krwią lub też ściekami niegodziwości. Zgodnie z cytatem rozpoczynającym książkę i moją notkę, będzie też miastem miłości, przepychu i zabawy, ale także stanie się symbolem spisków, intryg, niespełnionych marzeń, walki do dobre i godne życie.

Tylko wieża Eiffel’a na zawsze będzie czymś trwałym. Czymś, co przetrwa wszystkie zawirowania i tragedie. Została stworzona przez genialnego i niezwykle sympatycznego (jak wynika z powieści) konstruktora, zbudowana przez ludzi, o których przecież nigdy nie myślimy, patrząc na tą budowlę. To dowód na to, że solidny fundament i przemyślana konstrukcja są niezwykle ważnym elementem, by stworzyć coś trwałego. Czy to w architekturze, czy w życiu… 

Paryż za to, postrzegany od zawsze jako kolebka artystów, nie zawsze bywa romantyczny. To miasto jak każde inne, posiada również swoje rynsztoki i ciemne, niebezpieczne zaułki. Pożera i wchłania, a często i wypluwa. Przekonają się o tym niektórzy z bohaterów, choćby w straszliwą noc Św. Bartłomieja, kiedy nastąpiła rzeź hugenotów. Zawsze byłam zdania, że religia (ogólnie, jakakolwiek) to twór, który z czasem zawsze przekształci się w coś złego i powoduje krzywdy, ale to tak na marginesie.

„Nie chodzi o to, że Francja jest bez wad. Odnoszę wrażenie, że ludzie mają lekką obsesję na punkcie historii. Ale tutejsza kultura emanuje takim czarem, że trudno im się dziwić. Nikt nie powinien też nazywać Francji staromodną. Być może odrobinę spóźnioną we wprowadzeniu mechanizacji. Ale wszystkie nowe idee artystyczne i filozoficzne rodzą się właśnie tutaj. Dlatego przyjeżdżają tu tłumy amerykańskich artystów”.

To prawda. Francja zawsze kojarzy nam się ze sztuką, kulturą, literaturą. Kto nie potrafiłby wymienić jakiegoś francuskiego znaczącego malarza, pisarza czy polityka? To kraj niezwykle barwny, czasem w tej barwności i zadufaniu w sobie, lekko irytujący, ale jednak jakże znaczący dla świata. Myślę sobie, że Rutherford dokonał sporego wyczynu, aby uczynić bohaterem książki właśnie miasto. Postaci, które się przewijają, są po to, by pokazać jego dzieje na przestrzeni lat.

Rutherford stworzył monumentalną powieść, ale … nie spodziewajcie się arcydzieła. To jest po prostu dobra powieść, bardzo ciekawa, obfitująca w szczegóły, warta lektury,  ale nie aż tak, by nazwać ją na przykład „książką roku”, „książką miesiaca” itp.

Mankamenty ? mnogość postaci i liczne retrospekcje. Czytałam tę książkę bardzo długo, bo wymaga ogromnego skupienia i … siły … Ha, podnieść te 900 stron jest nie lada wyczynem, szczególnie, gdy się chce poczytać w łóżku ;-) Jest to tomiszcze ogromnie niewygodne i nieporęczne, ale za to wizualnie bardzo ładnie się przezentuje. Na początku i końcu książki są plany Paryża – dawniej i dziś. Dodatkowo, mamy też drzewo genealogiczne wszystkich wspomnianych przeze mnie wyżej, występujących w powieści rodów, a uwierzcie, to ułatwia lekturę!

Na pewno sięgnę po „Nowy Jork” Rutherforda, ale narazie trzeba mi coś lżejszego (dosłownie), bo opowieść o Nowym Jorku ma zaledwie … 960 stron !!! Ajć.

Edward Rutherfurd „Paryż”, wyd. Czarna Owca, seria Szmaragdowa, 2014.

10 myśli na temat “„Paryż” Edward Rutherfurd”

  1. Ale to musi być cudo! A ja właśnie dorwałam „Nowy York”, ledwie tydzień temu. To teraz będę szukać „Paryża” :) Podoba mi się, że bohaterowie wspólnie budują symbol miasta i że pojawiają się historyczne postacie. I uwielbiam, kiedy do książek dołączone są mapy. W „Nowym Yorku” też jest (już zajrzałam ).

    Polubienie

  2. „Nowy Jork” mam na półce. Na razie zawinięty w folię (sic!) czeka na swoją kolej obok Antologii reportaży pod red. Szczygła ;) Niestety, gdy pisałam list do Świętego Mikołaja (vide: e-mail do mojej mamy) z moim wymarzonym prezentem mikołajkowym jakoś mnie zaćmiło i poprosiłam właśnie o „Nowy Jork”, chociaż „Paryża” jeszcze nie mam i co więcej, z tego, co wiem nakład powoli się wyczerpuje!

    Zastanawiało mnie, czy takie powieści o miastach mogą być dobrym pomysłem. Wszak autor z góry narzuca sobie pewną konwencję, pewne elementy, które w książce muszą się znaleźć. Z drugiej strony przecież historia Paryża, czy Nowego Jorku daje niewyczerpaną liczbę wątków.
    Niezwykle jestem ciekawa jak Rutherfurd (ciągle muszę sprawdzać, jak to nazwisko prawidłowo zapisać) sobie z tym poradził.

    Polubienie

  3. Claudette – hmmm.. jak sobie poradził? myślę że dobrze, jak na tak niezliczoną ilość wątków. Oczywiście można powiedzieć, że może nieco powierzchownie, ale to przecież nie jest książka historyczna, a powieść. Znam trochę historię Francji bo studiowałam romanistykę, więc sporo rzeczy pamiętam (lub też mi się przypomniało) ale wydaje mi się, że mimo iż Paryz jest w istocie tutaj bohaterem powieści , jest też tłem dla rozgrywania się historii postaci, i na tym również można sie skupić,. pomijając niejako wątki historyczne. Ja się bardziej skupiłam na samej historii, stąd uważam że to jednak kawał dobrej roboty… umieć choćby wspomnieć o pewnych faktach w danych okolicznościach. Ciekawa jestem, czy Nowy Jork jest napisany podobnie.. a bodajże wyjdzie jeszzcze Londyn i jeszcze coś z Rosji… Moskwa? nie wiem.,.. Interesowałby mnie jednak bardziej Londyn.
    :)

    Polubienie

  4. Świetna recenzja, a my zgadzamy się z każdym Twoim słowem. Paryż w tej książce jest głównym bohaterem, a całość pasjonuje od początku do końca. Polecamy wraz z Tobą i zachęcamy do przeczytania również „Nowego Jorku”! :)

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.